[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nienawidziliście wszystkich, których nie spotkał wasz los.Nie darowaliście Francuzom za to, że uznali naszą wyższość i poddali się wam.Płakałem widząc, jak horda barbarzyńców z zapamiętałą wściekłością burzy Łuk Triumfalny, jak obraca w perzynę Paryż.Poprzysiągłem wtedy, że się zemszczę, że odczekam, aż fala znów się odwróci i wy upadniecie, a my wzrośniemy, zgodnie z odwiecznym prawem.Przysięgłem, że będę czekał, choćby miało to trwać kolejne tysiąclecia, byłem wszak nieśmiertelny.Najpierw jednak chciałem zabijać nowych bogów.Tylko że wtedy ten tchórz, Schwachheit, ukradł nasz najdoskonalszy miecz i uciekł do swojego schronu, jednego z tych, które udało nam się zabezpieczyć przed nową magią.Prawie, jak się okazało.Bo nowi bogowie są cierpliwi, drążą nasze zabezpieczenia jak kropla skałę.A ja okazałem się ostatecznie znacznie mniej cierpliwy niż oni.Zobacz, małpo, upłynęły ledwie dwa stulecia, a ja nie mam już sił czekać! Widzę, że się myliliśmy, że nie da się osiągnąć pełnego zwycięstwa.Że człowiek będzie zawsze walczył ze zwierzęciem i że w chwili największego triumfu zdradziecka natura zawsze znajdzie sposób, by znów skutecznie nas zranić.Cieszę się, że uczestniczyłem w dniach chwały, ale przyznaję, że nie mam sił, by doczekać ich powrotu.Teraz gdy już wysłuchałeś opowieści jednego z ostatnich ludzi, małpo, wiesz, co masz zrobić.– Jeszcze nie.– Ach, moja część umowy! Dobrze, psie! Wiem, że miasta, choć niszczeją straszliwie, bo uważacie je za przeklęte, wciąż jeszcze istnieją.Istnieje więc miasto Krakau.To nie tak daleko na północ stąd.Będziesz tam długo szedł, małpo, ale zapytaj mego sługę, on przekaże ci dokładne wskazówki.Tam będzie zamek, znajdziesz go bez trudu, idąc wzdłuż rzeki.Wyda ci się ogromny, nie sądzę, byś widział kiedykolwiek porównywalną budowlę.Tam mieszka Elza, ona zajmowała się badaniami nad odtwarzaniem DNA i programem Auferstehung.Jeśli ktokolwiek może ci pomóc, to tylko ona.– Skąd mam wiedzieć, że to prawda?– Nie zniżyłbym się do tego, by kłamać tobie, psie! – wrzasnął bóg.– A teraz zabij mnie! Tylko ty możesz to zrobić! Albo nie, stój! Nie tkniesz mnie, podczłowieku! Daj mi miecz, sam się zabiję! Skończę jak Rzymianin, jak Führer! Dawaj!Zerwał się z kryształowego tronu i wyciągnął rękę po miecz.Skra cofnął się o krok.– Nie.– Nie? Śmiesz mi się sprzeciwiać, psie? Pomimo umowy? Ty słowiańskie ścierwo!– To nie ja ci się sprzeciwiam, boże, lecz miecz.Każe mi powiedzieć, że to nie Herrszfachejt was wtedy zdradził, lecz on.Zmusił Herrsfachejta do tej kradzieży i ucieczki, bo nie chciał wam służyć.Stworzyliście jedyny miecz zdolny zabijać bogów, lecz przelaliście nań tyle śmierci i cierpienia niewinnych, że przekroczyliście, po raz drugi w swej historii, granicę, i to ściągnęło na was zgubę.Znienawidził was i poprzysiągł wam zemstę.Żaden z was nigdy go już nie dotknie.Jeśli nadal chcesz, ja cię zabiję.Tak mówi miecz.Wydawało się, że bóg zaszlochał.Kiedy jednak spojrzał na Skrę, oczy miał suche.– Niech więc tak będzie – powiedział.– Dostrzegam w tym pewien ponury romantyzm.Niech bohater podludzi zabija ostatnich przedstawicieli gatunku ludzkiego bronią, którą stworzyli.Zabij mnie, małpo, lecz wiedz, że nie uklęknę przed tobą.– Nie ma takiej potrzeby – rzekł Skra, podszedł do tronu i jednym płynnym cięciem ściął bogu głowę.Przyglądał się chwilę wstrząsanemu konwulsjami ciału, po czym wytarł miecz w skraj bożej szaty i nie zabierając ze sobą nic z komnaty, opuścił ją.Przez osiemdziesiąt osiem pięter wędrował do sali okrągłego stołu.Tam odpędził szczury, które zaczęły już pożerać ciało Ducha.Spróbował wyjąć mu miecz z ręki, ale nie chciała go wypuścić.Odrąbał ją więc, przerzucił ciało druha przez ramię i ruszył ku wyjściu.„Nie masz nic przeciwko temu, że go tu zostawimy?” – upewnił się.„My, miecze, jesteśmy cierpliwe.Ktoś tu po niego przyjdzie kiedyś.”Nikt go nie atakował w drodze do drabiny.Jakby zwierzęta i potwory wiedziały, że pokonał najpotężniejszego z nich i że lepiej nie wchodzić mu w drogę.A może po prostu czekały, żeby sobie poszedł i nie przeszkadzał im w największej uczcie, jaka czekała na nich wśród resztek okrągłego stołu?VII.Starzec umarł wraz ze swoim bogiem.Skra znalazł jego zwłoki przy wejściu do Wieży.Wokół zgromadzili się już kapłani Domu Wieży.Na widok Skry cofnęli się trwożnie.– Nic mu nie zrobiliśmy! – zapewnił najodważniejszy z nich.– Nagle upadł.Wtedy przybiegliśmy tutaj.Nie sądziliśmy.– zawahał się.– Nie sądziliśmy, że któryś z was stamtąd wróci.– Pochowajcie go – polecił im Skra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]