[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.P.S.Żeby nie było tak lukrowato — Wydawnictwo „Phantom Press” zadbało o wysoką jakość edycji książki, natomiast wyraźnie zaoszczędziło na korekcie.Podwójne przecinki, brak spacji, dziwne cudzysłowy — takich niedoróbek jest w „Opiekunie snów” zdecydowanie za dużo.Artur StarskiPasiaste dziurySF często oskarżana jest o ponuractwo.Smutni kosmonauci wygłaszający dęte przemowy w najkoszmarniejsźycb sytuacjach — tak można by streścić obraz SFw oczach jej oskarżycieli.Oczywiście stwierdzenie takie grubo mija się z prawdą, jednak fakt pozostaje faktem, ostatnimi czasy niewiele śmiesznych książek SF trafia na nasz rynek.Gdzieś tam, na zakurzonych półkach leży może jeszcze „Na tropie jednorożca” Mike’a Resnicka.Natomiast pozycją względnie świeżą (piszę te słowa na początku grudnia, wrogiem aktualności tej recenzji jest Cykl Wydawniczy) jest powieść australijskiego pisarza, Damiena Brodericka p.t.„Pasiaste dziury”.Wydawnictwo „Rebis”, dzięki któremu polski czytelnik dostał do ręki to dzieło, reklamuje go jako „najlepszego autora Australii”.Chyba tylko Bóg Kangurów może wiedzieć, czy to prawda, poprzednia powieść pana Brodericka „Czarny Grali” nie zachwyciła, a z półpoufnych informacji, które posiadam, wynika, że i sprzedawała się kiepsko.Mam nadzieję, że los ten nie spotka „Pasiastych dziur” — książki znakomitej, której lektura sprawić może ogromną frajdę.Humor w SF funkcjonuje w zasadzie w dwojaki sposób.Po pierwsze stanowić on może jeden z elementów dzieła, jeden z jego smaków (obok scen lirycznych, scen gwałtownych, scen erotycznych, czy jakichkolwiek innych}.Pisarz wymyśla dowcipne powiedzonka, którymi faszeruje wypowiedzi i myśli bohaterów.Celują w tym szczególnie autorzy fantastycznych sensacyjniaków, zaludniających swoje kosmosy dziesiątkami dowcipnych agentów, detektywów i dziennikarzy.Niestety, najczęściej owi dowcipnisie sprzedają przerobione kawały o milicjantach, Żydach i teściowych, za opowiadanie których już starożytni Egipcjanie topili w Nilu.Natomiast większość autorskich pomysłów, naśladujących najczęściej styl Chandlera, to grepsy, jakie rzucałby Filip Marlowe, gdyby wycięto mu połowę mózgu.Jako przykład pozytywny można by tu podać „Grom” Koontza.Thelma Ackerson, pracująca jako artystka kabaretowa, rzeczywiście śmieszy.Drugi sposób, niewątpliwie bardziej interesujący, to wykorzystanie samej fantastycznej materii utworu do stwarzania sytuacji komicznych czy „sprzedania” zgrabnej anegdoty.To puenty Browna, sytuacje tworzone przez Sheckleya, bohaterowie Kuttnera, klimat prozy Bułyczowa.Jądro krystalizacji, trzydniowy znikacz, spodnie niewidki, bezgłośny pistolet, champion, astronauta, który sam sobie nabił guza pałą, kosmita na osiołku, jerzy, wodny pistolet chroniący przed duchami — czy pamiętacie Państwo, z jakich utworów pochodzą ci ludzie i przedmioty?Najwyższa szkoła jazdy to oczywiście połączenie obu, wypreparowanych przeze mnie, może nieco sztucznie, metod.Żonglerka słowem i sytuacją, wykorzystanie wątków SF częstokroć ironicznie i parodystycznie.W utworach Vonneguta, Lema czy Strugackich humor tkwi w języku i sytuacji, lecz jest też nieodłącznie z fantastyką sprzężony.Do tej grupy tekstów zaliczyłbym „Pasiaste dziury”.Humor totalny — to chyba najlepsze określenie dla tego rodzaju dowcipkowania.Broderick wymyśla grepsy.Broderick komentuje.Broderick parodiuje.Broderick błaznuje.Broderick łacbocze.Cała książka upchana jest dykteryjkami i dywagacjami — o tym, jak pleśnieje pakowany w folię chleb, o tym, jak pracują ludzkie gruczoły, o diable, o języku niemieckim, o robotach i o setce innych rzeczy.Równocześnie zaś Broderick prowadzi swą opowieść konsekwentnie i logicznie.Fabuła, zrazu poszatkowana i pozornie bezładna, łączyć się z czasem zaczyna w przemyślaną układankę.Usunąwszy, wywołany mnogością dygresji, informacyjny szum, przekonujemy się, że mamy do czynienia z wciągającą intrygą.Sopwith Hammil jest telewizyjnym dziennikarzem, modnym i popularnym.Kochają się w nim tysiące kobiet, jest bogaty, przystojny, ustosunkowany.Nikt nie wie, że całą czarną robotę dla tego dziennikarza–pistoleta, związaną ze zbieraniem materiałów, wykonuje jego asystentka.Dla odmiany gruba i brzydka.(Broderick łaskawie nazywają krasnoludem).Pewnego dnia, w domu Hammila pojawia się dziwny pojazd.„Zarówno przybysz kierujący machiną czasu, jak i sama machina byli opakowani w impregnowany papier w jaskrawe wzorki, zawinięty i zaklejony na końcach…”Przybysz oznajmia dziennikarzowi, że Ziemię wkrótce spotka katastrofa i że wyselekcjonowane grupy ludzi zostaną z niej zabrane dla ocalenia ludzkiego gatunku.Pojawia się jednak problem.Dla kosmitów ważna jest moralność, zabierają tylko małżeństwa.— Parodia etycznego postępowania! Gdybym miała bat, wychłostałabym cię młodzieńcze! Ośmielasz się stać tutaj i chełpić się swoją gotowością do kopulacji z kobietą, której nie jesteś dozgonnie poślubiony? Co za bezwstyd! Co za bezwstyd!…” Sopwith ma trzy godziny na zdobycie żony.Drugi wątek to losy Hsia Shanyun, żyjącej w XXII wieku pięknej kobiety, ostatniej dysydentki w zdegenerowanej i zuniformizowanej ludzkiej społeczności.Hsia zostaje w końcu uwięziona i skazana na poddanie zabiegom dostosowawczym.Shanyun i Sopwith Hammil to pierwszoplanowe postacie „Pasiastych dziur”.Ich przygody stanowią osnowę akcji powieści.Broderick poznaje też czytelnika z paroma innymi osobnikami.Są to m.in.roboty, zamieszkujące Alfa Szekli, jedyną planetę w kosmosie zasiedloną przez rozumne maszyny (powstałe z pozostawionych tam przez przypadek i ewoluujących myszołapek).Meg Łagodne Serce, rozumna jaszczurka, prowadząca kącik porad sercowych dla tychże robotów.Joe Wagner, którego nagle zaczynają pożądać na świecie kobiety.„Wybuchło piekielne zamieszanie.Wirowały spódnice, trzeszczały skórzane szorty, a koszyki fruwały w powietrzu, gdy każda z kobiet, od krostowatej uczennicy na przednim siedzeniu do babuni odzianej w czerń, usiłowała oderwać Szczęśliwą blondynkę od zaskoczonego obiektu ich szalonej namiętności i zagarnąć go dla siebie…”George Bone, który okazuje się Bogiem.„Pasiaste dziury” to powieść gęsta.Masa tu wydarzeń i postaci, ich wzajemne powiązania czy logiczne następstwo mogą wydawać się z początku skomplikowane.Gęsty jest też język książki — dynamiczny, nadający powieści rytm, od razu narzucający czytelnikowi sposób, w jaki należy ją czytać.Jest to książka dla tych, którzy dobrze znają fantastykę.Nie chodzi tu o odwołanie do jakiś konkretnych utworów (choć być może są i takie, a ja je —przegapiłem).Broderick zakłada pewien poziom oczytania odbiorców swej książki.„To znacie i to też — mówi — a ja wam to opowiem inaczej, a ja pokażę wam absurdy, których wcześniej nie zauważaliście, a ja ośmieszę wasze czytelnicze przyzwyczajenia i nawyki”.Równocześnie wykazuje się całkiem niezłą znajomością współczesnej nauki — od biochemii po astronomię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]