[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No sama pani widzi, ¿e tu mo¿e cz³owieka szlag trafiæ — powiedzia³ prokurator zirytacj¹.— Gdyby wszystkie zbrodnie by³y takie, to ju¿ bym dawno zmieni³zawód.Nastêpny!Nastêpny by³ Ryszard.Ryszard.Ho, ho! Czego on nie móg³ zrobiæ!Nieobliczalny szaleniec, opêtany myœl¹ o wyjeŸdzie, móg³ wymordowaæ nawet ca³¹pracowniê, gdyby to siê okaza³o niezbêdne.Ale Ryszard zrobi³by to inaczej.Albo by³by przekonany o s³usznoœci swego postêpowania i nie fatygowa³by siê zusuwaniem œladów, przeciwnie, rozg³osi³by swój czyn wszem i wobec, albo te¿uczyni³by to w afekcie, a co za tym idzie mniej roztropnie i z wiêkszymha³asem.Rozmowa, toczona przez Ryszarda, by³aby s³yszalna nie tylko w ca³ymbiurze, ale nawet na klatce schodowej.No i nieboszczyk nie tak by wygl¹da³.Oczyma duszy ujrza³am Ryszarda w szale i furii dusz¹cego Tadeusza, rzucaj¹cegosiê na niego i masakruj¹cego zw³oki, a potem patrz¹cego w przera¿eniu i zezgroz¹ na swoje dzie³o, wypadaj¹cego z krzykiem z sali konferencyjnej, gdziezosta³ trup w op³akanym stanie.Z trudem oderwa³am siê od tego makabrycznegoobrazu.Nie, do Ryszarda ta cicha, genialnie wykonana zbrodnia zupe³nie nie pasowa³a.No i przecie¿ by chyba bezpoœrednio po uduszeniu cz³owieka nie spa³!— A spa³? — zainteresowa³ siê prokurator.— Martwym bykiem.Rozumiem, ¿e jest niedospany, bo systematycznie pracuje ponocach, ale jeszcze nie s³ysza³am o takim wypadku, ¿eby ktoœ spa³ zezdenerwowania.— Ja te¿ nie.— Zaraz, to mi coœ przypomina.Wspomnienie œpi¹cego Ryszarda nasunê³o mi na myœl obraz wspó³pracowników,oczekuj¹cych przybycia milicji.Przypomnia³am sobie wyraz twarzy Moniki, wktórym oprócz innych uczuæ by³a wdziêcznoœæ.Tak, najwyraŸniej w œwiecie onapodejrzewa³a mnie, zreszt¹ wszyscy podejrzewali mnie, i by³a mi wdziêczna!.— Za usuniêcie z jej drogi szanta¿ysty? No, tak, to by j¹ uniewinnia³o.Jestpani pewna?— Absolutnie!Coœ okropnego — mrukn¹³ prokurator.Co do Kajtka tylko jedna rzecz by³a dla mnie pewna, to, co powiedzia³am ju¿Alicji.Tadeusz by³ dla niego bezcenny za ¿ycia, a nie po œmierci.¯aden d³ugnie zmusi³by go do zabicia cz³owieka, który ¿yrowa³ mu po¿yczkê i robi³ z nimkorzystne interesy.Chyba ¿e by³o jeszcze coœ, o czym nie wiedzia³am.Prokurator te¿ nie wiedzia³.Ankê za³atwi³am b³yskawicznie.— Niech j¹ pan zostawi w spokoju — powiedzia³am stanowczo.— Wiemy, gdzie by³awtedy, kiedy jej nie by³o, i mamy na to trzy sztuki œwiadków.Musi mi panuwierzyæ na s³owo, bo od razu mogê pana zapewniæ, ¿e panu ci œwiadkowie tegonie powiedz¹.Mnie powiedzieli i ja wiem.Nie mia³a ¿adnych szans pope³niæzbrodni, nawet gdyby trwa³a cztery sekundy, a nie cztery minuty.Po Ance doszliœmy wreszcie do Zbyszka.Na ten temat mia³am ju¿ swoje wyrobionezdanie i nie omieszka³am go wyg³osiæ.— Sk¹d pani ma tak¹ pewnoœæ, ¿e on jest niewinny? — spyta³ z dezaprobat¹prokurator.— Niech pan przyjmie na wiarê fakt, ¿e jak na jego potrzeby morderstwo zosta³opope³nione ze zbyt wielkim opóŸnieniem.Kilka tygodni wczeœniej sytuacjawygl¹da³aby zupe³nie inaczej, a teraz ja panu mówiê, ¿e to nie on!— To jest tylko pani prywatne przekonanie.— Oparte na faktach.Do wyjawienia tych faktów zmusi mnie, a zapewne i jego,tylko postawienie przed s¹dem.Zostawmy go i jedŸmy dalej.Nastêpna by³a Jadwiga.Milicja zbada³a ju¿, co oznacza³ ów numer przy jejnazwisku w notesie Tadeusza.By³ to numer rejestracyjny prywatnego samochodu.Pochodzi³ z odleg³ych czasów, kiedy prywatne samochody by³y oznaczone liter¹ Hi dlatego w pierwszej chwili nie przysz³o to nikomu do g³owy.Zaczê³am siêzastanawiaæ.Co jakiœ prywatny samochód mo¿e mieæ wspólnego ze œmierci¹ Tadeusza? Z ca³¹pewnoœci¹ Jadwiga nigdy w ¿yciu nie posiada³a pojazdu mechanicznego.Przejecha³o j¹ coœ czy co? Owszem, jej ówczesny m¹¿ mia³ jakiœ samochód, mia³te¿ warsztat, by³ inicjatyw¹ prywatn¹, ale co z tego?— Mo¿e pope³ni³ jakieœ nadu¿ycie i nieboszczyk j¹ teraz tym szanta¿owa³?— J¹ szanta¿owa³? Przeciwnie, sprawi³by jej tym szalon¹ radoœæ.Jadwigaoz³oci³aby go za najgorsze wiadomoœci o swoim by³ym mê¿u, bo od wieków toczy znim œwiêt¹ wojnê o alimenty.— Siedemdziesi¹t tysiêcy z³otych?— Ach, i to pan wie? Tak, siedemdziesi¹t tysiêcy zaleg³ych z³otych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]