[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najdro¿szy, w tobie szczêœcie me – Powiada s³odka ta istota – Chcia³abym mieækopalniêz³ota,250 Ka¿de ¿yczenie spe³niæ twe,Lecz koron sto.w tak krótki czas.Pró¿no siê biedna myœl wytê¿a.Ach,wiem ju¿, wiem, poproszê mê¿a, W³aœnie pieni¹dze ma jak raz!Drogi mê¿u, powiada mu, Potrzebujê zaraz koron stu, Przyszed³ rachunek zasukniedwie, Wiêc go zap³aciæ chcê.Takie g³osy s³yszê przez drzwi, Naraz zmieszany m¹¿ wypada – Obie rêce szerokorozk³adaI na szyjê rzuca siê mi.Powiada tak, œciskaj¹c mnie: Przyjacielu, wiesz, jakciêlubiê – Zgra³em siê wczoraj do nitki w klubie, A ¿onie bojê przyznaæ siê.Wybaw mnie z sytuacji tej I koron sto po¿yczyæ chciej, Jak tylko trochê odegramsiê,Z wdziêcznoœci¹ oddam je.Patrzê na niego b³êdny wpó³.To jakiœ istny dom wariatów – I potykaj¹c siêwœródgratów, Szybko po schodach zbiegam w dó³.Och, rozpacz mnie ogarnia ju¿ – Nocju¿zapada, czas ucieka – Nie zap³acony fiakier czeka, O szóstkê wypad³ z pyskiemstró¿.Przyjacielu, powiadam mu, Idê w³aœnie szukaæ koron stu, Jak tylko znajdêpieni¹dzete, Dam ci szóstki a¿ dwie.Fiakrowi robi¹c pañski gest, W kr¹g objecha³em ca³e miasto; Dawa³em procentdwieœcieza sto, Wszêdzie mi mówi¹: zastaw jest?Moi pañstwo, przyszed³em tu, Potrzebujê na fiakra koron DWU, Jak tylko odegramsiê,Z wdziêcznoœci¹ oddam je!251 KRAKOWSKI JUBILEUSZ[ fragment ] Chocia¿ zrodziæ tutaj mi siê Nie da³y wyroki boskie, S³uszniejestemw ludospisie Za dziecko liczon krakowskie:Tum m¹ m³odoœæ spêdzi³ ca³¹, Mieszkam z gór¹ lat trzydzieœcie, I powiedzieæmogêœmia³o, Znam siê trochê na tym mieœcie.O, bo Kraków to nie p³oche Dziewczê, skore do swywoli: Kraków, aby poznaætrochê,Trzeba zjeœæ z nim beczkê soli.Kraków to nie m³odzik lada, Z tych, co pozorami gardz¹: W senatorach on zasiadaIdekorum lubi bardzo.Tote¿ spoci siê porz¹dnie, Nim kto przejrzy wskroœ nasz Kraków, Nim w labirynttajnywgl¹dnie Naszych tu masoñskich znaków;Goœæ, co wpadnie doñ przelotny, Za wra¿eniem goni¹c ¿ywszym, Zmyka od nas wnetmarkotnyI z pojêciem najfa³szywszym;Bo choæ, brodz¹c w ulic smutku, Weselszej nie spotka³ twarzy, Nigdzie tyle, cowtym gródku, Nie masz têgich, cichych kpiarzy.Po¿yj z nami d³u¿ej nieco, A zobaczysz, goœciu mi³y, Jak tu chwilki s³odkolec¹,Jak uœmiejesz siê co si³y;Jak w tym œwiecie matron, powag Zyskasz wprawê niepoœledni¹, Aby zawsze, takczyowak, Zabawiæ siê jakoœ przednio.252 Lecz nad wszystkie inne cudaJest tu frajda ulubiona, Co, kiedy siê dobrze uda, Ma³o z œmiechu siê nieskona.Przy niej z konia wysokiego Tak ciê wydrwi¹, dobry cz³ecze, ¯e za latpiêædziesi¹ttego I sam Hösick nie dociecze.253 [ KASZTELAN LUDWIK SOLSKI ]Kasztelan Ludwik Solski Pierwszy teatr ma polski, Fredrowski, nie Marcho³tski.A Sowizdrza³ niebo¿e Stroi hotel, jak mo¿e, I Fryczem samym orze.Kasztelan ma aktory Tudzie¿ dziewki – jamory Oraz inne rozwory.Sowizdrza³a aktorki Skacz¹ jak m³ode wo³ki, Sztuki chudopacho³ki.Kasztelan do wyrêki Ma ma³¿onki swej wdziêki: Stylizowane jêki.Sowizdrza³ musi w goœci Spraszaæ drogie jejmoœci, Nikt nie zagra z mi³oœci.Kasztelan ma Burkhardy, Spitziary, krawców gwardy, Z Siemiradzkiego hardy.Sowizdrza³ fara chuda Nie ma tak mnogo luda, Frycz wszystkie lepi cuda.Szpitziar za swe potwory Wynosi z³ota wory Z Pana Solskiej komory.A Fryczek za swe cudy Jako by³ – bêdzie chudy,, Frycem go przezw¹ ludy.Kasztelan dla swej sceny Ma Strindbergi, Ibseny, ¯u³awskie wielkiej ceny.Sowizdrza³ ma Buchnerty,254 Perzyñskie i Neuwerty,Caillavety i Flerty.Tak to obaj rywale Mieli nierówny los wcale, Ten w gnoju –aten w chwale.Przecz tak ró¿ne wyniki, Gdy oba zawodniki Wyprawiali te same fi- gli- ki.( silne akordy w muzyce ) r.1907255 [ KIEDY PO PROSTU OKRÊCI O G£OWÊ ]Kiedy po prostu okrêci o g³owê Swoje warkocze d³ugie, ciemnop³owe, I spojrzyspodnich ³agodnie jak trusia, Rzek³byœ: ot, swojska, poczciwa Jagusia.Lecz nie dowierzaj zbytnio tej prostocie! Bo oto chwila nie minê³a jeszcze, Jakwtych Ÿrenicach jakieœ b³yski kocie Czaj¹ siê, dziwne niec¹c wko³o dreszcze.W tej samej chwili ta prosta i szczera Dziewczyna polska, z polskim niebem woku,Prê¿y siê niby królewska pantera, Wêsz¹c krew œwie¿¹, gotowa do skoku.Wiêc, odurzony przez tej pani œlicznoœæ, Wnet przed zjawiskiem stajeszniepojêtem,I chcia³byœ wiedzieæ, „ z kim¿e okolicznoœæ ” I co w niej prawd¹ jest, a cotalentem?Czy z ni¹ w do¿ynki pomkn¹æ obertasa? Czy nag¹ rzuciæ na kosztowne futra? E r dge i s t? czy tylko „ kó³ecka u pasa ” ?Œluby panieñskie , czy te¿ Kamasutra?.£atwiej podziwiaæ jest ten urokrzadki,Jakim w jej ustach skrzy siê ka¿da g³oska, Ni¿li klucz znaleŸæ dra¿ni¹cejzagadki,Maj¹cej god³o: JADWIGA MROZOWSKA.Ksi¹¿ka pobrana ze stronyhttp://www.ksiazki4u.prv.pllubhttp://www.ksiazki.cvx.pl [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl