[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po czymœ takim cz³owiek po prostu siê za³amuje.Ross wyjrza³ na smagan¹ wiatrem zatokê.Zacisn¹³ szczêki.- ChodŸ siê przejœæ po wybrze¿u - powiedzia³.Kiedy zaparkowali wóz w Waimea, Cen poczu³ ulgê.- Wywiesili ostrzegawcze flagi.Nie wypuszcz¹ ciê.- Wyj¹³ z walizki kube³ek zpiwem i lodem.- Ale dzieñ jest cudowny, prawda?- Surferów wypuszczaj¹ - rzek³ Ross z uraz¹ w g³osie.Ludzie balansowali na deskach, tworz¹c miniaturowy rz¹d w oddali, jakieœ pó³mili w g³¹b zatoki.Ilekroæ nadchodzi³a fala, na moment znikali z polawidzenia.- To idiotyzm wyp³ywaæ w tych warunkach - stwierdzi³ Cen.- Moim zdaniem tefale s¹ wysokie na co najmniej siedem metrów.Zobaczy³, ¿e Ross zerka na swój b³yszcz¹cy, zielony kostium w przezroczystymopakowaniu, owiniêty wokó³ aerodynamicznie mocnych p³etw, i na zestaw rurekbiegn¹cych do lœni¹cej maski.Kostium za pomoc¹ d¿etów sprê¿a³ wodê i wypuszcza³ j¹ strumieniem, którymzdolny zawodnik potrafi³ subtelnie sterowaæ lekko napinaj¹c rozmaite miêœnie,tak jak surfer p³yn¹³ wprost na szybko nadci¹gaj¹c¹ falê, nieznaczniezmieniaj¹c uk³ad cia³a.To by³a zaawansowana forma bodysurfingu.Dzieciakikorzysta³y z kostiumów w stoj¹cej wodzie albo na ma³ych falach.Ludzie tacy jakRoss poszukiwali coraz wiêkszych wyzwañ.Dokonywali zdumiewaj¹cych wyczynówakrobatycznych, przedzieraj¹c siê przez spiêtrzon¹ masê wodn¹ po to, by zaznaærozkoszy mistrzostwa.Teraz wiatr od l¹du rozpryskiwa³ kropelki wody z czubków fal i spycha³ je nape³ne morze jak delikatne bia³e proporce.- Za³o¿ê siê, ¿e niektórzy z tych surfuj¹cych idiotów ju¿ nied³ugozasygnalizuj¹, ¿e potrzebuj¹ helikoptera - powiedzia³ Cen.- Nie chcia³bym byæw ich skórze.- Szeroka z³ocista pla¿a, która opada³a stromo do miejsca, gdziepotê¿ne fale zasysa³y brzeg, roi³a siê od gapiów.- Taki piêkny dzieñ - narzeka³ Ross.Zabrali maty i kube³ek z lodem i przeszliobok stanowiska ratowniczego, z którego trzech ratowników nerwowo obserwowa³oprzybrze¿n¹ falê za pomoc¹ lornetek, trzymaj¹c krótkofalówki w pogotowiu.Pili piwo przez jakieœ dwie godziny.Cen czyta³, ale Ross wci¹¿ w milczeniuprzygl¹da³ siê fali.W koñcu Cen zasn¹³.Obudzi³ siê s³ysz¹c, jak Ross zerwa³siê z miejsca.- Œci¹gnêli flagê - powiedzia³ Ross.- No i? - zagadn¹³ Cen.Rossa ju¿ nie by³o.Cen patrzy³, jak dziesiêæ minut póŸniej Ross podchodzi w kostiumie do falijakieœ æwieræ mili dalej.Idiota, mrukn¹³ pod nosem.Poderwa³ siê i zbieg³ poszerokim, z³ocistym zboczu sk¹panym w g³êbokiej, wzbieraj¹cej fali, którejprzyci¹ganie nawet w tym miejscu by³o tak silne, ¿e Cen z trudem utrzyma³ siêna nogach.Ratownik zagwizda³ na nich obu.Ross tylko uœmiechn¹³ siê, pomacha³i rzuci³ siê do wody.Zanurkowa³ i Cen spogl¹da³ w to miejsce z niepokojem.Pochwili Ross wynurzy³ siê spod wody i pomacha³ rêk¹, a nastêpnie odwróci³ siê izacz¹³ unosiæ na falach jak zielona rybka w g³êbokim b³êkitnym morzu.Œmign¹³ wpoprzek wysokiej, przezroczystej fali, zanim uderzy³a, i w koñcu przykucn¹³ nastopach i rêkach.Wsta³ w momencie, gdy bia³y grzebieñ fali dogoni³ jego twarz.Potem, pochyliwszy g³owê, wykona³ cudowny potrójny obrót, przyci¹gaj¹c rêkamikolana do klatki piersiowej.Cen obejrza³ siê i zobaczy³, ¿e temu pokazowi przygl¹da siê ca³kiem sporyt³umek.Ross popisywa³ siê swoj¹ szczytow¹ form¹ przez czterdzieœci minut.Kiedy zacz¹³uje¿d¿aæ trzeci¹ gigantyczn¹ falê, Cen poczu³, ¿e serce podchodzi mu do gard³a,gdy¿ jego przyjaciel znikn¹³ pod g³êbokim, wzburzonym grzywaczem, który by³jeszcze gwa³towniejszy, ni¿ ten z Sandy Beach, znany surferom jako Pyskal.A potem ujrza³ zielony kostium.Przedar³ siê do fali i pozwoli³ jej ponieœæ siê wprost do Rossa.Pomóg³ mustan¹æ i, s³aniaj¹c siê na nogach, weszli na pla¿ê.Ross œci¹gn¹³ maskê i pad³ na plecy, ciê¿ko dysz¹c i zanosz¹c siê œmiechem.