[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aby i tym razem nie pozwolić, by mną zawładnęła, sięgnąłem po gazety, a miałem je prawie wszystkie do dyspozycji, bowiem nieliczni stali bywalcy lokalu siedzieli przy swoich stolikach pochłonięci grą w skata lub w szachy.Pierwsze, co wpadło mi w oko, to zamieszczona na ostatniej stronie miejscowej gazety lista tego, co godne obejrzenia w mieście.Zamierzałem pozostać tu jeszcze przez cały jutrzejszy dzień, przeto wskazówki te przyszły mi w samą porę, wypisałem więc sobie w notesie niektóre, szczególnie mnie interesujące.Nagle spostrzegłem ogłoszenie, którego treść w jednej chwili kazała mi cofnąć się myślą do dosyć odległego czasu: „W każdy poniedziałek i czwartek czynna jest bezpłatnie w podziemiach ratusza Windhamowska galeria obrazów”.Windham! Tak, nie myliłem się, to było to nazwisko.Wszak Windham odegrał główną rolę w ostatnim rozdziale mego młodzieńczego romansu.Sięgnąwszy pamięcią wstecz, przypomniałem sobie, że później jeszcze doszła mnie wieść, jakoby ów Windham osiadł na stałe tu w B., wraz ze swą młodą żoną.Od tamtego czasu nic o nim nie słyszałem.Aż oto teraz, w tym miejscu, tak nagle zostałem niejako zmuszony, by znów sobie o nim przypomnieć.Państwo nie rozumieją być może, co mnie tak poruszyło w tej niepozornej wzmiance gazetowej.Muszę zatem cofnąć się dalej w moim opowiadaniu.Wiadomo państwu, iż jako potomek dolnofrankońskiej rodziny o tradycjach wojskowych odebrałem wychowanie w korpusie kadetów w Monachium, gdzie na rok przed wybuchem wojny z Francją doszedłem do stopnia porucznika.Miałem dwadzieścia dziewięć lat i poza zawodem żołnierza, któremu byłem całą duszą oddany, właściwie niewiele życia zaznałem.Szalenie wzniosła miłość, którą przeżyłem jako podchorąży, zakończyła się głupio; ustrzegła mnie ona wprawdzie od różnych wybryków popełnianych przez moich równolatków, ale też ukazała mi płeć piękną w nie najlepszym świetle.Mimo to nie stałem się wrogiem kobiet, a ponieważ byłem zapalonym tancerzem, jeszcze w akademii wojskowej, karnawał roku 70 spędziłem jako jeden z największych lekkoduchów, nie opaliwszy sobie przy tym skrzydeł.Aż wreszcie wybiła i moja godzina.Około połowy lutego zjawiła się na jednym z publicznych balów młoda, urzekająca piękność, która zaćmiła wszystkie dotychczas wybierane królowe balów.Minął właśnie rok od śmierci jej ojca, przybyła więc wraz z matką z Austrii, by po okresie żałoby skorzystać jeszcze nieco z zimowych zabaw.Jej postać, maniery, sposób wysławiania się, wszystko to miało jakiś cudzoziemski wdzięk, który tłumaczyła choćby osobliwa mieszanina krwi płynącej w jej żyłach.Matka, rosła, rudowłosa Szkotka, kobieta o surowych, purytańskich obyczajach i powolnych, niezgrabnych ruchach, poślubiła styryjskiego szlachcica, który bawiąc w podróży po jej rodzinnym, górzystym kraju, zakochał się w młodej dziewczynie.Po ślubie, towarzysząc mężowi, przeniosła się do jego posiadłości ziemskiej, lecz nie umiała się tam zaaklimatyzować.Mimo to wydawało się, że jej związek z wiedzącym, jak używać żyda, małżonkiem katolikiem był szczęśliwy, i wyruszając z córką w podróż, ciągle jeszcze nie mogła się pogodzić z jego śmiercią.Dwudziestoparoletnia podówczas córka widziała świata tyle, ile mogła zobaczyć w promieniu dziesięciu mil od swego wiejskiego dworu.Ojciec nie należał z pewnością do największych skrupulantów na punkcie wierności małżeńskiej i każdego roku spędzał wiele miesięcy w Wiedniu, ale umiał skutecznie trzymać małżonkę z dala od powabów wielkiego miasta, a córkę strzec od wszelkich kontaktów towarzyskich z młodymi mężczyznami.W istocie nie było to nawet potrzebne, bowiem chłodne temperamenty tych pań były im wystarczającą ochroną.Pod tym względem Abigail (takie imię, zgodnie z dawną tradycją w rodzinie matki, nadano dziewczynie na chrzcie) była nieodrodną córką swej matki, poza tym zewnętrznie wcale do niej niepodobna, nawet z koloru włosów, które u córki nie miały ani trochę rudego połysku.Nie będę próbował opisywać państwu tej uroczej, młodej osoby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]