[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wczasie tych wszystkich lat, kiedy Norrec walczy³ dla tego lub innego pana,zdarzy³o mu siê podró¿owaæ w znacznie gorszych warunkach, nawet w zadymceœnie¿nej.Jednak ten sztorm nie mia³ sobie równych.Pozostawa³o tylko modliæsiê, ¿e ucichnie, gdy „Ognisty Jastrz¹b" dop³ynie do Lut Gholein.Za³o¿ywszy, rzecz jasna, ¿e statek w ogóle dop³ynie do portu.Silny deszcz ogranicza³ widzialnoœæ, choæ na samym statku ani miêdzy falami nieby³o niczego, co warto by³oby ogl¹daæ.Norrec musia³ wci¹¿ mrugaæ, aby usun¹ælej¹c¹ siê do oczu wodê i móc dostrzec cokolwiek w odleg³oœci kilku jardów.Kajuta nigdy nie wydawa³a siê tak odleg³a, jak w tej chwili.Ciê¿ar zbroi tak¿erobi³ swoje, metalowe p³yty wydawa³y siê byæ dwa razy ciê¿sze.Norrecprzynajmniej nie musia³ martwiæ siê o jej czyszczenie - zaklêcia Bartucasprawia³y, ¿e by³a tak czysta, jak w chwili, kiedy j¹ za³o¿y³.Nie po raz pierwszy Norrec zatrzyma³ siê.Kln¹c pogodê, wyprostowa³ siê iprzetar³ oczy, aby zobaczyæ, jak daleko znajduje siê od drzwi kajuty.Mroczna postaæ patrzy³a na niego z rufowej czêœci przejœcia.- Casco? - zawo³a³ i zda³ sobie sprawê, ¿e ze swoj¹ nog¹ kapitan nie pokona³bytak szybko drogi na rufê.Co wiêcej, postaæ by³a wy¿sza od ¿eglarza i nosi³ap³aszcz z poszerzanymi ramionami podobny do tych, jakie nosili Yizjerei.Podobny do p³aszcza Fauztina.Zrobi³ krok do przodu, usi³uj¹c lepiej przyjrzeæ siê postaci.Wydawa³a siê onaw po³owie zas³oniêta i Norrec zastanawia³ siê, czy to, co widzi nie jest tylkoproduktem jego zmêczonego umys³u.- Fauztin? Fauztin? Cieñ nie odpowiedzia³.Norrec zrobi³ nastêpny krok do przodu - i nagle w³osy na karku stanê³y mu dêba.Obróci³ siê.Druga, nieco ni¿sza postaæ stoj¹ca obok dziobu pojawia³a siê i znika³a, jejszczup³a sylwetka wskazywa³a na akrobatê lub z³odzieja.Coœ podobnego dopodró¿nego p³aszcza ³opota³o na wietrze, zas³aniaj¹c szczegó³y, ale Norrecwyobrazi³ sobie martw¹ twarz z zastyg³ym uœmiechem i g³owê przechylon¹ podk¹tem z powodu z³amania karku.- Sadun? - wykrztusi³.Jego rêce lekko zadr¿a³y.Norrec spojrza³ na dó³, z trudem dostrzegaj¹cdelikatn¹ czerwon¹ aurê dooko³a nich.Piorun uderzy³ tak blisko, ¿e na chwilê oœwietli³ ca³y statek, a og³uszonywojownik gotów by³ przysi¹c, ¿e trafi³ w „Ognistego Jastrzêbia", ale nie zrobi³statkowi ¿adnej krzywdy.Na chwilê Norreca otoczy³a oœlepiaj¹ca jasnoœæsprawiaj¹c, ¿e zapomnia³ o dwóch zjawach.Jego wzrok wreszcie wróci³ do normalnoœci.Mrugaj¹c, wojownik popatrzy³ wstronê dziobu i steru: po dwóch cieniach nie zosta³o ani œladu.