[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wra¿enie psu³o jedynie cienkie cygaro miêdzy zêbami.To szpieg.Znowu major Pan? - Sowa z trudem ukrywa³ zniecierpliwienie.Tak.Major uwa¿a, ¿e doktor Liang przesadza, ¿e boi siê w³asnego cienia, alete¿ ma w¹tpliwoœci.- Genera³ Chu by³ szefem Biura Bezpieczeñstwa Publicznego,jednej z organizacji podlegaj¹cych Sowie, major Pan zaœ jednym z najlepszychagentów genera³a.- Jest mo¿liwe, ¿e pu³kownik Smith pracuje dla obcegowywiadu i ¿e zdoby³ to zaproszenie dla sobie tylko wiadomych celów.Niewykluczone, ¿e dla celów szpiegowskich.Dlaczego major tak uwa¿a?Na podstawie dwóch faktów.Po pierwsze, w aktach pu³kownika Smitha s¹ dziwneluki.Krótkie, niewyjaœnione okresy, kiedy nagle gdzieœ znika³.Okazuje siê, ¿ejest kimœ wiêcej ni¿ tylko lekarzem i naukowcem.Ma wiêksze doœwiadczeniebojowe i dowódcze ni¿ niejeden wojskowy.A po drugie?Major Pan ma przeczucia.Przeczucia?Genera³ Chu wydmucha³ k³¹b gêstego dymu i puœci³ zgrabne kó³ko.- Si³ami bezpieczeñstwa dowodzê od wielu lat.Wielokrotnie stwierdzi³em, ¿ejego przeczucia s¹ oparte na doœwiadczeniu i jako takie s¹ czêsto trafne.Ze wszystkich podlegaj¹cych mu agencji Niu najmniej podoba³o siê w³aœnie BiuroBezpieczeñstwa Publicznego.Ta olbrzymia tajna organizacja wyposa¿ona wew³asn¹ policjê i wywiad by³a jak oœmiornica z k³ami i szponami.Niu uwa¿a³ siêza budowniczego, nie za destruktora.Ale pe³ni³ te¿ urz¹d ministra i decyzje,które musia³ czasem zatwierdzaæ czy nawet podejmowaæ, bywa³y obrzydliwe.Co proponuje? - spyta³.¯eby mieæ go na oku.Prosi o pozwolenie na obserwacjê i na zatrzymanie orazprzes³uchanie, gdyby Smith zrobi³ coœ podejrzanego.Sowa ponownie zamkn¹³ oczy.- Obserwacja tak, to m¹dre posuniêcie.Ale zanim zatwierdzê rozkazprzes³uchania, chcê mieæ konkretne dowody.Sytuacja miêdzynarodowa jest bardzodelikatna.Mamy szczêœcie, ¿e amerykañski rz¹d jest ku nam wyj¹tkowoprzychylnie usposobiony, ¿e popiera pokój i wspó³pracê.Bylibyœmy g³upcami,gdybyœmy nie wykorzystali tak rzadkiej szansy.Genera³ Chu wypuœci³ kolejny k³¹b dymu.Major Pan sugeruje, ¿e mo¿e istnieæ zwi¹zek miêdzy tym, ¿e Smith wykaza³ nag³ezainteresowanie przyjazdem do Szanghaju, a znikniêciem jednego z naszychagentów.Wci¹¿ nie wie pan, nad czym ten agent pracowa³?By³ na urlopie.Przypuszczamy, ¿e natkn¹³ siê na coœ podejrzanego i próbowa³ tosprawdziæ przed z³o¿eniem meldunku.Ostatni¹ rzecz¹, jakiej chcia³ teraz Niu, by³a konfrontacja ze StanamiZjednoczonymi.Konfrontacja mog³a wywo³aæ zamieszanie w obu krajach,doprowadziæ do napiêcia miêdzy obu rz¹dami, zwi¹zaæ rêce prezydentowiCastilli, uniemo¿liwiæ podpisanie uk³adu o przestrzeganiu praw cz³owieka ioœmieliæ twardog³owych z biura politycznego i Komitetu Centralnego.Ale presti¿ i bezpieczeñstwo Chin by³y wa¿niejsze ni¿ jakikolwiek uk³ad, aszpieg w Szanghaju i zaginiony agent s³u¿by bezpieczeñstwa to sprawy powa¿ne iwymagaj¹ce uwagi.- Proszê do mnie przyjœæ, kiedy dowie siê pan czegoœ konkretnego - rozkaza³.-Do tego czasu major Pan ma pozwolenie na obserwacjê Smitha.Jeœli uzna, ¿etrzeba go zatrzymaæ, bêdzie musia³ mnie do tego przekonaæ.Genera³owi rozb³ys³y oczy.Znowu puœci³ idealne kó³ko i siê uœmiechn¹³.- Przeka¿ê mu.Niu nie zastanawia³ siê, co ten b³ysk oznacza.- Koniecznie.Zameldujê o jego podejrzeniach cz³onkom komitetu.On i pan,generale, odpowiadacie nie tylko przede mn¹, ale i przed nimi.Rozdzia³ 5SzanghajPrzestronny pokój sta³ siê nagle klaustrofobicznie ma³y.Przywar³szy do œcianyprzy drzwiach, Jon wytê¿y³ s³uch, ale zamiast oddalaj¹cych siê kroków us³ysza³pukanie.Ciche, równie ciche jak poprzednio kroki.Znieruchomia³.Znowupukanie, lekkie, lecz tym razem energiczniejsze, bardziej nerwowe.To na pewnonie boy.Ani nie pokojówka.I raptem go olœni³o.To na pewno obiecany przez Kleina t³umacz.Otworzy³ drzwi, zobaczy³ wysokiego, chudego Chiñczyka, chwyci³ go za przódluŸnej skórzanej marynarki i wci¹gn¹³ do pokoju.Chiñczykowi spad³a czapka.- Hej! Co pan?Jon z³apa³ czapkê w locie, zamkn¹³ nog¹ drzwi i ³ypn¹³ na niego spode ³ba.- Has³o!Chudzielec szarpa³ siê i wyrywa³, lecz robi³ to z pretensj¹ i ¿alem.Ma³a czarna.Chryste, dzia³asz pod przykrywk¹! Agent pod przykrywk¹ siê nie podkrada!Jezu, wiem! - zaprotestowa³ tamten po angielsku z czystym amerykañskimakcentem.- Wiem! Niech pan zabierze te ³apy!Masz szczêœcie, ¿e ciê nie udusi³em.A ty co? Chcesz œci¹gn¹æ na mnie uwagê? -Wci¹¿ nachmurzony Jon wreszcie go puœci³.Nie jestem do tego panu potrzebny.Sam siê pan o to postara³.- Oburzonyt³umacz poprawi³ ko³nierz za du¿ej marynarki, strzepn¹³ wyprasowan¹ niebiesk¹koszulê i wyrwa³ mu z rêki czapkê a la Mao.Smith zakl¹³.Wreszcie wszystko zrozumia³.- To ty jecha³eœ tym granatowymvolkswagenem.- Dobra, zgoda, zauwa¿y³ mnie pan na lotnisku.Ale mia³em cholerne szczêœcie,bo gdyby mnie tam nie by³o, nie wiedzia³bym, ¿e za panem ³a¿¹.Jon zesztywnia³.Kto ³azi?Nie mam pojêcia.W Szanghaju nigdy nic nie wiadomo.Gliny? Bezpieka? Wojsko?Goryle jakiegoœ dzianego faceta? Gangsterzy? Mo¿e byæ ka¿dy.Mamy terazkapitalizm, mniej wiêcej woln¹ inicjatywê i o wiele trudniej to wyczuæ.No to super.- Jon westchn¹³.Do tej pory tylko go to niepokoi³o, terazwiedzia³ ju¿ na pewno, ¿e przeczucia go nie myli³y.Ma³a pociecha.- Jak¹ maszprzykrywk¹?T³umacz i szofer.A myœla³ pan, ¿e jak¹? Na pewno nie kurier, wiêc niech panszybko to weŸmie.- Poda³ mu p³Ã³cienn¹ kaburê z berett¹.Zrobi³ to tak, jakbyparzy³a go w rêce.Nazywasz siê jakoœ? - Jon wetkn¹³ pistolet za pas za plecami i wrzuci³ kaburêdo walizki.An Jingshe, ale mo¿e pan mówiæ mi Andy.Tak nazywali mnie nam nowojorskimuniwerku.Tym w Village, nie w centrum.Podoba³o mi siê u was.Od groma babek,du¿a chata.Jestem malarzem - doda³ z dum¹ i melancholi¹ w g³osie.Gratulujê - rzuci³ oschle Jon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]