[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tak jedynie przeszkadza³yby im w walce, a wszystko, co dzia³o siê wKoloseum nie mog³o wyjœæ poza nie.Nie musieli wiêc obawiaæ siê, ¿e ktoœ ichzaatakuje na zewn¹trz, lub bêdzie wraca³ do tej sprawy.Kiedy Harry œci¹gn¹³ p³aszcz, Carmen gwizdnê³a przeci¹gle.Ch³opak mia³ nasobie bojówki moro, czarny bezrêkawnik i glany okute metalem.Na g³owiezawi¹zan¹ mia³ czerwon¹ bandamê, spod której wystawa³y wij¹ce siê kosmyki.Dziewczyna stwierdzi³a, ¿e ch³opakowi brakowa³o jedynie kolczyka i wtedywygl¹da³by jak stuprocentowy buntownik.- Mamy ju¿ kolejnych odwa¿nych! – zakrzykn¹³ starszy gladiator.Krytycznymwzrokiem spojrza³ na stoj¹cych przed nim m³odzików.By³ pewien, ¿e byli m³odsiod szczurów.– Rose i Furia! Wybierzcie broñ – powiedzia³ ju¿ ciszej.- Ró¿d¿ki – stwierdzi³a bez namys³u Carmen.– Reszta wyjdzie w praniu.S¹jakieœ zasady?- ¯adnych zaklêæ uœmiercaj¹cych.Carmen zrobi³a minê zbitego psiaka, ale skinê³a g³ow¹.Wymamrota³a coœ, cobrzmia³o, jak: “A tak chcia³am wypróbowaæ tego Moriatusa”.Carmen i Harry weszli na arenê.Przez chwilê mierzyli siê wzrokiem ze swoimiprzeciwnikami.Ci ostatni sprawiali wra¿enie pewnych siebie.Zaatakowali bez ostrze¿enia.Cruciatusami.Dziewczyna odskoczy³a, a ch³opakjedynie uœmiechn¹³ siê ironicznie.Odpowiedzia³ Torment¹, a Carmen pos³a³a wich stronê Czarn¹ Strza³kê.Obronili siê i znowu zaatakowali.Walka trwa³a ju¿ dobre pó³ godziny i nigdzie nie by³o widaæ zwyciêzców.Zgromadzeni na widowni ludzie zaczêli siê ju¿ niecierpliwiæ.- Zmiana broni – krzyknê³a Carmen w stronê swojego partnera i przywo³a³a dosiebie miecz.Ch³opak zrobi³ to samo.Harry poczu³ metal w swojej zaciœniêtej d³oni.Jego oczy zaœwieci³y siêdiabolicznie.Znów czu³ to, co za ka¿dym razem, kiedy walczy³, kiedy chcia³zabijaæ.Prze jego ¿y³y przep³ynê³a potê¿na dawka mrocznej energii.W³osych³opaka lekko zawirowa³y, kiedy magia wydosta³a siê na zewn¹trz.To samo dzia³o siê z Carmen.Jej czarne w³osy falowa³y w rytm nies³yszalnejmuzyki.Ka¿dy jej ruch by³ wykonany z gracj¹ wili i sprytem wampira.Wirowa³apo arenie jak baletnica.Zdawa³o siê, ¿e dziewczyna nie walczy, lecz tañczy.Ciosy jakie zadawa³a mieczem by³y proste i skuteczne.By³y gladiator patrzy³ na to wszystko ze zdziwieniem, ale i szacunkiem.Jeœliktoœ umia³ przywo³aæ miecz, to znaczy³o, ¿e by³ naprawdê œwietnym wojownikiem.Jeœli jednak walczy³ wampirzym mieczem, to znaczy³o, ¿e by³ naprawdê potê¿ny.Ach³opak, który skaka³ po arenie bez w¹tpienia potrafi³ siê biæ.Czarnow³osy i zielonooki.Ubrany na mugolsk¹ mod³ê, ale z pirack¹ elegancj¹.By³ wysportowany i szybki.Atakowa³ podstêpnie jak w¹¿, ale z si³¹ i odwag¹lwa.By³ kompletnym przeciwieñstwem dziewczyny, która sprawia³a wra¿enie, jakbywalka by³a dla niej dobr¹ zabaw¹, czymœ tak normalnym jak niedzielny spacer.Onwalczy³ jak prawdziwy wojownik.By³ skupiony i nie dawa³ siê rozproszyæ.Zdawa³o siê, ¿e dopiero teraz zacz¹³ siê nakrêcaæ.Dla by³ego gladiatora szczêk metalu uderzaj¹cego o metal by³ najpiêkniejsz¹muzyk¹.Wiêkszoœæ zgromadzonych traktowa³a takie walki jak rozrywkê, ale dlaniego by³o to niemal jak praca.Wychowa³ siê na Nokturnine i, mimo i¿ chodzi³do Hogwartu, to nigdy jakoœ nie zamierza³ rezygnowaæ z ulicznych walk.Kocha³walkê, mia³ j¹ niemal we krwi.By³ wampirem, który zosta³ przemieniony dlaciemnoœci gdy skoñczy³ dwadzieœcia lat.Jednak jego dusza pozosta³a ludzk¹, taksamo jak serce.Walka skoñczy³a siê zwyciêstwem Furii i Rose.Wampir musia³ przyznaæ, ¿e niespodziewa³ siê tak spektakularnego zwyciêstwa po zwyk³ych dzieciakach, któreby³y ubrane zbyt dobrze, jak na szczury.- Mamy nowych mistrzów – og³osi³ zgromadzonym ludziom.– Czy jest ktoœ, ktochce rzuciæ im wyzwanie?Nikt jakoœ nie mia³ na to ochoty.Wszyscy dok³adnie widzieli, co potrafi¹ ciludzie, bo dzieciakami nie mo¿na by³o ich nazwaæ.Kiedy po piêtnastu minutachnikt siê nie zg³osi³ gladiator wszed³ na arenê.- Jako sêdzia mam prawo walczyæ, co te¿ z chêci¹ uczyniê.Jednak¿e bêdê walczyæjeden na jednego.Z tob¹, ch³opcze – zwróci³ siê do Harry’ego.– Wybierzswojego sekundanta.Harry rozejrza³ siê dooko³a udaj¹c g³êbokie zamyœlenie.Spojrza³ na Carmen, aleta pokrêci³a g³ow¹.By³a ju¿ zmêczona.W koñcu czterdziestopiêciominutowa walkaz wilko³akami to nie przelewki.- Pozwoli pan, ¿e sprawdzê, czy mój sekundant nie jest zbyt pijany?Mê¿czyzna skin¹³ g³ow¹ i patrzy³ na oddalaj¹cego siê ch³opaka.Sam te¿ musia³znaleŸæ sobie zastêpcê.Jego wzrok od razu pad³ na siedz¹cego w ostatnimrzêdzie cz³owieka.Skin¹³ na niego, ten tylko uœmiechn¹³ siê krzywo i szybkimkrokiem podszed³ do gladiatora.Mimo i¿ by³ on aurorem, to nie przejmowa³ siêprzepisami i potrafi³ walczyæ zarówno w ulicznych walkach, jak i regularnejbitwie.Po chwili Harry wróci³ prowadz¹c za sob¹ zakapturzon¹ postaæ.Szata by³a takskrojona, ¿e nie da³o siê poznaæ p³ci osobnika.Ch³opak spojrza³ z nienawiœci¹na sekundanta swojego przeciwnika.Doskonale pamiêta³ tê twarz.Nie da siêzapomnieæ kogoœ, kto na policzku ma znamiê w kszta³cie kruka.Uk³onili siê sobie.Rozpoczê³a siê walka.Zaklêcia œmiga³y we wszystkie strony,niektóre by³y tak silne, ¿e potrafi³y zachwiaæ ochron¹, jak¹ tarcza kopu³owadawa³a widzom.Wszyscy byli pewni tylko jednego.Tego pojedynku nie zapomn¹ dokoñca swoich dni.Harry opada³ z si³.Jego przeciwnik mia³ nad nim przewagê zarówno fizyczn¹, jaki wiêksze doœwiadczenie.W koñcu nie zostaje siê gladiatorem za ³adny uœmiech.Mê¿czyzna zadawa³ ciosy silniejsze ni¿ w przypadku normalnego cz³owieka.Zpewnoœci¹ musia³ mieæ w sobie jak¹œ domieszkê krwi wampira, w koñcu byli onidoskona³ymi szermierzami.Harry zmaterializowa³ na prawej rêce rêkawicê ze smoczej skóry nabijan¹æwiekami.Gladiator by³ tym faktem tak zaaferowany, ¿e nie zd¹¿y³ uskoczyæprzed piêœci¹ lec¹c¹ w stronê jego twarzy.Zdawa³oby siê, ¿e w ostatnimmomencie Harry wyhamowa³ d³oñ i zamiast ni¹ uderzy³ ³okciem.Mê¿czyznêzamroczy³o na chwilê, ale zaraz odzyska³ panowanie nad sob¹.Harry na migipokaza³, ¿e schodzi z areny, ustêpuj¹c miejsca sekundantowi.Tym razem na scenê wkroczy³a postaæ odziana w czerñ.Jednym zgrabnym ruchemodrzuci³a pelerynê.Oczom wszystkich ukaza³a siê drobna twarz Yennefer.Dziewczyna uœmiechnê³a siê delikatnie przywo³uj¹c swój orê¿.Gladiator zblad³, kiedy zobaczy³ uœmiechniêt¹ æwieræwilê.- Vipera – sykn¹³.- W rzeczy samej, Loki.Mam nadziejê, ¿e nie uciekniesz z krzykiem, bo wtedy doakcji ruszy Furia i zabije twojego sekundanta.- Nie odwa¿y siê zabiæ aurora – wydysza³ Loki miêdzy kolejnymi ciosami.- Dla Furii to zwyk³a gnida.Maj¹ prywatne porachunki.Nie zdziw siê, jeœlikiedyœ znajdziesz g³owê Kruka na wycieraczce.Zaatakowa³a z pó³ obrotu wyszarpuj¹c z kieszeni spodni ró¿d¿kê.Rzuci³aTormentê i Cruciatusa.Mê¿czyzna unikn¹³ obu p³omieni i wyprowadzi³ ciêcie nap³ask, na wysokoœci szyi Vipery.Kobieta uchyli³a siê i podciê³a wampirowinogi.Gdy siê przewróci³ usiad³a na nim i przy³o¿y³a mu ró¿d¿kê do g³owy.- Poddajesz siê, czy bawisz siê dalej?- Jak zawsze pewna siebie – warkn¹³, zrzucaj¹c j¹ z siebie.Do Harry’ego podeszli Didi i Dexter.Podali mu butelkê zwyk³ej wody.Harryprzyjrza³ im siê uwa¿niej.Teraz mia³ ju¿ pewnoœæ, ¿e widzia³ ich wczeœniej.- By³eœ naprawdê niez³y – odezwa³ siê blondyn.– Kim jesteœ? Nie widzieliœmyciê tu wczeœniej.- Bo jestem tu pierwszy raz – mrukn¹³ Harry - a nawet gdybym by³ tu wczeœniej,to bym siê nie chwali³.Wy te¿ nie mówiliœcie, ¿e jesteœcie szczurami [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl