[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.By³y tu wspania³e kobierce, tkaneprzez kobiety Normanów, bogato zdobiona broñ, noszona przez ksi¹¿êta Francji iHiszpanii, zbroje i bogate szaty Bizancjum i Orientu, gdy¿ tak dalekodociera³ysmocze ³odzie.Miêdzy nimi umieszczono trofea myœliwskie na dowód, ¿ewikingowieradz¹ sobie ze zwierzêtami równie dobrze jak z ludŸmi.Wspó³czesny cz³owiek z trudem potrafi³by zrozumieæ uczucia, jakie wobec tychludzi ¿ywi³ Turlogh O'Brien.Byli dla niego diab³ami, wilko³akami, ¿yj¹cymi napó³nocy wy³¹cznie po to, by napadaæ na spokojne ludy po³udnia.Ca³y œwiatzdanyby³ na ich ³askê, mogli braæ i wybieraæ, niszczyæ lub oszczêdzaæ ¿ycie,zale¿nieod swych barbarzyñskich zachcianek.Krew têtni³a Turloghowi w skroniach.Nienawidzi³ - tak jak tylko Celt potrafi nienawidziæ - ich wielkopañskiejignorancji, ich buty, ich si³y, ich pogardy dla wszystkich innych ras, ichsrogich posêpnych oczu; nade wszystko nienawidzi³ tych oczu, z groŸb¹ iszyderstwem spogl¹daj¹cych na œwiat.Celtowie tak¿e byli okrutni, miewalijednakchwile czu³oœci i uczucia.W sercach wikingów nie by³o ¿adnych uczuæ.Dla Turlogha widok tej uczty by³ jak uderzenie w twarz.Jednego tylko trzebamujeszcze by³o, by dope³ni³o siê jego szaleñstwo.I oto zobaczy³.U szczytusto³usiedzia³ Thorfel Piêkny, m³ody, przystojny, arogancki, zarumieniony od wina idumy.Istotnie, przystojny by³ ten m³ody pirat.Budow¹ przypomina³a niecoTurlogha, choæ by³ od niego potê¿niejszy.Na tym jednak podobieñstwo siêkoñczy³o.O ile Turlogh mia³ karnacjê zdumiewaj¹co ciemn¹ poœród smag³egoludu,o tyle Thorfel by³ wyj¹tkowym blondynem wœród ludzi o jasnej cerze.Jego w³osyiw¹sy by³y niby czyste z³oto, jasnoszare oczy skrzy³y siê.Obok niego.Turloghzacisn¹³ piêœci, a¿ paznokcie przebi³y mu skórê.Moira z O'Brienów wydawa³a siê zupe³nie nie na swoim miejscu poœródjasnow³osycholbrzymów i mocno zbudowanych kobiet.By³a delikatna, krucha niemal¿e, jejciemne w³osy po³yskiwa³y br¹zem.Jedynie cerê mia³a bia³¹ jak oni, lecz zdelikatnym ró¿owym odcieniem, jakim najpiêkniejsze ich kobiety nie mog³y siêpochwaliæ.Jej pe³ne wargi by³y blade ze strachu, kiedy tak siedzia³a skulonawœród zgie³ku i ha³asu.Turlogh widzia³ wyraŸnie, jak zadr¿a³a, gdy Thorfelzuchwale obj¹³ j¹ ramieniem.Wielka sala zafalowa³a mu przed oczami,przes³oniêta czerwon¹ mg³¹.Z olbrzymim wysi³kiem zapanowa³ nad sob¹.- Osric, brat Thorfela, po jego prawicy - mrukn¹³ do siebie.- Z drugiejstronyTostig, Duñczyk, który, jak powiadaj¹, mo¿e rozci¹æ wo³u jednym ciosem swegomiecza.A tam siedz¹ Halfgar, Sweyn, Oswick i Athelstane Sas, jedyny cz³owiekwtym wilczym stadzie.I.do diab³a.co to znaczy? Ksi¹dz?Istotnie, by³ to ksi¹dz; blady i nieruchomy poœród zgie³ku biesiady, wmilczeniuprzesuwa³ w palcach paciorki ró¿añca.Jego pe³ne wspó³czucia spojrzenie bieg³oku szczup³ej irlandzkiej dziewczynie siedz¹cej u szczytu sto³u.A potemTurloghdojrza³ jeszcze coœ.Na mniejszym, bocznym stole, którego bogate ozdobyœwiadczy³y, ¿e zrabowano go gdzieœ daleko na po³udniu, sta³ Ciemny Pos¹g.Widocznie dwaj pokaleczeni wikingowie donieœli go w koñcu.Jego widok zdziwi³Turlogha i och³odzi³ jego wrz¹cy umys³.Tylko na piêæ stóp wysoki? Terazwydawa³siê o wiele wiêkszy.Niby bóg wznosi³ siê nad ucztuj¹cymi, zadumany nadsprawamimrocznymi i g³êbokimi, przekraczaj¹cymi zdolnoœæ pojmowania ludzkich insektów,k³êbi¹cych siê u jego stóp.Jak zawsze, gdy spogl¹da³ na Ciemny Pos¹g, tak iteraz otworzy³a siê przed Turloghiem brama wiod¹ca w zewnêtrzne przestrzenie,nawiatr wiej¹cy wœród gwiazd.Czeka.czeka.na kogo? Byæ mo¿e jego rzeŸbioneoczy widz¹ poprzez œciany skalli, poprzez œnie¿ne pustkowie, poprzez cypel.Mo¿e te niewidz¹ce oczy dostrzeg³y ju¿ piêæ ³odzi, sun¹cych bezg³oœnie przezciemne, spokojne wody.Turlogh jednak nie wiedzia³ nic ani o ³odziach, ani owioœlarzach - niewysokich, ciemnoskórych mê¿czyznach o nieodgadnionychspojrzeniach.- Hej, przyjaciele! - g³os Thorfela przebi³ siê przez wrzawê.Ucichli wszyscyispojrzeli na niego.M³ody król morza wsta³.- Dziœ w nocy - wrzasn¹³ - biorêsobie ¿onê!Entuzjastyczny wrzask zatrz¹s³ poczernia³ymi od dymu krokwiami.Turlogh zakl¹³wbezsilnej wœciek³oœci.Thorfel chwyci³ Moirê i z niezdarn¹ delikatnoœci¹ posadzi³ na stole.- Czy nie nadaje siê na ¿onê wikinga? - krzykn¹³.- To prawda, jest trochêwstydliwa, ale to przecie¿ naturalne.- Wszyscy Irlandczycy to tchórze! - wrzasn¹³ Oswick.- Co widaæ na przyk³adzie Clontarfu i blizny na twojej szczêce! - zadudni³Athelstane, a jego przyjacielskie klepniêcie sprawi³o, ¿e Oswick a¿ przysiad³,co wywo³a³o salwy rubasznego œmiechu.- Uwa¿aj na ni¹, Thorfelu! - zawo³a³ siedz¹cy poœród wojowników bystrookim³odyJuno.- Irlandzkie dziewczyny maj¹ pazury jak koty!Thorfel rozeœmia³ siê z pewnoœci¹ siebie cz³owieka przyzwyczajonego dopos³uszeñstwa.- Udzielê jej kilku lekcji solidn¹ rózg¹.Ale doœæ gadania.PóŸno siê robi.Kap³anie, udziel nam œlubu.- Córko - rzek³ niepewnie ksi¹dz, wstaj¹c.- Ci poganie przywiedli mnie tugwa³tem, abym dope³ni³ chrzeœcijañskiego sakramentu w tym bezbo¿nym domu.Czypragniesz z w³asnej i nieprzymuszonej woli poœlubiæ tego mê¿czyznê?- Nie! Nie! O Bo¿e, nie! - krzyknê³a Moira z dzik¹ desperacj¹.Na czo³oTurloghawyst¹pi³y krople potu.- O, œwiêty panie, ocal mnie od tego losu.Wyrwali mniezmego domu, powalili brata, który chcia³ mnie ratowaæ! Ten cz³owiek wyniós³mnie,jakbym by³a tobo³em, bezdusznym zwierzêciem!- Cicho! - rykn¹³ Thorfel i uderzy³ j¹ w twarz, lekko, lecz z wystarczaj¹c¹si³a, by krew pojawi³a siê na jej delikatnych wargach.- Na Thora, robisz siêniepos³uszna.Postanowi³em siê o¿eniæ i nie powstrzymaj¹ mnie ¿adne piskiwyrywaj¹cej siê dziewki.No co, niewdziêcznico, czy¿ nie chcê ciê poœlubiæchrzeœcijañskim sposobem, jedynie ze wzglêdu na twoje g³upie przes¹dy?Pamiêtaj,ja nie dbam o sakramenty i je¿eli nie jak ¿onê, to wezmê ciê jak niewolnicê.- Córko - mówi³ dr¿¹cym g³osem kap³an, zalêkniony nie o siebie, lecz o ni¹.-Zastanów siê.Ten cz³owiek daje ci wiêcej, ni¿ da³oby wielu innych.Proponujeciprzynajmniej szacowny stan ma³¿eñski.- Tak jest - wtr¹ci³ Athelstane.- WeŸ œlub jak dobra dziewczyna i korzystaj ztego.Niejedna kobieta z po³udnia sypia w ma³¿eñskim ³o¿u na pó³nocy.Co mogê zrobiæ? - pyta³ sam siebie Turlogh i pytanie to rozdziera³o mu umys³.Móg³ zrobiæ tylko jedno: zaczekaæ do koñca ceremonii, a¿ Thorfel oddali siê zoblubienic¹, a póŸniej, najciszej jak to bêdzie mo¿liwe, porwaæ j¹.Potem.nieoœmiela³ siê uk³adaæ zbyt daleko siêgaj¹cych w przysz³oœæ planów.Zrobi³ izrobi, co tylko bêdzie móg³.Tego, czego dokona³, z koniecznoœci dokona³samotnie.Cz³owiek bez klanu nie ma przyjació³, nawet wœród wygnañców.Nie mia³ sposobu, by zawiadomiæ Moirê o swej obecnoœci.Musi ona przetrwaæca³¹uroczystoœæ nie maj¹ nawet cienia nadziei na ocalenie, nadziei, któr¹ da³abyjejwiedza o jego przybyciu.Instynktownie spojrza³ na posêpny Ciemny Pos¹g,stoj¹cyna uboczu.U jego stóp nowe walczy³o ze starym, chrzeœcijanie z poganami, leczTurlogh nawet w tej chwili wyczuwa³, ¿e i nowe, i stare by³o równie m³ode dlatej postaci [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl