[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dość, że pragnąłem z całej duszy, abyś i ty je pokochał.Patrzyłem w twoje oczy, widziałem każde twoje słowo.Kiedy ci opowiadałem o duszy tego miasta, byłeś wzruszony i ja się wzruszyłem.Znam ciebie już dokładnie: jesteś uczciwym chłopcem, rozumnym i dobrym, masz serce czułe i jasne spojrzenie.Powiedziałem sobie wczoraj, że jesteś godny tego, byś zajął miejsce opróżnione.opróżnione miejsce w moim sercu.– Czyje? – zapytałem cichutko.Stary człowiek podniósł się ciężko i ująwszy mnie za rękę powoli powiódł pomiędzy groby.Szliśmy w wielkiej ciszy, jak gdyby obawiając się, że odgłosem kroków zbudzimy śpiących.Pan Koliński zatrzymał się przy grobie i powiedział jasnym głosem:– Jego miejsce!Spojrzałem na tabliczkę na krzyżu:.Jaś Koliński zginął śmiercią bohaterską w obronie ukochanego miasta w wieku lat czternastu.O, Boże!Miałem takie dziwne uczucie, że z gęstwy kwiatów patrzą na mnie błękitne, serdeczne, chłopięce oczy i uśmiechają się do mnie.Więc i ja uśmiechnąłem się tak tkliwie i tak czule, że aż oczy moje nabiegły łzami.– To mój syn – mówił z radosną dumą pan Koliński.– Miał czternaście lat, tyle co ty w tej chwili.Poszedł bronić Lwowa.Dzielnie go bronił! Przenosił sztafety pod kulami, aż wreszcie dwie z nich znalazły jego serce.Widzisz teraz, kogo masz zastąpić? Wspaniałego chłopca! Dumnego chłopca! Takiego, co się nie zawahał.Napisał do mnie list i poszedł do walki.Zostałem sam z cierpieniem w sercu, ale i z dumą w sercu.Pewnie troskał się mój chłopak, że taki sam jestem na świecie, i może to on mi pomógł odnaleźć ciebie.Zastąpisz go, Michasiu!– Zastąpię! – odpowiedziałem serdecznie.– Będziesz moim synem.Ja jestem sam, a ty jesteś sierotą.Dobrze nam będzie razem.Już nie będę pisał do ciebie wierszy, ale za to przyjdziemy tu razem od czasu do czasu i opowiemy: ja synowi swojemu, a ty starszemu swojemu bratu o wszystkim, co się dzieje we Lwowie.On mu był wierny aż do śmierci.Ja mu będę wierny aż do śmierci.– I ja mu przysięgam miłość i wierność aż do śmierci! – rzekłem głośno.Pan Koliński ogarnął mnie tkliwie i ucałował.Był jakiś radosny i szczęśliwy.Zaśmiał się i nachyliwszy się nad ukwieconą mogiłką mówił cichutko:– Słyszysz, synku? Zdobyliśmy jeszcze jedną duszę.DTP by SHADE [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl