[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.lub lekko ranny, a oni maj¹ nadziejê, i¿wkrótce siê ocknie, i dlatego go nie porzucaj¹.Milordzie, byæ mo¿e któryœ ztych wariantów jest odpowiedzi¹ na twe w¹tpliwoœci.- No to musimy siê pospieszyæ - skwitowa³ Erland domyœlnoœæ tropiciela.- Ale ostro¿nie, Wasza Mi³oœæ.by nie wpaœæ w zasadzkê - powstrzyma³krewkiego m³odzika Keshanin.Wskaza³ piaszczyst¹ krainê.-Jeœli ³apaczeniewolników robi¹ wypad na szlak,tam, w jakimœ jarze lub jednym z wieców zbiera siê ca³a karawana.W to miejscedoprowadzaj¹ swój towar i pod siln¹ eskort¹ ruszaj¹ do Durbinu - zbyt wiele tamszabel i jataganów, byœmy mogli im sprostaæ, choæby nawet wspar³ nas oddzia³ekmojego sier¿anta - oby ¿y³ wiecznie.Niekiedy zbiera siê tam setka stra¿ników.Erland poczu³, ¿e zaczyna ogarniaæ go rozpacz pomieszana a poczuciembezsilnoœci.- Znajdziemy go.Na pewno ¿yje! - stwierdzi³ z uporem.Ale nawet w jegow³asnych uszach zabrzmia³o to niezbyt przekonuj¹co.Zwiadowca wspi¹³ siê pozboczu jaru i podszed³ do swego konia.- Milordzie, je¿eli siê pospieszymy, przed œwitem dotrzemy do Oazy Z³amanychPalm.James poleci³ dwu ludziom odwieŸæ rannych do gospody "Pod Dwunastoma Sto³kami",gdzie mieli wracaæ do zdrowia.Gdy tylko bêdzie to mo¿liwe, rozkaza³ im wracaædo Królestwa.Dokonawszy pobie¿nej oceny si³, przekona³ siê, ¿e ma pod swymirozkazami tuzin ¿o³nierzy.Czuj¹c, ¿e to liczba ¿a³oœnie niewystarczaj¹ca,skierowa³ sw¹ grupkê w g³¹b pustyni.S³oñce dotyka³o ju¿ linii horyzontu, kiedy m³ody baron ujrza³ wracaj¹cego kunim galopem zwiadowcê.Skinieniem d³oni by³y z³odziejaszek zatrzyma³ ca³¹grupê.Pogranicznik osadzi³ konia przed baronem.- Wasza Mi³oœæ, karawana zbiera siê w Wadi al Safra.i jest tam ponad setkastra¿ników.Erland zakl¹³ szpetnie.- Widzia³eœ mojego brata? - spyta³ m³ody ksi¹¿ê.- Mój ksi¹¿ê, nie mog³em podkraœæ siê dostatecznie blisko.by to sprawdziæ.- Czy jest tam jakieœ miejsce, z którego moglibyœmy przedostaæ siê w pobli¿eobozu? - spyta³ Locklear.- Owszem, do widu dochodzi doœæ p³ytki jar, a w³aœciwie rów, który zwê¿a siêprzy ujœciu.ale - co istotne, ujœcie je~: niedaleko ich obozowiska.Czterech, piêciu ludzi mo¿e podkraœæ siê niepostrze¿enie, je¿eli bêd¹zachowywaæ ciszê.Ujœcie jest p³ytkie.i stoj¹cy na dnie rowu wyprostowanycz³owiek mo¿e zajrzeæ do obozu, ale niebezpieczeñstwo tkwi w tym, ¿e z obozute¿ mog¹ go dostrzec.Erland zacz¹³ ju¿ zsuwaæ siê z konia, ale James go powstrzyma³.- Nie, tyzostaniesz tutaj.W tej kolczudze robisz wiêcej ha³as ni¿ kilkunastu srodzezapracowanych krasnoludzkich kowali.- Powinnam pójœæ z wami - wtr¹ci³a siê Gamina.- Jeœli zdo³am dostaæ siê wpobli¿e karawany, potrafiê wam powiedzieæ czy maj¹ tam Borrika.- Co to wedle ciebie znaczy "pobli¿e"? - spyta³ jej ma³¿onek.- Odleg³oœæ rzutu kamieniem - odpowiedzia³a Gamina.- Dotrzemy tak blisko? -spyta³ James tropiciela.- Milordzie, jeœli bogowie pozwol¹, bêdziesz móg³ policzyæ pryszcze na mordachtych psów - stwierdzi³ Keshanin.- Dobra nasza - ucieszy³a siê Gamina, podnosz¹c r¹bek swej sukni i zatykaj¹c goza pas, tak jak robi³y to rybaczk w Kondorze, kiedy przychodzi³o im brodziæ pop³yciznach.James usi³owa³ nie patrzyæ w jej stronê i przegnaæ z myœlinies³ychanie poci¹gaj¹cy i pe³en obietnic widok obna¿onych a¿ po ud~kszta³tnych nóg swej ma³¿onki.Próbowa³ te¿ wymyœliæ jaki· pretekst, którypozwoli³by mu zrezygnowaæ z jej pomocy niestety przys³owiowa pomys³owoœæJimmy'ego R¹czki tym razem sromotnie go zawiod³a.Na tym polega problem ludziœwiat³ych, którzy posiadaj¹c logiczny umys³ - rozmyœla³, zsiadaj¹c z konia -przyznaj¹ kobietom te same prawa i mo¿liwoœci.Niesposób wymyœliæ coœ, co w razie potrzeby pozwoli trzymaæ je a dala od zagro¿eñ.Skinieniem d³oni wezwa³ dwu gwardzistów, by towarzyszyli jemu, Gaminie izwiadowcy, po czym ca³a pi¹tka ruszy³a pieszo w kierunku wyznaczonym przezKeshanina.Szli wolno, bo s³oñce ukry³o siê ju¿ tymczasem za krawêdzi¹horyzontu.Gdy dotarli wreszcie do odleg³ego krañca jaru, niebo przybra³o barwêo³owiu, ca³a zaœ pustynia, sk¹pana w œwietle odbitym od chmur i odleg³egomorza, zamieni³a siê w krainê szkar³atu i ró¿u.W gêstniej¹cym szybko mrokuus³yszeli dŸwiêki dochodz¹ce z obozowiska handlarzy niewolników i Jamesrozejrza³ siê niespokojnie, sprawdzaj¹c, czy ktoœ z jego towarzyszy za bardzosiê nie oddali³.I us³ysza³ bezg³oœne s³owa, wypowiadane przez Gaminê:Kochany.wyczuwam tam wielu ludzi.Jest tam Borric?, spyta³ w myœli.Nie mam pojêcia, odpowiedzia³a.Aby siê upewniæ, muszê odejœæ bli¿ej.James z³apa³ zwiadowcê za ramiê.- Mo¿emy podejœæ bli¿ej? - spyta³ szeptem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl