[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle jej oczy rozszerzyły się.- Czy wie pan, Ŝe pana ręce krwawią? Pitt spojrzał na obtarcia dłoni.- Musiałem się skaleczyć przechodząc przez szyny.Tak zdrętwiałem z zimna, Ŝenawet nie zauwaŜyłem obtarcia.- Proszę siąść przy kominku.- Anna posadziła go na półokrągłej kanapie.- Zrobiępanu opatrunek.Poszła do kuchni, Ŝeby nabrać do miseczki ciepłej wody, po czym wzięła z łazienkiśrodki dezynfekcyjne.- Przyniosę kawę - zaproponował Magee.Owczarek bezmyślnie przyglądał się Pittowi.Tak się przynajmniej Pittowi zdawało,poniewaŜ oczy psa przykrywała gęsta, opadająca sierść.Przyglądał się mieszkaniu.Meble wyglądały na specjalnie zaprojektowane wnowoczesnym stylu.Wszystkie sprzęty, w tym lampy i liczne dzieła sztuki były koloruczerwonego lub białego.Living--room robił wraŜenie zamieszkanego muzeum.PowróciłMagee z dymiącą kawą.W świetle lampy Pitt dojrzał sympatyczną, figlarną twarz.- To pan jest tym sławnym rzeźbiarzem! - przypomniał sobie wreszcie Pitt.Magee roześmiał się.- Obawiam się, Ŝe niektórzy krytycy nie zgodziliby się na to określenie.- Jest pan skromny - rzekł Pitt.- Zdarzyło mi się kiedyś stać w długiej kolejce po to,by obejrzeć pana wystawę w National Art Gallery w Waszyngtonie.- Czy jest pan znawcą sztuki współczesnej?- Jestem zaledwie dyletantem.Ostatnio interesuje się star, maszynami.Zbieram staresamochody i aeroplany.- To była pra\ da.- Zajmują mnie równieŜ lokomotywy parowe.- Tob kłamstwo.- Mamy więc wspólny temat - rzekł Magee - sam jest miłośnikiem starych pociągów.Odwrócił się i zgasił telewizor.- Widziałem pana prywatny parowóz.- Typ Atlantic 4-4-2 - wyrecytował z dumą Magee - w produkowany w ZakładachBaldwina w 1906.Ciągnął „Overlaii Ltd” z Chicago do Council Bluffs w stanie Iowa.Na oweczasy to b|j prawdziwy samochód wyścigowy.- A kiedy ostatnio uruchamiał go pan? - Z wyrazu twar Magee'ego odgadł od razu, ŜeuŜył niefachowego zwrotu.l- Rozpaliłem pod kotłem dwa lata temu, jak tylko ułoŜyłem tj pół mili toru.Przewoziłem sąsiadów i ich dzieci tam i z powrotem mojej prywatnej linii.Po ostatnimzawale musiałem przestać.Odt stoi bezczynnie.Weszła Annie i zaczęła przemywać skaleczenia Pitta.J- Niestety, udało mi się znaleźć tylko jodynę.Będzie pana piekło!Myliła się.Pitt nie odzyskał jeszcze czucia w rękach.Spokojni obserwował zakładaniebandaŜa.Anna odsunęła się i oceniła swojl dzieło.l- Być moŜe nie zasługuje to na specjalną nagrodę dla pielęgniarelf| ale powinno siętrzymać do pańskiego powrotu do domu.- JuŜ mi lepiej - powiedział Pitt.Magee rozsiadł się w fotelu o kształcie tulipana.- Proszę mi powiedzieć, co pana tu sprowadza, panie Pitt? Pitt od razu przeszedł dorzeczy.- Zbieram dane na temat „Manhattan Ltd”.- Rozumiem - odparł Magee, ale widać było, Ŝe nic nie roz mię.- Przypuszczam, Ŝeinteresuje pana raczej jego ostatni kurs historia samej linii.- Tak - przyznał Pitt - wiele aspektów tej katastrofy nigdy niq doczekało sięwyjaśnienia.Korzystam ze starych raportów dziennikar| skich, ale więcej jest tam pytań niŜodpowiedzi.Magee przyjrzał mu się podejrzliwie.- Czy jest pan reporterem? Pitt potrząsnął głową.- Jestem dyrektorem do zadań specjalnych w Agencji Badai Morskich i Podwodnych.- A więc pracuje pan dla rządu?- Rząd mi płaci, to prawda.Ale moje zainteresowanie tragedią mostu Deauville macharakter całkiem prywatny.- Zainteresowanie? Raczej obsesja.Jak inaczej tłumaczyć fakt, Ŝe błąka się pan popolach po ciemku w taki mróz.- Mam bardzo mało czasu - wyjaśniał Pitt cierpliwie.- Jutro rano muszę być wWaszyngtonie.To była jedyna moŜliwość obejrzenia okolic mostu.Zresztą, kiedy się tuznalazłem, było jeszcze widno.Magee uspokoił się.- Przepraszam za podejrzliwość, ale jest pan pierwszym przyby-s/em, który zabłąkałsię w to odludzie.Wyjąwszy paru przyjaciół i wspólników w interesie, większość ludzi sądzi,Ŝe jestem zdziwaczałym odludkiem, dłubiącym swoje rzeźby w zrujnowanym magazynie wewschodniej dzielnicy Nowego Jorku.Lubię tworzyć pozory i cenię samotność.'Gdybymmusiał ciągle mieć do czynienia z chmarą głupków, krytyków i dziennikarzy sterczących podmoimi drzwiami, nigdy bym nic nie zrobił.Tutaj, ukryty w dolinie Hudsonu, mogę spokojnietworzyć.- Jeszcze trochę kawy? - spytała Anna.Zręcznie znalazła okazję, /eby się wtrącić.,- Proszę - odrzekł Pitt.- A moŜe kawałek szarlotki?- Z przyjemnością.Nic nie jadłem od śniadania.- To przygotuję panu coś solidniejszego?- Nie, szarlotka wystarczy.Kiedy wyszła, Magee ciągnął dalej:- Panie Pitt, myślę, Ŝe mriie pan zrozumiał.- Nie mam Ŝadnego powodu, Ŝeby zakłócać pańską prywatność.- Wierzę panu.Pitt stopniowo odzyskiwał czucie w rękach.Bolały go potwornie.Anna przyniosłaszarlotkę.Rzucił się na ciasto jak wygłodniały wiejski parobek.- Jako wielbiciel starych pociągów i mieszkaniec tych okolic - podjął Pitt po chwili -musi pan wiedzieć coś więcej o tej katastrofie niŜ to, co moŜna znaleźć w starych szpargałach.Magee przez dłuŜszy czas wpatrywał się w ogień kominka, po czym rozpoczął zpewnym ociąganiem:- Oczywiście ma pan rację.Badałem trochę dziwne okoliczności związane z katastrofą„Manhattan Ltd”.Głównie lokalne plotki.Miałem szczęście, bo udało mi się rozmawiać zSamem Hardingiem, zawiadowcą stacji, który był na słuŜbie w noc katastrofy; rozmawia) znim na kilka miesięcy przed jego śmiercią w domu starcó w Germantown [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl