[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może i facet przyłożył żonie, ale każdego dnia bywają w sądzie gorsi.Ja też takich widuję.Odprowadzając Lydię do samochodu, zauważam, że jej mąż zrobił nie najgorsze wrażenie.– Wyobrażałem sobie, że jest mocniej zbudowany.Dopiero teraz dociera do mnie, że spodziewałem się ujrzeć w sądzie drugiego Mike’a Tysona.Lydia klepie się po udach; tak samo robiła moja matka, kiedy miała mnie już dość.– Wiedziałam, że wyjdzie na męczennika – mówi z goryczą.– On ma niewiarygodną umiejętność zjednywania sobie sympatii.– Być może nawet nie będzie bronił się przed rozwodem.Zostało mu jeszcze tylko kilka dni na stawienie się w sądzie.Ubrania już odebrał.Chyba nie będziecie mieli problemów z podziałem mebli?– Raczej nie – odpowiada Lydia, a potem dodaje szybko: – Tak się cieszę, że już po wszystkim! Trudno mi wyrazić, jak bardzo się bałam.Dziękuję.Ściska lekko moje ramię.Czuję ucisk jej dłoni przez rękaw marynarki.Mógłbym jej powiedzieć, że osiągnęłaby dokładnie to samo bez mojej pomocy, ale tego nie robię.Murry uwierzyłby jej, nawet gdyby nie było żadnych dowodów oprócz podbitego oka.Kobiety rzadko uderzają się głową o drzwi.– Czasami coś wychodzi lepiej, niż się spodziewamy.– Możliwe – wzdycha.– Jestem gotowa żyć dalej.Nie chcę jej mówić, że reagowała trochę przesadnie na to, co się dzieje, bo może nawet tak nie było.Myślami jestem już w Saline, gdzie jutro mam bronić klienta posądzonego o gwałt.Kluczową kwestią będzie wiarygodność zeznań oskarżonego.Szkoda, że mój klient nie mógł tu być i obserwować Ala Kennerly’ego.Wyjaśniam Lydii, że w stanie Arkansas może dostać rozwód – jeśli nie będzie sprzeciwu drugiej strony – w trzydzieści dni po wniesieniu pozwu.– Za kilka tygodni może pani być wolną kobietą.Jeśli mąż nie wniesie sprzeciwu, załatwię to od razu.Po raz pierwszy widzę uśmiech Lydii Kennerly i muszę przyznać, że to przyjemny widok.Ma śliczne białe zęby, a jej oczy wyraźnie rozbłyskują na myśl o rychłym rozwodzie.– Niech pan to zrobi, bardzo proszę.Rozstajemy się na parkingu oddalonym od sądu o jedną przecznicę.Zastanawiam się, jak długo wytrzyma bez mężczyzny.Podejrzewam, że niezbyt długo.Po lunchu Sara wpada do biura spytać, jak toczy się sprawa Lydii Kennerly.– Bułka z masłem.Facet był potulny jak baranek.Prawdziwy dżentelmen.Zeznał, że Lydia po pijanemu uderzyła głową w drzwi.Jeśli żona chce rozwodu, nie będzie stawiał przeszkód.– Tak się cieszę.Martwiłam się o ciebie – wzdycha z ulgą moja córka.Nie powinienem był jej mówić, że Al Kennerly nosi czasem broń.Ona za bardzo się przejmuje, bierze wszystko zbyt poważnie.Mimo to jestem z niej tak dumny, że niekiedy łzy zbierają mi się pod powiekami.Gdyby wiedziała, ile dla mnie znaczy, mogłoby to ją przerazić.Oddaję jej akta i mówię, że sprawa być może skończy się szybko.– To przystojny mężczyzna.Pewnie będzie chciał szybko wrócić na giełdę facetów do wzięcia.– O ile jeszcze tego nie zrobił – prycha moja córka, która szybko uczy się zasad gry.Środowa rozprawa kończy się sukcesem (mojemu klientowi udowodniono tylko napaść i wyjdzie po kilku miesiącach), więc postanawiam to uczcić, wpadając na drinka do „Kings & Queens” – giełdy dla samotnych kobiet i mężczyzn nie pierwszej młodości, gdzie i ja czasami zaglądam.Wmawiam sobie, że przyszedłem tu cieszyć się z sukcesu, a nie po to, żeby kogoś poderwać, ale mimo woli się rozglądam.W sądzie, podczas oczekiwania na werdykt przysięgłych, napisałem list do Angeli, w którym powiedziałem jej, że nie mogę czekać w nieskończoność.Stojąc przy barze i obserwując parę, która wygląda tak, jakby dzień i noc spędzała na parkiecie (facet wykonuje wszystkie ewolucje oprócz przerzucania partnerki nad głową), wyciągam z kieszeni list i czytam ponownie.Napisałem, iż szaleństwem jest oczekiwać, że zejdziemy się po trzydziestu latach i wszystko ułoży się jak trzeba.Porównuję się do mężczyzny, który wybrał się na zabawę klasową po latach i spotkał dawną miłość.Takie związki opierają się na pobożnych życzeniach i wspomnieniach młodzieńczej burzy hormonów.Nic z tego nie wyszło wtedy, więc czemu miałoby wyjść teraz, myślę z goryczą, wychylając drugiego bourbona z colą.Z głośników dobiegają dźwięki Kodachrome Paula Simona, który to kawałek doskonale pasuje do klimatu moich rozmyślań.Rzeczywistość nigdy nie dorówna wspomnieniom [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl