[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Burza poobala dęby, naniesie mułu i kamieni i podnosi się wał nie przestępny, strumień życia zatrzymuje się, i to, co powinno płynąć naprzód, cofa się wstecz, rozlewa się szeroko a płytko, i z rzek tworzą się bagniska, moczary, kałuże; taki spokój to powolne niszczenie, zgnilizna, zaraza, w takiej ciszy lęgną się gady.Nad moczarami kilka namiętnych dusz pali się bez celu i bez skutku, jak błędne ognie.I uczeni za brzegi swoich ksiąg nie wychodzą wzrokiem, i ludzie nie umieją się wygrzebać myślą po za koło codziennych zajęć, nie widzą jutra, celu przyszłości; przy odrobinie dobrego bytu materyalnego, jak przy słońcu wyciągają leniwe członki i jak chorzy mówią: lepiej mi dziś.— Taki spokój grzech, taki spokój śmierć, — trzeba rozerwać zapory, zesunąć z drogi zasieki, rzece stojącej, pełnej żółtych szumowin i mętów, wrócić ruch, życie.—Gruzy przysypały tradycyą czynu — trzeba ją odszukać na nowo.Kiedy żydostwo wróciło z niewoli do resztek miasta, szukało także wśród gruzów ognia świętego.I znalazł się stary żyd, który im pokazał to miejsce.U nas starzy stracili pamięć czynu, przeszło więc na młodych, by odszukali ten ogień święty zapału w sercach swoich i przy tem świetle poczęli budować świątynię na nowo.Starym wypadły chorągwie z omdlałych dłoni, pokładli się na nich leniwi i śpią.Taki spokój, to śmierć.Bo są dwie cisze w życiu i w naturze, jedna pozorna, druga rzeczywista, cisza, która pracuje w głębi jak przyroda pod białem nakryciem śniegu — a druga martwota, śmierć.W takiej ciszy posnęli ci starzy.Mająż zgnić pod nakryciem ich ciał narodowe znaki? Nie, na Boga nie! Młodzi nie powinni dopuścić tego, młodzi wyrwą z pod nich te chorągwie i pójdą naprzód.Będzie dużo krzyku — starych przebudzi ten ruch i oburzą się na tych, co im sen mącą.To nic.Starość nie zawsze ma prawo przewództwa, stracili hasło, nie stać ich nie już na czyn, ale na słowo, coby pchnęło młode szeregi naprzód, więc stać się musi zmiana frontu i starzy zostaną w tyle.Światu trzeba dziś młodego ducha, gorącego serca, by nie zesztywniał, nie zamarznął.Tylko młodość zdolna tworzyć wielkie rzeczy bo ma ogień zapału, a nie zna samolubstwa.— Napoleon miał lat 27, kiedy zwycieztwami włoskiemi przeraził Europę, bił się dla Francyi, dla idei wolności i był wielkim.Potem bił się dla siebie, z młodego bohatera stał się tryumfator, despota — i upadł.Słusznie więc zacząć od młodzieży — młodzież to byt nasz, to przyszłość nasza.Chcąc ożywić społeczeństwo, trzeba rozbudzić ducha w młodych, on się udzieli dalej.W młodzieży jest potęga, ale nie w pojedynkach, tylko w łączności — razem.A obok braterstwa — winna być siła moralna, szlachetny ogień w piersiach, któryby wypalił i zniszczył wszelką nieczystość.Na takich fundamentach trzeba budować umiejętność.Nie zapominajmy, że nauka to nie cel życia, ale środek do niego, i nauka nie dla tego samego, który ją posiadł, jeno dla społeczeństwa; trzeba więc myśl jak orła pchnąć w górę, rozpatrzyć się w potrzebach, rozmiarach i drogach tej ludzkości i dopiero utonąć w księgi, a wtedy pył ich nie obsiędzie nas, nie zapleśniejemy; wtedy z pomiędzy ksiąg nie wyjdą wyrobnicy pracujący na chleb, ani uczone półmędrki, ale mędrcy, ludzie czynu.Apostolstwo twoje więc ma piękny, rozległy cel.Grzeszyłbym wstrzymując cię za poły i odradzając choćby jednem słowem.Tobie owszem zachęty potrzeba, bo droga trudna, praca podwójna: nad sobą i nad drugimi, praca w sobie nad doskonaleniem ducha i serca, i praca w społeczeństwie.Jesteś jak żołnierz, który się jeszcze dobrze mustry nie wyuczył, ale mu dowodzić kazano, bo dowódzców nie ma; pracować więc musi ciężko, podwójnie.Trzeba wam przewyższyć starych nauką i zasługą, a zostawić im doświadczenie, z którego się nie nauczyli nic więcej — jak samolubstwa i bezczynności.— Wy ich każdą i bronią pokonać musicie: nauką, pracą, miłością, poświęceniem, wszystkiem, nie zostawieniem żadnej broni, którąby mogli szermować przeciw wam —Widziałem już takich, którzy rzucali się na tę drogę, rozbudzali w innych życie, ale im brakło czasu i siły pracować nad sobą — zostali w tyle, bez stanowiska, bez zatrudnienia, z wielkiemi chęciami, ale małą nauką, i słowo ich straciło potęgę, poszanowanie, w ich chęci nie uwierzono, upadek ich odstraszył innych i zmarnieli.Chcąc przodować, trzeba we wszystkiem stanąć na czele.Mów mało, a czyń wiele.Potęga słowa dziś zużyta i nadużyta, kłamstwo i fałsz i złe słowa fałszować umie, tylko w czynach jest prawda.Słowami odurzysz, ale tylko czynem, przykładem dobrym przekonasz, pociągniesz za sobą.Życie twoje niech będzie czyste jak ogień i gorące jak ogień, niech rozpali innych, wtedy kilku słowami jak młotem uderz w to rozpalone żelazo, a skutek będzie.Idź tą drogą, droga choć przykra ale piękna, droga zasługi.Lecz pierwej przejrzyj do dna twoją duszę, zobacz, co za siła pcha cię w ruch.Jeżeli czujesz w sobie tylko podszepty dumy, jeżeli na tę drogę, wstępujesz z uczuciem tryumfatora dla poklasku, jeżeli podejmujesz pracę, aby potem powiedzieć z dumą: ja to zrobiłem — to zwróć się z tej drogi, póki czas.Bo na tej drodze, obok odrobiny słabych poklasków, będą szepty złych ludzi, oszczerstwo jak gad i ciernie położy ci się pod nogi, ludzie złej woli wyśmieją szyderczym śmiechem twój zapał, najlepsze chęci twoje spotwarzą, zbezczeszczą, oplwają, zdepczą.Trzeba będzie to wszystko znieść, przecierpieć dla zwycięztwa tej idei, której się poświęciłeś.Na to potrzeba nie dumy, ale Chrystusowej pokory, świętej cierpliwości i łagodności; nieraz trzeba ci będzie ciszyć namiętne rozkołysanie rozbolałego serca, przenieść wiele, przebaczyć wiele.Taką jest twoja droga.Jeżeli chcesz znaleźć na niej swoją wielkość, to się wróć, bo tam poniżenie.Bez krzyża zabłądzisz na tej drodze, ludzka złość zburzy żółć w tobie, pluniesz na wszystko, porzucisz zaczętą pracę, zwątpisz, opuścisz ręce i staniesz się mniej użytecznym, niż najlichszy, zwyczajny pracownik — zmarniejesz.—Mnich przestał mówić — młodzieniec nie przerwał milczenia, słuchał jeszcze.— Ktoby mógł zajrzeć teraz do jego duszy, zobaczyłby coś podobnego do przepaści, w którą upadały słowa mnicha; długo powtarzał się łoskot ich uderzeń o ściany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]