[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To jest teraz najważniejsze.- Żylin popatrzył na Jurę i nagle zapytał: - Prawda?- Chyba tak - odparł Jura.To wszystko było słuszne, ale obce.Nie poruszało go.Ta sprawa wydawała mu się beznadziejna albo nudna.Żylin siedział, nasłuchując w napięciu.Jego oczy znieruchomiały.- Co się stało? - spytał Jura.- Cicho! - Żylin wstał.- Dziwne - dodał.Nadal nasłuchiwał.Jura nagle poczuł, jak podłoga leciutko drgnęła pod ich nogami i w tym samym momencie przenikliwie zawyła syrena.Zerwał się i rzucił się do drzwi.Żylin złapał go za ramię.- Spokojnie -rzekł.- Swoje miejsce według instrukcji pamiętasz?- Tak - odpowiedział Jura i wstrzymał oddech.- Obowiązki też? - Żylin puścił go.- Marsz! Jura rzucił się na korytarz.Szedł do przedziału próżniowego, gdzie zgodnie z awaryjną instrukcją miał się znaleźć, szedł szybko, przez cały czas powstrzymując się, żeby nie biec.Stażysta powinien być spokojny, opanowany i zawsze gotów.Ale gdy słyszysz przenikliwe, groźne wycie, gdy statek dygocze niczym ranny, któremu ktoś niezdarnie grzebie palcami w ranie, gdy nie do końca rozumiesz, co masz robić, i zupełnie nie wiesz, co się dzieje… W końcu korytarza rozbłysły czerwone lampki.Jura nie wytrzymał i puścił się biegiem.Odsunął ciężkie drzwi i wpadł prosto do szarego pomieszczenia, gdzie wzdłuż ścian stały szklane zasłony boksów ze skafandrami próżniowymi.Trzeba było podnieść wszystkie zasłony, sprawdzić skafandry, ciśnienie w butlach, zasilanie, przesunąć zamocowanie każdego skafandra w położenie awaryjne i zrobić coś jeszcze… Potem należało włożyć skafander i z odchylonym hełmem czekać na dalsze rozporządzenia.Jura wykonywał to wszystko dość szybko i, jak mu się wydawało, sensownie, chociaż drżały mu palce.Czuł napięcie całego ciała, silne i nieprzyjemne, podobne do nieustępującego skurczu.Syrena umilkła, zapanowała złowieszcza cisza.Jura skończył z ostatnim skafandrem i rozejrzał się.W boksach pod podciągniętymi zasłonami paliło się silne, błękitne światło, błyszczały ogromne skafandry z rozłożonymi rękawami, przypominające okaleczone bezgłowe posągi.Jura wyciągnął i włożył swój skafander.Skafander był sztywny i trochę za duży, było w nim niewygodnie, zupełnie inaczej niż w miękkim skafandrze spawacza.A w tym od razu zrobiło mu się gorąco.Jura włączył odsysacz potu, potem ciężko przestawiając nogi usztywnione grubymi nogawkami, szczękając metalem o metal, podszedł do drzwi.Statek wibrował, było cicho.W korytarzu pod sufitem płonęły czerwone awaryjne światła.Jura przycisnął plecy do futryny drzwi i oparł stopę o przeciwną.Zastawił drzwi i teraz tylko przewracając go można było wejść do przedziału.(Dziwnie się czuł, gdy czytał ustęp w instrukcji o ochranianiu przedziału próżniowego podczas alarmu.Przed kim ochraniać? Po co?).Wejść do przedziału w czasie alarmu miał prawo tylko ten człowiek - członek załogi lub pasażer - którego kapitan osobiście poleci przepuścić.W tym celu w futrynie wmontowany był radiofon, przez cały czas pracujący na częstotliwości kapitańskiego radiofonu.Jura popatrzył na radiofon i przypomniał sobie, czego jeszcze nie zrobił.Pospiesznie nacisnął guzik wezwania.- Słucham - dobiegł go głos Bykowa, jak zawsze skrzypiący i obojętny.- Stażysta Borodin zajął swój posterunek zgodnie z instrukcją - zameldował Jura.- Dobrze - powiedział Bykow i natychmiast się wyłączył.Jura popatrzył ze złością na radiofon i powtórzył skrzypiącym głosem: Dobrze.Drewno, pomyślał i wykrzywił się, wysuwając język.Statkiem wstrząsnęło i Jura omal nie przygryzł sobie języka.Obejrzał się wstydliwie.A jeśli wszystkowiedzący i wszystko przewidujący Bykow specjalnie wstrząsnął statkiem, żeby przytrzasnąć język bezczelnemu stażyście? - pomyślał.Mógł sobie wyobrazić, jak Bykow to robi.Musiał mieć ciężkie życie, pomyślał Jura
[ Pobierz całość w formacie PDF ]