[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ChodŸ, musimy zdecydowaæ, którego rytua³u u¿yjemy.Angel iPablo mieli wybraæ co ciekawsze.Niechêtnie wsta³ z miêkkiego ³Ã³¿ka.Pozna³ to pomieszczenie.To tutajdziewczyny próbowa³y zaleczyæ jego rany po pojedynku z Louisem.Skrzywi³ siê, kiedy jego g³owa znalaz³a siê w pozycji pionowej.Zamruga³ kilkarazy, pozbywaj¹c siê mroczków sprzed oczu.Ruszy³ w kierunku drzwi.Carmen zci¹gle ironicznym uœmiechem na twarzy ruszy³a za nim. Dziesiêæ godzin póŸniej wykoñczeni siedzieli dooko³a niewielkiego stolika ipocierali piek¹ce oczy.Uda³o im siê znaleŸæ trzy rytua³y, które spe³nia³y ichwymagania.Jeden odrzucili ju¿ na starcie.Wymaga³ zbyt du¿ego poœwiêcenia.Drugi równie¿ nie nale¿a³ do najprostszych, ale da³o siê go tolerowaæ.Opiera³siê on g³Ã³wnie na Magii Krwi i Poœwiêcenia, ale nie by³ zbyt brutalny, anitrudny.Nale¿a³o zrobiæ jeden eliksir i w czasie pe³ni dodaæ do niego po kilkakropel krwi wszystkich bior¹cych udzia³ w rytuale.Ich liczba ogranicza³a siêdo potomków i Prowadz¹cego.Trzeci by³ najciekawszy, ale ¿eby go przeprowadziæ wymagana by³a dobraznajomoœæ obrz¹dków nekromanckich.Carmen, co prawda mia³a o tym jakie takiepojêcie, ale jej wiedza ogranicza³a siê do minimum.Dziewczyna stwierdzi³a, ¿emog³aby przeprowadziæ ten rytua³, ale nie teraz.W tej chwili by³a niemalpewna, ¿e skoñczy³oby siê to jej œmierci¹.Ustalili, ¿e rytua³ nale¿y przeprowadziæ jak najszybciej.Angel mia³a zaj¹æ siêeliksirem, który by³ wyj¹tkowo prosty , a jego uwarzenie zajmowa³o co najwy¿ejdwa dni.Jednak problemem pozostawa³o odnalezienie komnaty monitoruj¹cej systembezpieczeñstwa Hogwartu.Carmen nazwa³a to “j¹drem zamku”.- Musimy znaleŸæ to ca³e j¹dro – mówi³a z przejêciem.– Jeœli tego nie zrobimy,to rytua³ nie ma sensu.To tam koncentruje siê ca³a obrona i to tamœmiercio¿ercy bêd¹ chcieli uderzyæ na samym pocz¹tku, ale my sprawimy im kilkaniespodzianek.Jak myœlicie, gdzie to miejsce mo¿e byæ?Milczeli przez kilka minut, próbuj¹c odpowiedzieæ sobie na to pytanie.Harry czu³, ¿e zna odpowiedŸ.Kr¹¿y³a ona po jego g³owie, ale gdy tylko zbli¿a³siê do niej i próbowa³ schwytaæ, ta ma³a zaraza ucieka³a z krzykiem.Mia³odpowiedŸ na koñcu jêzyka, wiedzia³ o tym, ale nie móg³ sobie przypomnieæ, o como¿e chodziæ.- Ta komnata musi byæ w miejscu wyj¹tkowo chronionym – odezwa³a siê Carmen.–To mo¿e byæ wszêdzie, niekoniecznie w centrum zamku.- Na przyk³ad w Skrzydle Szpitalnym? – zapyta³ znienacka Harry.- W samym Skrzydle, nie.Ale w jego okolicach, jak najbardziej.S³uchaj, przezostatnie piêæ lat spêdza³eœ tam mnóstwo czasu.Nie zauwa¿y³eœ tam aby jakichœdrzwi do sk³adzików, nieu¿ywanych komnat? Jednym s³owem drzwi, które wszyscyomijaj¹ szerokim ³ukiem?Skin¹³ g³ow¹.- Widzia³em takie drzwi.Mówi siê, ¿e jest tam sk³adzik na eliksiry, ale tobujda.Zbyt ³atwo mo¿na by siê tam dostaæ.A eliksiry, jak ju¿ wiecie, w szkolemaj¹ popyt.- Zaprowadzisz mnie? – zapyta³a.– Im mniej osób pójdzie, tym bêdziebezpieczniej – doda³a tytu³em wyjaœnienia.- Teraz? W porz¹dku.Tylko nie zdziw siê, jeœli oka¿e siê, ¿e to nie tam.Poprowadzi³ j¹ przez szereg korytarzy.Dochodzi³a dwudziesta trzecia, wiêc, cojakiœ czas musieli siê kryæ.Z trudem uda³o im siê omin¹æ Filcha i jego kotkê.Kilkanaœcie metrów dalej w ostatniej chwili schowali siê we wnêce unikaj¹cbliskiego spotkania z Mistrzem Eliksirów.Nie zd¹¿yli wyjœæ, gdy na horyzonciepojawi³a siê profesor Mcgonnagall, cicho rozmawiaj¹ca o czymœ z dyrektorem.- Dziwne – mruknê³a do siebie Carmen.- Co?- Nie zauwa¿y³eœ? Wszyscy id¹ od tej samej strony.Od…- Skrzyd³a Szpitalnego – dopowiedzia³ Harry.W panuj¹cym pó³mroku nie móg³ tego widzieæ, ale skinê³a g³ow¹.Jeszcze przezponad piêtnaœcie minut zmuszeni byli siedzieæ w ukryciu i staraæ siê niewydawaæ ¿adnych dŸwiêków.W koñcu uda³o im siê dotrzeæ na miejsce.Black przez kilkanaœcie minutmajstrowa³a przy zamkach.Za ka¿dym razem, kiedy nie udawa³o jej siê otworzyædrzwi pomstowa³a na czym œwiat stoi.- To musi byæ tutaj – stwierdzi³a po bezowocnych próbach dostania siê doœrodka.– Te zabezpieczenia s¹ zbyt dobre, jak na zwyk³y sk³adzik eliksirów.Janie dam rady tego otworzyæ.- Wiêc nie dostaniemy siê do œrodka? – spyta³ z rezygnacj¹ Harry.- Och nie – stwierdzi³a, uœmiechaj¹c siê szeroko.– Po prostu ktoœ inny otworzyte drzwi.Widzisz, Harry, s¹ Uzdrowiciele i Mordercy.S¹ Aurorzy iŒmiercio¿ercy.Ale s¹ te¿ inni, o których mówi siê du¿o mniej, ale to wcale nieznaczy, ¿e ich nie ma.Kryj¹ siê w mrokach nocy i w dniach jasnoœci.- Co? – zdziwi³ siê Harry.Carmen rzadko popada³a w tak patetyczny ton.- Z³odzieje i szpiedzy – odpowiedzia³a g³adko.– Pablo jest szpiegiem, a iowszem, ale on skupi³ siê na Magii Umys³u.Ja sprowadzê tu innego Czerwonego.Kogoœ, kto potrafi z³amaæ niemal ka¿de zabezpieczenia.To ta osoba rozmawia³a znasz¹ potomkini¹ Helgi.Ch³opak spojrza³ na dziewczynê.Ca³y czas uœmiecha³a siê, pokazuj¹c dwa rz¹dkibia³ych jak œnieg z¹bków.- Angel jutro weŸmie siê za eliksir.M³oda Hufflepuff bêdzie tutaj pod koniectygodnia.Teraz uwa¿aj, bo to co powiem bêdzie cholernie wa¿ne.Masz tylko piêædni, na œci¹gniêcie tutaj Billy’ego.Nie obchodzi mnie, jak to zrobisz.Mo¿esznawet uwieœæ t¹ ca³¹ Tonks.Wa¿ne, ¿eby dzieciak by³ tutaj na ca³y weekend.Jasne?- Jak s³oñce.Teraz dobranoc.Jestem wykoñczony.W milczeniu rozeszli siê do swoich dormitoriów.Ch³opak najciszej, jak potrafi³ wœlizgn¹³ siê sypialni.Zabra³ pi¿amê i poszed³do ³azienki.By³ zbyt zmêczony, ¿eby zabawiæ w niej zbyt d³ugo.W ci¹gu piêciuminut by³ ju¿ umyty i gotowy do snu.Z westchnieniem ulgi opad³ na ³Ã³¿ko.Kilkaminut póŸniej zapad³ w spokojny sen.By³a pierwsza piêædziesi¹t.***Œnieg przesta³ zalegaæ b³onia, ale ci¹gle by³o mokro i nieprzyjemnie.Wszystkiedomy wziê³y siê za ostre treningi.Równie¿ Gryfoni nie byli pod tym wzglêdemosamotnieni.Pierwszy mecz, z Krukonami, mieli zagraæ ju¿ w po³owie kwietnia.W czasie jednego z treningów Ginny zbli¿y³a siê do Harry’ego i stwierdzi³a, ¿emusz¹ porozmawiaæ.Ch³opak skin¹³ g³ow¹ i rzuci³ siê w szaleñcz¹ pogoñ zazniczem.Po piêciu minutach wróci³ do dziewczyny i, wypuszczaj¹c zniczauœmiechn¹³ siê przepraszaj¹co.- O co chodzi, Ginny?- Czego dotyczy³ ten artyku³, który kaza³eœ przet³umaczyæ Hermionie?- Powiem ci, ale to nie mo¿e dojœæ do Dumbledore’a.Skinê³a g³ow¹.- Chodzi o pewien strasznie stary rytua³.Wymyœlony jeszcze przez za³o¿ycieli,¿eby chroniæ szko³ê.Dziewczyna siedzia³a na miotle ty³em do boiska.Nie mog³a wiêc zauwa¿yæ, ¿ekafel leci w jej stronê.Gdy Harry spostrzeg³, co siê œwiêci by³o ju¿ za póŸnona jak¹kolwiek akcjê.Stan¹³ na trzonku swojej miot³y i robi¹c widowiskowesalto w powietrzu przeskoczy³ nad dziewczyn¹.Zatrzyma³ siê na ogonie jejmiot³y i z³apa³ pi³kê.Przez chwilê balansowa³ cia³em staraj¹c siê utrzymaærównowagê.Zamachn¹³ siê i rzuci³ pi³kê w stronê bramki bronionej przez Rona.Rudzielec nie zd¹¿y³ jej z³apaæ.Harry jeszcze przez chwilê sta³ prosto, ale po chwili t³uczek trafi³ go wbrzuch.Zachwia³ siê i run¹³ w dó³ z wysokoœci piêædziesiêciu metrów.Wszyscybyli zbyt zszokowani by odpowiednio zareagowaæ.Carmen lubi³a przygl¹daæ siê treningom Gryfonów.Sama doœæ czêsto gra³a, alenie w dru¿ynie Œlizgonów.Bardzo czêsto razem z Harrym æwiczy³a ró¿ne zwody itaktyki.Miêdzy innymi t¹, któr¹ ch³opak w³aœnie zastosowa³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl