[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziêkujê.Genera³ hrabia Roland la Porte by³ w kosztownym garniturze, w którym zpowodzeniem móg³by chodziæ n¹jroœlejszy obroñca pierwszoligowej dru¿ynyfutbolowej, mimo to wygl¹da³ w nim doskonale.Mia³ pokaŸny brzuch, królewskiemaniery, gêste ciemne w³osy przypominaj¹ce w³osy Napoleona z czasów oblê¿eniaTulonu, bretoñsk¹ twarz i przenikliwe niebieskie oczy.Oczy doprawdy niezwyk³e,nieruchome jak oczy rekina.Onieœmiela³ i robi³ wra¿enie.Proszê bardzo - odrzek³ uprzejmie.Gdy nalewa³ i podawa³ mu kawê, dzbanek ifili¿anka z chiñskiej porcelany dos³ownie ginê³y mu w wielkich jak bochnyd³oniach.Dziêkujê, panie generale - powtórzy³ Smith i bezwstydnie doda³: - To dla mnieprawdziwy zaszczyt poznaæ jednego z bohaterów Pustynnej Burzy.Dowodzi³ panczwartym pu³kiem francuskich dragonów.Pañski manewr okr¹¿aj¹cy by³ niezwykleodwa¿ny.Bez niego wojska sojusznicze nie zdo³a³yby zabezpieczyæ lewegoskrzyd³a.- Jon podziêkowa³ w duchu Kleinowi za szczegó³ow¹ odprawê, któr¹przeszed³ przed odlotem z Kolorado, bo bêd¹c w Iraku i ³ataj¹c rannych po obustronach barykady, nigdy nie s³ysza³ o La Porcie, naonczas podpu³kowniku.By³ pan tam, pu³kowniku?Tak, s³u¿y³em w jednostce medycznej.Oczywiœcie, naturalnie.- La Porte uœmiechn¹³ siê do wspomnieñ.- Naszeczo³gi mia³y z³y kamufla¿ i na pustyni widaæ je by³o jak polarne niedŸwiedziena asfalcie.Ale dragoni wytrzymali.Jedli piasek, jak powiadaj¹ w Legii, no imieli trochê szczêœcia.- Przyjrza³ siê Jonowi i doda³: - Ale przecie¿ pan towszystko rozumie.Pan walczy³, dowodzi³ na pierwszej linii, prawda?No i wszystko jasne.Zgodnie z ostrze¿eniami genera³a Henze, La Porte kaza³ godok³adnie przeœwietliæ.- Krótko, ale tak.Dlaczego pan pyta?Genera³ przeszy³ go spojrzeniem nieruchomych oczu jak motyla szpilk¹, lecz ju¿po chwili jakby z³agodnia³.Wci¹¿ nie mrugaj¹c, acz z lekkim uœmiechemodrzek³:Proszê mi wybaczyæ, pu³kowniku.To pró¿noœæ starego wiarusa.Umiem oceniaæludzi i jestem z tego dumny.Domyœli³em siê, ¿e jest pan doœwiadczonym¿o³nierzem, po pañskich ruchach, oczach i po tym, jak zareagowa³ pan wczoraj wszpitalu, - Spojrzeniem nieruchomych oczu obdziera³ Jona ze skóry.- Lekarz,naukowiec i odwa¿ny, zaprawionyw boju ¿o³nierz w jednej osobie.Niezwyk³a kombinacja.Niewielu takich znam.Jest pan zbyt uprzejmy, panie generale.- I zbyt wœcibski.Ale, Henze uprzedzi³go, ¿e La Porte podejrzewa, i¿ kroi siê coœ niedobrego i jako ¿o³nierz musistrzec interesów swego kraju.PrzejdŸmy do czegoœ powa¿niejszego.Jak siê miewa pañski przyjaciel? Jest jakaœpoprawa?Jak dot¹d nie, panie generale.Jakie s¹ pañskie prywatne rokowania?Jako lekarza czy jako przyjaciela?Miêdzy brwiami genera³a pojawi³a siê maleñka zmarszczka.La Porte by³zirytowany.Nie lubi³ dzieliæ w³osa na czworo.Jako lekarza i jako przyjaciela.Marty jest w œpi¹czce, wiêc jako lekarz zachowa³bym w rokowaniach du¿¹ostro¿noœæ.Jako przyjaciel wiem, ¿e wkrótce z tego wyjdzie.Wszyscy rozumiemy pañskie uczucia, pu³kowniku, lecz obawiam siê, ¿enajcenniejsza jest w tej chwili fachowa opinia medyczna, a ta nie wzmaga wemnie przekonania, ¿e doktor Zellerbach udzieli nam u¿ytecznych informacji natemat doktora Chamborda.- Rozumuje pan bardzo logicznie - przyzna³ z ¿alem Jon.- A propos, czy s¹jakieœ nowe wiadomoœci? Po drodze przejrza³em gazetê, ale pisz¹, ¿e jak narazie nie ma nic nowego.Genera³ zmarszczy³ czo³o.Niestety, znaleziono fragment jego cia³a.- Ciê¿ko westchn¹³.- Rêkê i czêœæramienia.Na palcu by³ sygnet, który rozpozna³ jeden z jego kolegów, poza tymodciski palców pasuj¹ do tych na dokumentach z instytutu.Przez kilka dnizatrzymamy tê wiadomoœæ dla siebie.Policja wci¹¿ prowadzi œledztwo i nie chcemieszaæ w to prasy.Maj¹ nadziejê dopaœæ zamachowców bez ujawniania niektórychfaktów.Prosi³bym, ¿eby pan te¿ zatrzyma³ tê informacjê dla siebie.Oczywiœcie.- A wiêc Chambord nie ¿y³.Smith myœla³ o tym z prawdziwymsmutkiem.Szkoda.Chocia¿ wszystko na to wskazywa³o, mia³ nadziejê, ¿enaukowiec jakimœ cudem prze¿y³.Genera³ milcza³, jakby zastanawia³ siê nad kruchoœci¹ ludzkiego ¿ycia.Mia³em zaszczyt poznaæ doktora Zellerbacha.To potworne, ¿e zosta³ ranny.By³bym zdruzgotany, gdyby nie wróci³ do zdrowia.Gdyby sta³o siê najgorsze,zechce pan przekazaæ to jego rodzinie.Oczywiœcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]