[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bêdziecie musieli go tu sprowadziæ, chocia¿ nie widzê, kogo moglibyœcie poniego pos³aæ.Mo¿e niech pójdzie po niego ³ucznik.– Pewnie – rzek³ Dafydd, zanim Jim zdo³a³ wyraziæ swoje oburzenie, wywo³anewzgardliwym tonem, jakim powiedzia³ to earl.– Z przyjemnoœci¹.Zaraz go tusprowadzê, sir Jamesie.Odwróci³ siê i poszed³ do drzwi d³ugim przejœciem miêdzy sto³ami, nios¹c naramieniu ³uk i ko³czan ze strza³ami, które wyj¹³ spod sto³u w tej samej chwili,gdy opad³y mu pêta.Wszyscy obserwowali go w milczeniu.Cichy szmer zosta³ prawie zag³uszony przez ostrzegawczy okrzyk Briana.Jimb³yskawicznie odwróci³ siê i zobaczy³, ¿e earl porwa³ ze sto³u nó¿ do krojeniamiêsa.W porównaniu z mieczem czy sztyletem by³a to mizerna broñ, ale mia³adziesiêciocentymetrow¹, ostr¹ jak brzytwa klingê ze spiczastym koñcem.Earlrzuci³ siê na Jima.Jim chwyci³ puchar – jedyn¹ rzecz, jak¹ mia³ w zasiêgu rêki – po czym zas³oni³siê nim tak, ¿e nó¿ trafi³ w œrodek naczynia.Wino trysnê³o na kubrak earlai czubek no¿a zgrzytn¹³ o wnêtrze metalowego naczynia.Zadziwiaj¹co szybkimruchem Cumberland cofn¹³ rêkê, wprawnie wywijaj¹c no¿em na prawo i lewo,usi³uj¹c znaleŸæ lukê w os³onie.– Co siê z tob¹ dzieje? – powiedzia³a z niesmakiem KinetetE w g³owie Jima.– Poco Carolinus nagi¹³ prawa Zgromadzenia – prawa, które sam pomaga³ tworzyæ –jeœli nie u¿ywasz magii, któr¹ ci da³? Nie wiesz, jak rzuciæ ochronnezaklêcie?Za¿enowany swoj¹ bezmyœlnoœci¹, Jim wyobrazi³ sobie os³onê – nie wokó³ siebie,ale Cumberlanda, którego nagle ze wszystkich stron otoczy³y niewidzialneœciany.W sam¹ porê, gdy¿ zaledwie zaklêcie zaczê³o dzia³aæ, Jim us³ysza³ cichyzgrzyt i zobaczy³, ¿e w ostatniej chwili udaremni³ zamiary Angie, którazamierza³a wbiæ ostrze swojego no¿a w plecy earla.Sta³a, patrz¹c na bezsilnegoteraz.Cumberlanda, a jej twarz mia³a wyraz, jakiego Jim jeszcze nigdy u niejnie widzia³.Jim wyci¹gn¹³ rêkê i delikatnie dotkn¹³ d³oni, w której trzyma³a nó¿.Spojrza³ana niego gniewnie, lecz gdy napotka³a jego wzrok, jej twarz powoli siêwyg³adzi³a.– Rzuci³em zaklêcie ochronne – powiedzia³ cicho Jim.– Wszystko w porz¹dku.Myœlê, ¿e poradzê sobie z tym.Patrzy³a na niego przez chwilê, a potem po³o¿y³a nó¿ na stole i usiad³a nakrzeœle.– Dobrze.– zaczê³a mówiæ, kiedy przerwa³ jej wrzask Cumberlanda.– Simonie! – krzykn¹³ zdumiewaj¹co donoœnie.– Do mnie! Wszyscy!Podwójne drzwi na dziedziniec natychmiast siê otworzy³y, co œwiadczy³o o tym,¿e jego zbrojni czekali tu¿ za nimi.Dafydd, który zatrzyma³ siê w po³owiedrogi, gdy earl zaatakowa³ Jima, odwróci³ siê, zwinnie jak jeleñ przebieg³kilka kroków, wskoczy³ na podium, uskoczy³ za stó³ i zacz¹³ s³aæ jedn¹ strza³êza drug¹ w t³um nadbiegaj¹cych napastników.Biegn¹cy na ich czele Simon z mieczem w garœci naciera³ dalej.– On jest mój! – krzykn¹³ Brian.Jim us³ysza³ ³oskot i w nastêpnej chwili ujrza³ Briana trzymaj¹cego obur¹czciê¿k¹ halabardê, któr¹ zdj¹³ ze œciany.– Zostawi³em go dla ciebie – odpar³ spokojnie Dafydd, podnosz¹c g³os tylko natyle, aby by³ s³yszalny w ha³asie, jaki robili nacieraj¹cy.Ci musieli atakowaæ kolumn¹ miêdzy dwoma d³ugimi sto³ami i stoj¹cy jeszcze nanogach zbrojni zaczêli siê cofaæ, gdy pierwszy szereg pad³ pod strza³ami³ucznika.Jim wiedzia³, ¿e Dafydd nie ma w ko³czanie doœæ strza³, aby po³o¿yæ wszystkichludzi Simona.Po chwili przesun¹³ ko³czan na plecy, spokojnie od³o¿y³ ³uki wyci¹gn¹³ d³ugi w¹ski nó¿ z pochwy na biodrze.Brian zeskoczy³ z podium, trzymaj¹c obur¹cz halabardê w poprzek piersi, ostrzemdo przodu.Sir Simon zatrzyma³ siê dwa lub trzy metry od podium i czeka³ naniego z wysoko uniesionym mieczem.Trzy, a nawet dwa lata wczeœniej Jim niczego nie wyczyta³by z tego uniesionegowysoko ostrza.Kilka potyczek, w których jedynym celem by³o przetrwanie, orazliczne lekcje szermierki udzielane mu przez przyjacielskiego, lecz surowegoBriana otworzy³y mu oczy na wiele spraw zwi¹zanych z walk¹ na miecze i inn¹œredniowieczn¹ broñ.Jim wiedzia³, ¿e pomimo opiewaj¹cych go legend nigdy nie bêdzie równorzêdnymprzeciwnikiem dla kogoœ, kto od dziecka æwiczy³ siê w pos³ugiwaniu siê broni¹i konn¹ jazdê.Mimo to zdawa³ sobie sprawê, co oznacza³y niektóre szermierczepozycje.W tym wypadku wysoko uniesiony miecz sir Simona zdradza³ jego zamiary.Ten orê¿by³ zbyt lekki, aby sparowaæ nim cios zadany halabard¹.Simon bêdzie siê stara³unikaæ kontaktu, uskakuj¹c i usi³uj¹c dosiêgn¹æ przeciwnika w chwili, gdy impeti ciê¿ar ostrza nie pozwol¹ Brianowi zablokowaæ ciosu.Brian zrobi³ krok naprzód, unosz¹c skierowan¹ ostrzem naprzód halabardê.Simonobserwowa³ go czujnie.Obaj mierzyli siê spojrzeniami, w których nie by³owrogoœci czy furii.By³y to nieruchome spojrzenia szachistów.Brian szerokim ³ukiem opuœci³ ostrze, mierz¹c w tu³Ã³w Simona – zadaj¹c cios,którego przeciwnik móg³ unikn¹æ, jedynie odskakuj¹c.Simon uœmiechn¹³ siêw¹skimi wargami i zrobi³ krok, nie do ty³u, gdzie t³um zbrojnych ogranicza³bymu ruchy, lecz do przodu.NajwyraŸniej zamierza³ przeskoczyæ drzewce halabardy za jej ostrzem, a potempchn¹æ mieczem Briana, zanim ten zd¹¿y powstrzymaæ impet i siê zastawiæ.Simon liczy³ na swoj¹ zrêcznoœæ i nie bez kozery, gdy¿ niejeden rycerz w owychczasach potrafi³ w pe³nej zbroi wskoczyæ na grzbiet pêdz¹cego konia – piêæsetlat przed tym, jak kowboje z Dzikiego Zachodu robili to samo, tylko bez zbroi.Jednak¿e Brian w tym samym momencie zmieni³ kierunek ciosu, mierz¹c w g³owêSimona.By³ to odpowiednik doœæ niezwyk³ego ciêcia mieczem, które Brian pokaza³Jimowi i u¿ywa³ w kilku potyczkach.W tym wypadku najbardziej niezwyk³e by³oto, ¿e nawet trzymana obur¹cz halabarda by³a niezwykle ciê¿ka, wiêc nie da³osiê tak ³atwo zmieniæ kierunku ciosu.Mimo to Brian dokona³ tego.Jim znowu zapomnia³, jak silni bywaj¹œredniowieczni rycerze, którzy przez ca³e ¿ycie przygotowuj¹ siê do walki.Ostrze halabardy poderwa³o siê, mierz¹c w pierœ i gard³o Simona.Ten próbowa³jednoczeœnie siê odchyliæ i cofn¹æ.Czêœciowo uda³o mu siê, gdy¿ ostrze broniominê³o jego pierœ, ale obuch – pod¹¿ywszy wy¿ej – r¹bn¹³ go w skroñ.Simon z szeroko rozrzuconymi koñczynami run¹³ na pod³ogê wielkiej sali i le¿a³bez ruchu.– Piêkny cios! Na œwiêtego Micha³a, piêkny cios! Co za uderzenie! – krzykn¹³earl z g³êbi zaklêcia.– No, na co czekacie? Braæ go!Pozostali zbrojni z g³oœnym pomrukiem ruszyli na Briana.Nie by³o czasu donamys³u.Jim zaczerpn¹³ g³êboko tchu, zamieni³ siê w smoka i skoczy³ ku nadbiegaj¹cym.Rozdzia³ 36– To ostatnia kropla – powiedzia³a KinetetE w g³owie Jima g³osem, w którymzdawa³ siê pobrzmiewaæ chichot – jeœli bezdŸwiêczny g³os móg³ chichotaæ.Jim wyl¹dowa³ na pod³odze miêdzy sto³ami, przed pierwszym szeregiem zbrojnych.Sir Simon nadal le¿a³ tam nieruchomo.Natomiast pozostali.Nagle, kuzdumieniu Jima, KinetetE w magiczny sposób pokaza³a mu to, co myœleli zbrojni.Nie by³a to taka telepatia, jakiej spodziewa³by siê Jim.By³ to raczej rodzajzbiorowej teleempatii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]