- Dobrze siê bawisz? - zapyta³ Cen.- A jak ci siê wydaje?Cen rozejrza³ siê po wybrze¿u.Cypel Kaena Point by³ stalowo szary, zas³ania³ygo chmury, które nadci¹gnê³y wraz z deszczem.Poczu³ w koœciach grozê zimowegomorza.Mia³ wra¿enie, ¿e s¹czy siê do jego umys³u niczym seria niekoñcz¹cychsiê fa³.- To wygl¹da³o.cudownie - powiedzia³.- Pomogê ci zdj¹æ kostium.Chyba niepowinieneœ wiêcej wychodziæ a¿ do lata.- Lato! A wiêc postanowione! - rozeœmia³ siê Ross.Wyszed³ znowu w nastêpnym tygodniu, i jeszcze w nastêpnym.Raz Cen nie zgodzi³siê na wspólny wypad i czu³ siê podle, przez ca³y dzieñ czekaj¹c na powrótRossa.Wiedzia³, ¿e nie powinien siê zamartwiaæ.Ross by³ mistrzem.Kiedy w koñcu umar³, to nie z braku mistrzowskiej klasy.Policja zbada³a jego kostium i odkry³a zatkany d¿et.To wyjaœni³o, dlaczegostraci³ kontrolê w kluczowym momencie naporu olbrzymiej fali i run¹³ pod zwa³emwody, która z³ama³a mu kark.Uznano ten incydent za „przypadkow¹ œmieræ”.*Sprawy Rossa by³y w takim nie³adzie, ¿e Cen wiedzia³, i¿ nie by³o tu mowy ozamiarach samobójczych.Kiedy wszystkie formalnoœci zosta³y za³atwione, dom oddano siostrze z Kauai, októrej istnieniu Cen nawet nie wiedzia³.Osobiœcie zjawi³a siê, ¿eby obj¹æ domw posiadanie.Z³otow³osa kobieta o zasznurowanych wargach mia³a ciemn¹opaleniznê i niewiele do powiedzenia Cenowi.- Dajê ci tydzieñ na zabranie rzeczy - oznajmi³a.- W przysz³y wtorek zjawi¹siê tu ludzie z firmy produkuj¹cej urz¹dzenia do rozpoznawania g³osu, ¿ebyzmieniæ zamki.Do zdobycia licencjatu nauk œcis³ych zabrak³o Cenowi raptem kilku miesiêcy, aleprzerwa³ studia.Coraz czêœciej jeŸdzi³ kolej¹ magnetyczn¹ do Makaha.Raz szuka³ nawet pocz¹tkuszlaku gdzieœ w górze, ale nie móg³ go znaleŸæ.Pocz¹tkowo by³ zdziwiony, ¿e zacz¹³ zachodziæ do Pantheon, starego baru bliskodomu, w którym kiedyœ mieszka³ z Mei.Nie przejmowa³ siê specjalnie tym, ¿ezacz¹³ popijaæ, ani tym, ¿e pi³ za du¿o, ani nawet tym, ¿e czêsto urywa³ mu siêfilm.Ale kiedy zdarzy³o mu siê, ¿e obudzi³ siê na pocz¹tku szlaku, tu¿ poni¿ej Pali.Œwita³o.Przypomina³ sobie jak przez mg³ê, ¿e poprzedniego wieczoru podwiezionogo a¿ tutaj.By³ zamroczony.Schowa³ siê w rosn¹cym kilka metrów dalej g¹szczu, zdj¹³ubranie i moczy³ siê w zimnym strumieniu, a¿ zupe³nie zdrêtwia³.Ubra³ siê,zerkn¹³ na szlak i przeszed³ jakieœ æwieræ mili.Ale ow³adn¹³ nim dziwny,mroczny strach i przystan¹³, jakby wyrós³ przed nim mur.Oszo³omiony i pokrytypotem, pomimo i¿ poranne powietrze by³o ch³odne, zawróci³ z p³aczem.Tego wieczoru znowu znalaz³ siê w barze, gdzie œciska³ swoje czwarte piwo.Uporczywy ból g³owy przeszed³ ju¿ po drugim piwie.W³aœnie rozwa¿a³ nowewirtualne pomys³y, podczas gdy jakiœ turysta dawa³ koszmarny wystêp na sprzêciekaraoke.Na scenie migota³y projekcje wirtualne trzech naturalnej wielkoœciTahitañczyków.Dwie kobiety, które ich uaktywni³y, siedzia³y rozeœmiane obokCena, z ogromn¹ stert¹ ¿etonów.Cen popatrzy³ na ¿etony i westchn¹³.Zapowiada³siê wyj¹tkowo d³ugi wieczór
[ Pobierz całość w formacie PDF ]