[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Budowa statku ruszyła prawie natychmiast.I w końcu statek był gotowy do startu.Wyszkolono lingwistów, biologów i fizyków.Wyposażono bibliotekarzy i techników medycznych w nowoczesny sprzęt.Dyplomatom wydano instrukcje.Każdy z zespołów ników i puterów potrafił rozebrać Aster’s Hope na pojedyncze śrubki i mikroprocesory, i odbudować ją (nie wspominając już przeprogramowania) z części zapasowych.Opuściwszy orbitę, już po ustaleniu kursu, nabierający szybkości statek zatoczył łuk obok Philomelu i Periwinkle w drodze ku czekającej nań galaktycznej pustce.Dla Asteryjczyków było to jakby ożywienie legend - jak gdyby marzenie tające się w ludzkiej psychice od czasów sprzed Zderzenia nagle wyzwoliło się i zmaterializowało.Ale sześć miesięcy później, z grubsza o 0,4 roku świetlnego od Aster, Tempie i Gracias nie myśleli o legendach.Nie czuli się obrońcami marzeń.Kiedy włączył się sygnał alarmowy, zachowali się tak, jak każdy oddany, dobrze wyszkolony i szybko myślący członek Służby: wpadli w panikę.Ale pomimo przerażenia biegli, nadzy jak dzieci, w stronę najbliższego kompkomu.Z grubsza biorąc, różnica pomiędzy puterami a nikami była taka jak pomiędzy software’m i hardware’m - choć oczywiście w pewnym stopniu ich funkcje się pokrywały.Tempie zapewniała pracę urządzeń, Gracias zaś określał, co mają zrobić.Ustalenie, jak zrobić to, co on z czujnikami drzwi, jej zajęłoby wiele godzin.Ale kiedy usłyszawszy alarm poderwali się z materacyka i skoczyli ku wyjściu z pomieszczenia kapsuły - ona jako pierwsza - a drzwi się nie otworzyły - to właśnie on zbaraniał.- Cholera! - mruknął.- Ten program będzie działać jeszcze przez dwadzieścia minut.Wyglądał, jakby myślał o sobie coś obelżywego, więc Tempie cisnęła w jego stronę:- Przytrzymaj je dla mnie, ty idioto!Walnął się otwartą dłonią w czoło.- Racja!Otworzył drzwi, bardziej wskakując niż wchodząc w zasięg czujnika, Tempie zaś minęła go w przejściu.Ale przy drzwiach do kompkomu pomocniczego musiała znowu na niego zaczekać.- No chodź tu, szybciej! - ponaglała go niecierpliwie.- Cokolwiek ten alarm znaczy, to nic dobrego.- Wiem.Pot spływający mu jeszcze po twarzy wygładził ją, przez co wyglądał na jeszcze bardziej przerażonego.Posępnie przeszedł przez pole czujnika, wszedł do kompkomu i skierował się do fotela przed główną konsolą.Tempie weszła razem z nim i skoczyła na swe miejsce przed manipulatorami hardware’u.Ale przez kilka sekund żadne z nich nie spojrzało na klawiaturę ani na wskazania przyrządów: skupili się na głównym ekranie nad konsolami.Automatyczne skanery statku pokazywały punkcik mrugający na tle odległych gwiazd.Nawet z takiej odległości Tempie i Gracias nie potrzebowali dowiadywać się od kompu, że fosforyzujący punkt na ekranie porusza się.Mogli to zauważyć obserwując cofanie się gwiazd w tle w miarę ogniskowania przez skanery ostrości na punkciku.Zbliżał się do nich.Zbliżał się szybko.- Asteroid? - spytała Temple, głównie po to, by przerwać ciszę.Komp powinien podnosić alarm w każdym przypadku stwierdzenia niebezpieczeństwa kolizji z obiektem dostatecznie dużym, by stanowił zagrożenie dla Aster’s Hope.- O, tak - Gracias przebiegł swymi krótkimi, tępymi palcami po pulpicie, wprowadzając odczyty wskazań przyrządów na inne monitory kompu.Ekrany rozświetliły się cyframi i wykresami.- O ile asteroidy potrafią zmieniać kurs.- Zmieniać.?- Właśnie dokonał korekty - potwierdził i wskazał na ekran po jej lewej stronie.- Idzie prosto na nas i hamuje.Spojrzała na cyfry skaczące po ekranie.Liczby były jego specjalnością, ale wiedziała, co to oznacza.- A więc to jest statek.Gracias zachowywał się tak, jakby jej nie słyszał; gapił się w ekrany, a oczy miał wytrzeszczone jak przed atakiem apopleksji.- To się nie trzyma kupy - ciągnęła.- Jeśli tak blisko Aster są statki, dlaczego ich nie usłyszeliśmy? Powinniśmy przechwycić ich transmisje.I oni powinni nas usłyszeć.Bóg jeden wie, od jak dawna nadajemy wystarczająco wiele hałasu! Najmarniej od dwustu lat.Czy ich wywołujemy?- Wywołujemy - mruknął.- Brak odpowiedzi.Przerwał na chwilę, po czym zakomunikował:- Komp ocenia, że tamten obiekt hamuje od prędkości większej niż c.Nie mogła się powstrzymać.- To niemożliwe! - warknęła.- Wzrok cię zawodzi.Sprawdź jeszcze raz.Nacisnął dodatkowo kilka klawiszy i liczby na monitorach przekształciły się w wykres.Zbliżający się statek - czymkolwiek nie był - wciąż jeszcze poruszał się szybciej od Aster’s Hope - i wciąż zwalniał.Tempie skryła na sekundę twarz w dłoniach, uciskając skronie nasadą kciuków; puls jej przyspieszał, jakby miała doznać szoku adrenalinowego.Ale szkolono ją do przezwyciężania właśnie takich stanów.Gwałtownie opuściła ręce i spojrzała znowu na ekran.Punkcik ciągle się zbliżał, ale wykres się nie zmieniał.Od szybkości większej niż c.Pomimo tego, iż najlepsi asteryjscy uczeni zawsze twierdzili, że to niemożliwe!„No i co z tego?” pomyślała.„Można spuścić wodę po jeszcze jednym prawie natury.Łatwo przyszło, łatwo poszło”.- Czemu nie łączą się z nami? - spytała.- Jeśli my wiemy o nich, to oni muszą wiedzieć, że tu jesteśmy.- Nie potrzebują - odparł, nie odwracając uwagi od przyrządów.- Skanują nas, od kiedy ich prędkość spadła poniżej c.Komp donosi, że sondy skanera wciskają się wszędzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl