[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tym celutrzeba by³o jednak byæ co wieczór w gospodzie, a nas nigdzie chêtnie niewidziano, a có¿ dopiero w takim miejscu.Nie mogliœmy przecie¿ tam wstêpowaæjako goœcie, którzy p³ac¹.Okaza³o siê wszak¿e, ¿e mogliœmy byæ przydatni.Wiesz chyba, jaki k³opot mia³a Frieda ze s³u¿b¹.S¹ to w gruncie rzeczyprzewa¿nie spokojni ludzie, ale zdemoralizowani i rozleniwieni lekk¹ prac¹.Istnieje powiedzonko wœród urzêdników: „Oby ci siê tak powodzi³o jaks³u¿¹cemu”.I rzeczywiœcie, jeœli chodzi o ³atwe ¿ycie, s³u¿¹cy s¹ podobnoprawdziwymi panami na zamku.Umiej¹ oni to oceniæ i na zamku, gdzie znajduj¹siê w zasiêgu jego praw, zachowuj¹ siê spokojnie i godnie, jak czêsto mi o tymdonoszono.I tutaj miêdzy s³u¿¹cymi z zamku natrafia siê jeszcze na resztkitakiego zachowania, ale tylko na resztki, poza tym s¹ oni przez to, i¿ prawazamku na wsi ju¿ zupe³nie nie obowi¹zuj¹, jakby odmienieni.Staj¹ siê dzik¹,nieokie³znan¹ gromad¹, podlegaj¹c¹ ju¿ nie ¿adnym prawom, ale w³asnymnienasyconym ¿¹dzom.Ich bezwstyd nie zna granic.Jest szczêœciem dla wsi, ¿egospody dla oficjalistów nie wolno im bez wyraŸnego rozkazu opuszczaæ, w samejgospodzie wszak¿e trzeba by³o sobie jakoœ z nimi radziæ.Otó¿ Friedzieprzychodzi³o to z wielkim trudem i dlatego bardzo by³a zadowolona, ¿e mog³amnie u¿yæ do mitygowania s³u¿¹cych.Od przesz³o dwóch lat przynajmniej dwa razyw tygodniu spêdzam noc ze s³u¿¹cymi w stajni.Dawniej, kiedy ojciec móg³jeszcze towarzyszyæ mi do gospody, zasypia³ gdzieœ w izbie z szynkwasem iczeka³ tam na wiadomoœci, które mu rano przyniosê.Nie by³o ich wiele.Poszukiwanego pos³añca do dzisiaj nie odnaleŸliœmy.Podobno s³u¿y nadal uSortiniego, który wysoko go sobie ceni.Kiedy Sortini wycofa³ siê do bardziejodleg³ych kancelarii, to, jak mówi¹, i jego s³u¿¹cy poszed³ z nim.Wszyscy innis³u¿¹cy nie widzieli go równie dawno jak my, a kiedy któryœ twierdzi³, ¿e go wmiêdzyczasie widzia³, to chyba siê myli³.I tak mój plan w³aœciwie zawiód³,choæ mo¿e niezupe³nie.Wprawdzie owego pos³añca nie odnaleŸliœmy, a ojcu,niestety, wyprawy do gospody i nocowanie tam oraz, byæ mo¿e, litoœæ nade mn¹, oile do czegoœ takiego jest jeszcze zdolny, zada³y ostateczny cios.Od bliskodwóch lat jest ju¿ w takim stanie, jak widzia³eœ, ale i tak ma siê jeszcze mo¿elepiej od matki, której œmierci oczekujemy codziennie i opóŸnia siê ona tylkona skutek nadludzkich wysi³ków Amalii.W ka¿dym razie w gospodzie jedn¹ rzeczosi¹gnê³am: zadzierzgnê³am pewne powi¹zania z zamkiem.Nie pogardzaj mn¹,kiedy powiem, ¿e nie ¿a³ujê tego, co zrobi³am.Jakie¿ to powa¿ne powi¹zania zzamkiem zadzierzgnê³a, pomyœlisz sobie i bêdziesz mia³ racjê.To nie jestpowa¿ne powi¹zanie.Znam teraz wprawdzie wielu s³u¿¹cych, niemal od wszystkichpanów z zamku, którzy ostatnimi laty przyje¿d¿ali na wieœ, i gdybym mia³akiedyœ trafiæ na zamek, to nie bêdê siê tam czu³a obco.Wprawdzie s¹ tos³u¿¹cy, którzy przybyli na wieœ, na zamku s¹ oni zupe³nie inni iprawdopodobnie nie przyznaj¹ siê tam do znajomoœci z nikim, a zw³aszcza z kimœ,z kim obcowali na wsi, choæby sto razy mi w stajni poprzysiêgali, ¿e ciesz¹ siêbardzo na zobaczenie mnie kiedyœ na zamku.Zreszt¹ ju¿ siê sama o tymprzekona³am, jak ma³o znacz¹ wszelkie tego rodzaju obietnice.Ale to wcale niejest jeszcze najwa¿niejsze.Nie tylko przez samych s³u¿¹cych nawi¹za³amstosunki z zamkiem, ale mo¿e, i prawdopodobnie tak jest, ktoœ, kto i góry namnie patrzy³ i obserwowa³, co robiê - a kierowanie t¹ liczn¹ s³u¿b¹ jestoczywiœcie nies³ychanie wa¿n¹ i k³opotliw¹ czêœci¹ pracy urzêdowej - ktoœ, ktomnie obserwowa³, zapewne bêdzie mnie ³agodniej s¹dzi³ ni¿ inni, gdy¿ mo¿ezorientuje siê, i¿ wprawdzie w nêdzny sposób, ale walczê o dobro mojej rodziny,kontynuuj¹c w ten sposób starania mego ojca.Jeœli tak na to spojrzeæ, to wtedyka¿dy mi przebaczy, ¿e przyjmujê od s³u¿¹cych pieni¹dze i wydajê je nautrzymanie rodziny.Ale osi¹gnê³am jeszcze coœ innego, co jednak i ty bêdzieszmi poczytywa³ za winê.Dowiedzia³am siê od parobków jak okrê¿n¹ drog¹,pomijaj¹c mozolne i trwaj¹ce latami oficjalne przyjmowanie do s³u¿by zamkowej,mo¿na jednak tam siê dostaæ.Wprawdzie nie jest siê wtedy oficjalnymfunkcjonariuszem, a tylko potajemnym i na wpó³ tolerowanym.Nie ma siê anipraw, ani obowi¹zków, a to drugie w³aœnie jest najgorsze.Ale osi¹ga siêprzynajmniej to, ¿e siê jest blisko wszystkiego.Mo¿na wtedy dostrzegaæ iwykorzystywaæ pomyœlne okolicznoœci.Nie jest siê wprawdzie funkcjonariuszem,ale przypadkowo mo¿e siê jednak jakaœ praca nadarzyæ, kiedy w³aœciwegofunkcjonariusza nie ma pod rêk¹ i ktoœ zawo³a.Trzeba pobiec wtedy do niegopoœpiesznie i choæ przed chwil¹ nie by³o siê jeszcze funkcjonariuszem, naglesiê nim zostaje.Kiedy jednak mo¿e nadarzyæ siê taka okazja? Czasem od razu,zaledwie ktoœ przybêdzie i zd¹¿y siê rozejrzeæ, okazja ju¿ jest.Nawet nieka¿dy ma doœæ przytomnoœci umys³u, aby j¹ jako nowicjusz od razy wykorzystaæ.Ale innym razem trzeba czekaæ wiêcej lat, ni¿ trwa oficjalne przyjêcie nas³u¿bê, a taki na wpó³ tolerowany s³u¿¹cy nie mo¿e ju¿ potem nigdy byæ zgodniez przepisami oficjalnie przyjêty.Nasuwa siê wiêc tu doœæ w¹tpliwoœci, bledn¹one jednak wobec tego, ¿e przy oficjalnym przyjmowaniu na s³u¿bê przeprowadzasiê bardzo dok³adny wybór, tak ¿e cz³onek jakiejœ nie ciesz¹cej siê najlepsz¹s³aw¹ rodziny z góry jest skazany na odrzucenie.Jeœli jednak ktoœ taki mimo topodda siê na przyk³ad takiemu badaniu z dr¿eniem, to potem czeka latami nawynik.I choæ ze wszystkich stron od pierwszego dnia pytaj¹ go ze zdziwieniem,jak móg³ odwa¿yæ siê na coœ tak beznadziejnego, on jednak nie traci nadziei, bojak¿e¿ móg³by ¿yæ bez niej.Ale po wielu latach, mo¿e ju¿ jako starzec,dowiaduje siê o odrzuceniu jego kandydatury i przekonuje siê, ¿e wszystko jeststracone i ¿ycie jego by³o daremne.I tu oczywiœcie trafiaj¹ siê wyj¹tki,dlatego w³aœnie ludzie daj¹ siê tak ³atwo skusiæ.Zdarza siê, ¿e akurat nieciesz¹cy siê dobr¹ s³aw¹ kandydaci zostaj¹ w koñcu przyjêci.S¹ bowiemurzêdnicy, którzy dos³ownie wbrew w³asnej woli lubi¹ zapach takiej zwierzyny.Przy badaniach przeprowadzanych w celu przyjêcia na s³u¿bê wêsz¹ oni wpowietrzu, wykrzywiaj¹ usta i przewracaj¹ oczyma, gdy¿ w³aœnie taki cz³owiek wdziwny sposób nies³ychanie zaostrza ich apetyt, tak ¿e musz¹ kurczowo czepiaæsiê litery prawa, aby móc siê ostaæ.Oczywiœcie, niekiedy pomaga todelikwentowi nie tyle w przyjêciu, ile w nie koñcz¹cym siê przewlekaniu procesuprzyjmowania, który wówczas w ogóle nie ma koñca i dopiero po œmierci kandydatazostaje przerwany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]