[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wik-kergaku wszystko by³o inaczej.P³ynêli po morzu, a nie w g³êbinie, wpowietrzu ha³asowa³y podlatuj¹ce blisko ptaki, ca³a ³Ã³dŸ skrzypia³a przyrozwijaniu wielkiego ¿agla i ³apaniu weñ wiatru.Nie by³ tu og³upia³ympasa¿erem, ale uczestniczy³ aktywnie w rejsie.Nigdy nie brakowa³o wody dowyczerpywania, nigdy te¿ nie nudzi³o go obs³ugiwanie pompy i patrzenie natryskaj¹cy za burtê strumyczek.Zastanawia³ siê nad jej konstrukcj¹, ale niemóg³ do koñca rozgryŸæ zagadki.Mia³o to coœ wspólnego z powietrzem, ale niemia³ pojêcia dok³adnie co.W koñcu przesta³ siê zastanawiaæ - wiedzia³ tylko,i¿ naciskaj¹c na ramiê pompy czerpie wodê spod stóp i wysy³a j¹ do oceanu.Ustawianie ¿agla by³o mniej tajemnicze.Czu³ wiatr na twarzy, widzia³, jakwype³nia skórzan¹ p³achtê, dostrzega³ napiêcie plecio­nych lin przenosz¹cychsi³ê wiatru na ikkergak.S³uchaj¹c uwa¿nie poleceñ nauczy³ siê ci¹gn¹æ w³aœciweliny i wi¹zaæ wêz³y utrzymu­j¹ce je w odpowiedniej pozycji.Odbywa³ nawetwachty przy rumplu.Potrzebowali go, bo ¿egluga trwa³a w noc i dzieñ,przenosz¹c ich z zimy w wiosnê.Nie sterowa³ w nocy, bo nie potrafi³ jeszczekierowaæ ³odzi¹ reaguj¹c rumplem na odczuwane na twarzy po­wiewy wiatru.Wdzieñ jednak, przy dobrym, sprzyjaj¹cym wietrze, umia³ utrzymywaæ ikkergak nakursie równie dobrze jak ka¿dy Paramutanin.Ikkergak by³ ciekaw¹, przemyœlan¹ konstrukcj¹.Jego zewnêtrzna skóra, choæwielka, pochodzi³a z jednego ularuaqa i Kerrick zasta­nawia³ siê, jak mo¿ewygl¹daæ tak ogromne zwierzê.Skóra rozpiêta by³a na szkielecie z cienkichlistew mocnego drzewa, by³o ich wiele, krzy¿owa³y siê z sob¹, ³¹czy³y jeskórzane rzemyki.Pod pewnym wzglêdem czu³ siê jak w uruketo, bo elastyczneburty ugina³y siê pod wp³ywem ruchów ikkergaka na falach, zapada³y siê iwzdyma³y jakby w oddechu.Armun o wiele lepiej znosi³a drogê na po³udnie w du¿ym ikkergaku ani¿eli rejsna pó³noc, który odby³a w ma³ej ³Ã³dce.Ruchy by³y teraz ³agodniejsze i ju¿ niechorowa³a.Dni stawa³y siê coraz cieplejsze, mia³a ju¿ doœæ lodu i œniegu.Ba³asiê jednak, by ch³opcy nie wpadli do wody i obserwowa³a bacznie ich zabawy.Mimo to w pewnej chwili Harl straci³ równowagê i wylecia³ za burtê.KrzykiArmun zaalarmowa³y sternika, który zawróci³ ikkergak, ¿agiel za-³opota³, aKalaleq rzuci³ linê przestraszonemu ch³opcu.Trwa³o to chwilê, powietrze wubraniu unosi³o Harla na powierzchni, a gdy ociekaj¹c wod¹, znalaz³ siê napok³adzie, wszyscy Paramutanie pok³adali siê ze œmiechu.Po tej przygodzie by³znacznie ostroŸniejszy, nawet Arnwheet bardziej uwa¿a³, gdy zobaczy³, jak jegoprzyjaciel znikn¹³ w morzu.Paramutanie byli dobrymi rybakami, ich wêdki wisia³y za burt¹ niemal stale.Haczyki wyciête by³y z dwóch kostek, jednej zaostrzo­nej na koñcu, drugiej zotworem na linkê, po³¹czonych razem wi¹­zad³em.Na wêdce by³y trzy, czterytakie haczyki, przynêtê stano­wi³y kawa³ki skóry pomalowane na ¿Ã³³to iczerwono.Za ciê¿arek s³u¿y³ du¿y od³amek ska³y z wydr¹¿on¹ dziur¹, przez któr¹przecho­dzi³a bardzo d³uga lina.Ciê¿arek wyrzucano za burtê i popuszczanolinkê.Po wyci¹gniêciu czêsto obci¹¿a³y j¹ ryby.Zdobycz by³a, oczy­wiœcie,poch³aniana na surowo, tak jak miêso jedzone przez Paramutanów; Tanu dawno ju¿siê do tego przyzwyczaili.Wodê przechowywano w skórach, czêsto uzupe³niano j¹ w stru­mieniach wpadaj¹cychdo morza.Wybrze¿e pokryte by³o teraz œwie­¿¹ traw¹, na drzewach rozwija³y siêœwie¿e liœcie.Szybciej, ni¿ s¹­dzili, dop³ynêli do ujœcia wielkiej rzeki,gdzie obozowa³y sammady w czasie wêdrówki na po³udnie.Tanu cieszyli siêciep³em, ale Paramutanom by³o coraz trudniej oddychaæ.Dawno ju¿ zrzuciliwszyst­kie skóry i usi³owali, jak tylko mogli, chroniæ siê przed s³oñcem, leczmimo to ich miêkka, brunatna sierœæ stale lœni³a od potu.Coraz rza­dziej siêœmiali.Po upalnym, s³onecznym dniu, wieczorem Kalaleq odci¹gn¹³ Armun na bok.Siedzia³ skulony, wyczerpany, wachluj¹c siê rozczapierzonym ogonem.- Musisz nauczyæ siê prowadziæ ikkergak i upewniæ siê, czy po­trafi¹ to inniErqigdlit, gdy¿ nadesz³a pora odejœcia Paramutanów.Zostawiamy ciê,umieramy.- Nie mów tak! - krzyknê³a przera¿ona, bo wiedzia³a, ¿e œmieræ zawsze czai siêw pobli¿u, gotowa zjawiæ siê po przywo³aniu.- Mê­czy was ciep³e powietrze;wyl¹dujemy, a wy wrócicie na pó³noc.Paramutanie od wielu dni cierpieli z powodu upa³u, lecz mimo to nalegali, bydalej p³yn¹æ.Nie zgodzili siê na l¹dowanie i powrót ikkergaku na pó³noc.Armunczu³a, ¿e trzeba coœ postanowiæ, gdy niespodziewanie decyzja zapad³a bez jejudzia³u.¯agiel nagle za³o-pota³, ikkergak skrêci³ i zapad³ siê w wodê.Sterowa³ teraz Kerrick, naciskaj¹c mocno na rumpel wskazywa³ na brzeg ikrzycza³.Byli tu¿ za przybojem, mijali d³ug¹ pla¿ê ci¹gn¹c¹ siê w obie strony a¿ dohoryzontu.Przyp³yw ods³oni³ piasek, g³adki i równy, na którym le¿a³ ciemnyprzedmiot wskazywany przez Kerricka.Wy­gl¹da³ jak szara ska³a.Armun nierozumia³a, czym Kerrick siê przej­muje.Zrozumia³a dopiero wtedy, gdy wci¹gnê³apowietrze.Mastodont.By³ martwy.Skierowali ikkergak na pla¿ê w pobli¿u cia³a.Kerrick pierwszy wyskoczy³ nabrzeg, brn¹³ przez przybój ku wielkiemu, zastyg³emu kszta³towi.Tr¹ba le¿a³a wwodzie, unoszona przez fale.Kerrick znikn¹³ na chwilê za cielskiem mastodonta,pojawi³ siê z powrotem z twarz¹ posêpn¹ jak œmieræ.Pokaza³ strza³kê Yilanèwyci¹gniêt¹ z pomarszczonego boku zwierzêcia.- Musicie wracaæ - krzyknê³a w jêzyku Paramutanów Armun, jej g³os dr¿a³ zestrachu.- P³yñcie na pó³noc, ca³¹ noc, nie zatrzymujcie siê.My ruszamy w g³¹bl¹du, z dala od oceanu.Chwyci³a Arnwheeta, a Harl wyskoczy³ z pluskiem do wody.Ortnar zszed³ z trudemz dziobu.Armun wyt³umaczy³a przera¿onym Paramutanom, co siê sta³o.Mówi³abardzo szybko.- By³y tu te stworzenia, o których wam opowiada³am, murgu.Uderzy³y z morza, zpo³udnia.Bêdziecie bezpieczni, jeœli wrócicie na pó³noc.- Mastodont wyszed³ stamt¹d - powiedzia³ Kerrick, wskazuj¹c na drzewa zawydmami.- Œlady s¹ jeszcze widoczne.Maj¹ dwa, trzy dni.Powiedz Kalaleqowi,by wy³adowa³ nasze rzeczy.Ka¿ im odp³yn¹æ.Martwe cia³o mastodonta rozstrzygnê³o dotychczasowe spory.- Powrócimy - zgodzi³ siê Kalaleq, nie mog¹c ukryæ w g³osie lêku [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl