[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przestrzeñ mieszkalna na dziobie wygl¹da³a na niewielk¹, wporównaniu z silnikami i zapasowymi zbiornikami paliwa na rufie.Naje¿onyb³yszcz¹cymi antenami i urz¹dzeniami nas³uchowymi, statek taki stanowi³ oko iucho floty.Œlizg, b³yskaj¹c p³omieniami wstecznego odrzutu, zwolni³ i zatrzyma³ siê tu¿obok œluzy powietrznej.Jej zewnêtrzny luk by³ otwarty, a tu¿ nad nim widnia³namalowany olbrzymimi literami symbol identyfikacyjny: IP256.Jan odpi¹³ pasy,odepchn¹³ siê od fotela i poszybowa³ wolno w kierunku luku.Po wp³yniêciu doœrodka œluzy z³apa³ siê za jeden z uchwytów, a woln¹ rêk¹ pomacha³ w stronêpilota œlizgu.Wreszcie nacisn¹³ przycisk i luk zewnêtrzny z cichym pomrukiemzamkn¹³ siê.Chwilê trwa³o wyrównywanie ciœnieñ pomiêdzy œluz¹ powietrzn¹ a reszt¹ statku, apotem luk wewnêtrzny otworzy³ siê automatycznie.Jan zdj¹³ he³m i wp³yn¹³ doœrodka.Kulista komora, najwidoczniej przestrzeñ mieszkalna, nie mog³a mieæwiêcej jak trzy metry d³ugoœci i tyle samo wysokoœci."Oko³o dziewiêciu metrówszeœciennych przestrzeni ¿yciowej dla dwu ludzi pomyœla³ Jan.Cudownie."Dowództwo Floty nie poœwiêca³o zbyt wiele uwagi wygodzie w³asnych za³Ã³g.Nagle w okr¹g³ym w³azie po przeciwnej stronie kabiny ukaza³a siê twarz.Jak Janze zdumieniem spostrzeg³, mê¿czyzna po drugiej stronie musia³ tkwiæ zawieszonydo góry nogami.-Nie wydajesz siê byæ szczególnie rozgarniêty, techniku.Bez w¹tpienia by³ tokapitan Lastrup we w³asnej osobie.Przy ka¿dym s³owie w stronê Jana mknê³ykropelki œliny.Przestañ ju¿ fruwaæ dooko³a i z³aŸ na dó³.-Tak jest, sir odpar³ s³u¿biœcie Jan.W dwie godziny po odcumowaniu i starcie, Jan zacz¹³ ju¿ serdecznie nie znosiætego cz³owieka.A gdy po przesz³o dwudziestu godzinach kapitan zezwoli³wreszcie na chwilê odpoczynku, jego za³ogant czu³ doñ wrêcz nienawiœæ.Po trzech godzinach snu Jana obudzi³ g³oœny brzêczyk.Obola³y i wœciek³y,powlók³ siê do sterowni.-Muszê siê chwilê przespaæ, techniku, a to oznacza, ¿e obejmujesz wachtê.Jako¿e jesteœ zupe³nie niekompetentnym amatorem z rezerwy, nic nie rób i niczegonie dotykaj.Aparatura œwietnie poradzi sobie bez twojej pomocy.Lecz je¿elizobaczysz choæby najmniejsze czerwone œwiate³ko lub us³yszysz brzêczykalarmowy, obudŸ mnie natychmiast.Zrozumia³eœ?-Tak, sir.Ale mogê dokonywaæ odczytu pomiarów, wiem przecie¿.-Czy pyta³em ciê o zdanie? Czy rozkaza³em ci mówiæ? Wszystko, co do mnie mówiszjest dla mnie niczym, ch³opcze.I je¿eli jeszcze raz powiesz coœ ponad "tak,sir", bêdzie to z³amaniem rozkazu i wyci¹gnê z tego konsekwencje.Chcia³eœ wiêccoœ powiedzieæ?Jan by³ zmêczony i z ka¿d¹ up³ywaj¹c¹ minut¹ coraz bardziej rozdra¿niony.Nieodpowiedzia³ i z przyjemnoœci¹ patrzy³, jak twarz oficera purpurowieje zgniewu.-Rozkazujê ci mówiæ!Jan wolno policzy³ do piêciu, nim odpar³:-Tak jest, sir.By³a to niewielka satysfakcja po obelgach, jakie musia³ znosiæ, ale jak narazie musia³o to wystarczyæ.Jan za¿y³ tabletkê pobudzaj¹c¹ i stara³ siê niepocieraæ bol¹cych, podpuchniêtych oczu.Ca³a sterownia sk¹pana by³a w miêkkiejczerwonej poœwiacie.Ekrany radarów i urz¹dzeñ przeszukuj¹cych przestrzeñ dooko³a statku niewykazywa³y niczego, za wyj¹tkiem pustki.Wyszli ju¿ poza zasiêg ostatnichstacji wczesnego ostrzegania i wkrótce ich raporty stan¹ siê jedynym Ÿród³eminformacji o tym, co dzieje siê w tej cz¹stce kosmosu.I chocia¿ nie otrzyma³od ThurgoodSmythe'a ¿adnych instrukcji, Jan doskonale wiedzia³, jak ma siêzachowaæ w takiej sytuacji.Na pe³nej prêdkoœci pêdzili w stronê nadci¹gaj¹cej floty.Orbituj¹cyradioteleskop wykry³ na swym maksymalnym zasiêgu jakieœ obiekty, których niepowinno tutaj byæ.IP256 by³ w drodze, by wytropiæ coœ, co mog³o byæ jedynieflot¹ rebeliantów.Jan wiedzia³, ¿e nie mo¿e ju¿ sobie pozwoliæ na dalsze irytowanie kapitanaLastrupa.Zaczyna³ ju¿ nawet ¿a³owaæ, ¿e da³ siê ponieœæ nerwom i wywo³a³ têostatni¹ sprzeczkê.Gdy kapitan powróci do sterowni, musi go przeprosiæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]