- Sadun! Tryst! - wykrzykn¹³ przera¿ony wojownik.Obracaj¹c siê ku sterowi,wrzasn¹³ - Fauztin!Tylko sztorm mu odpowiedzia³, atakuj¹c ze wzmo¿on¹ furi¹.Nie chc¹c siê poddaæ,Norrec ruszy³ z powrotem w stronê dziobu, wykrzykuj¹c imiê Saduna.Wyszed³ naotwarty pok³ad, rozgl¹daj¹c siê dooko³a.Nawet on sam nie wiedzia³, dlaczegochcia³ siê zmierzyæ ze swoimi martwymi towarzyszami.Przeprosiæ ich? Wyjaœniæ?Jak móg³ to zrobiæ, nawet wiedz¹c, ¿e to zbroja ich zabi³a.Przecie¿ wojownikwci¹¿ obwinia³ siê o to, ¿e nie pos³ucha³ Fauztina tych kilka cennych sekundwczeœniej.Gdyby to zrobi³, nie by³oby go tutaj.- Tryst! Niech ciê! Jeœli jesteœ prawdziwy.jeœli jesteœ gdzieœ tutaj.przyjdŸ do mnie! Przepraszam! Przepraszam!Czyjaœ d³oñ spad³a na jego ramiê.- Kogo wo³a? - zapyta³ natarczywie Casco - Co teraz przyzywa?Nawet w zapadaj¹cym mroku i ulewnym deszczu Norrec zobaczy³ strach w wodnistychoczach kapitana.Wed³ug niego, pasa¿er zupe³nie oszala³ lub zamierza³ przyzwaænowe demony.Oba warianty tak samo przera¿a³y ¿eglarza.-Nikogo.nic!- ¯adnych demonów?- ¯adnych.Ani jednego.- Przeszed³ obok kapitana, pragn¹c tylko odpoczynku,lecz nie w swojej kajucie.Spogl¹daj¹c na zaskoczonego i sfrustrowanegokapitana, Norrec spyta³:- Czy na dole s¹ hamaki dla za³ogi?Casco pokiwa³ ponuro g³ow¹.Prawdopodobnie on spa³ w kajucie obok i niepodoba³o mu siê to pytanie.Nie doœæ, ¿e musia³ dzieliæ statek z osob¹przywo³uj¹c¹ piekielne istoty, to teraz ten w³adca demonów chcia³ spaæ w jegopobli¿u.Casco bez w¹tpienia s¹dzi³, ¿e gdy siê tak stanie, pod pok³adem bêd¹ spacerowaæró¿ne potwory.- Bêdê spa³ w jednym z nich.- Nie zwracaj¹c uwagi na to, co czu³ w tymmomencie kapitan, Norrec zszed³ pod pok³ad.Byæ mo¿e bitwa z piekielnymbehemotem wyczerpa³a go tak, ¿e obudzi³a poczucie winy za œmieræ towarzyszy.Towydawa³o siê bardzo prawdopodobne, tak jak to, ¿e wyobrazi³ sobie Fauztina wdokach Gea Ku³.Ich okaleczone cia³a nadal spoczywaj¹ w grobowcu, a¿ do chwili,gdy odnajd¹je nastêpni poszukiwacze skarbów.Gdy otrz¹sn¹³ siê z deszczu i ruszy³ na poszukiwanie hamaków, przysz³a mu dog³owy pewna myœl.Norrec popatrzy³ na swoje odziane w rêkawice d³onie, poruszy³palcami, które teraz by³y pos³uszne jego woli.Jeœli to wszystko by³o tylkojego wyobra¿eniem, jeœli na pok³adzie nie spotka³ cieni Fauztina i SadunaTrysta, to dlaczego jego rêkawice œwieci³y, choæby przez chwilê?* * *W œrodku nocy armia Augustusa Malevolyna wkroczy³a na rozleg³¹, przera¿aj¹c¹pustyniê Aranoch.Wielu z nich nie oczekiwa³o tego marszu, ale dostali rozkaz inie mogli zrobiæ nic innego, jak tylko go wykonaæ.Nie porusza³a ichœwiadomoœæ, ¿e wielu z nich padnie, nim dotr¹ do celu - zak³adaj¹c, ¿e tymcelem by³o Lut Gholein.Ka¿dy mia³ nadziejê, ¿e to w³aœnie on bêdzie jednym ztych szczêœliwców, którzy prze¿yj¹ i po³o¿¹ rêkê na czêœci skarbów portowegokrólestwa.Na czele armii jecha³ sam genera³, dumnie nosz¹c he³m Bartuca.Wyczarowanaprzez Galeonê blada kula œwiat³a p³ynê³a przed nim, oœwietlaj¹c drogê jegowierzchowcowi.To, ¿e przy okazji by³ doskona³ym celem dla ró¿nych zabójców, wnajmniejszym stopniu nie porusza³o Malevolyna.Odziany we w³asn¹ zaklêt¹ zbrojêi ze staro¿ytnym he³mem, genera³ chcia³ pokazaæ swoim ludziom, ¿e nie boi siêniczego i nic nie jest w stanie go pokonaæ.Obok swego ukochanego jecha³a Galeona, na zewn¹trz nie przejmuj¹ca siê niczym,ale przez ca³y czas po kryjomu wykorzystuj¹ca swoje moce do wykrywaniajakichkolwiek zagro¿eñ dla pochodu.Za wiedŸm¹ jecha³ kryty wóz ze zwiniêtymnamiotem Malevolyna, jego wyposa¿eniem oraz - jakby za³adowanym w ostatniejchwili - kufrem Galeony.- Wreszcie.zbroja bêdzie moja - mrucza³ genera³, patrz¹c w ciemnoœæ - Ju¿mogê wyczuæ jej bliskoœæ! Gdy j¹ zdobêdê, bêdê mia³ wszystko! Gdy j¹ zdobêdê,bêdê dowodzi³ hordami demonów!Galeona zastanowi³a siê, po czym oœmieli³a siê zapytaæ:- Czy jesteœ pewien, ¿e zapewni ci to wszystko, mój generale? To prawda, he³mjest zaczarowany, a powiada siê, ¿e zbroja jest ob³o¿ona jeszcze wiêksz¹iloœci¹ zaklêæ, ale jak do tej pory ten he³m nas zbija³ z tropu! A jeœli zbrojabêdzie dzia³aæ tak samo? Oby nie, ale tajemnice Bartuca mog¹ od nas za¿¹daæwiêcej ni¿ mo¿emy.- Nie! - krzykn¹³ na ni¹ tak gwa³townie, ¿e jad¹ca tu¿ za nimi stra¿ wyci¹gnê³amiecze s¹dz¹c, ¿e czarodziejka zamierza zdradziæ ich dowódcê.AugustusMalevolyn kaza³ im schowaæ broñ, po czym spojrza³ na Galeonê.- Tak siê nie stanie, moja droga! He³m ukaza³ mi wizje pe³ne chwa³y, to napewno cieñ Bartuca wzywa mnie, abym doda³ swoje zwyciêstwa do jego! W ka¿dej ztych wizji widzia³em po³¹czon¹ moc zbroi i he³mu! Duch krwawego w³adcy wci¹¿¿yje w jego zbroi i pragnie, abym to ja jako wybrany œmiertelnik podniós³ jegosztandar! - Wskaza³ na pustyniê -W przeciwnym razie, dlaczego g³upiec, który j¹nosi, pod¹¿a³by w nasz¹ stronê? Bo tak zosta³o mu przeznaczone! Mówiê ci,zostanê dziedzicem Bartuca!WiedŸma skuli³a siê, zaskoczona jego wybuchem.- Rzek³eœ, mój generale.Malevolyn nagle siê uspokoi³, a pe³en samozadowolenia uœmiech pojawi³ siê najego twarzy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl