[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystkiemu, co hamowa³o go i rozprasza³o zmuszaj¹c doporuszania siê po omacku.Potê¿ny, ponad siedemdziesiêciokilowatowy silnik wy³ na najwy¿szych obrotach izdawa³o siê, ¿e ka¿dy szczegó³ jego konstrukcji, od prawiepiêædziesiêciomilimetrowych, spryskiwanych ci¹gle olejem cylindrów, po potê¿nywa³ korbowy obracaj¹cy siê z potworn¹ szybkoœci¹, dr¿y wprawiaj¹c w rezonans iludzi, i ca³¹, otaczaj¹c¹ ich przestrzeñ.P³yn w ogromnej ch³odnicy, benzyna,smary zdawa³y siê parowaæ pod gor¹cym uœciskiem Ramsaya, który zatraca³ siê wotaczaj¹cej go, stanowi¹cej zupe³nie nowe doznanie, bezimiennej pustce.Gdzieœw dali pojawi³o siê ledwie dostrzegalne œwiat³o.Brn¹³ w jego kierunku nieoszczêdzaj¹c Idris, która przywar³a do niego z tak¹ moc¹, ¿e d³awi³a im obojguoddech.Przez zamglone oczy widzia³, jak zagryza wargi, a wreszcie rozchyla jeukazuj¹c zaciœniête zêby.Czu³ przyciœniête do niego piersi, stê¿a³e miêœnie udi ramion, i to, jak zaciskaj¹ siê nagle jeszcze silniej w uwalniaj¹cymnareszcie napiêcie paroksyzmie.Potrz¹sn¹³ g³ow¹, ¿eby przywróciæ ostroœæ widzenia, kiedy podnosi³ oczy.Szarpn¹³ dŸwigniê hamulców, maszyna pochyli³a siê do przodu trac¹c na chwilêstabilnoœæ, wiêc poluŸni³ chwyt, ale zaraz zwar³ d³oñ ponownie: Rozpêdzone BMWostro schodzi³o ze œrodka pasa, zauwa¿y³ zbli¿aj¹cy siê szybko jakiœ mostek nadszerokim, rozlanym wokó³ stawem, ³agodny nasyp, ale rozprê¿ony nie by³ ju¿ wstanie zapanowaæ nad maszyn¹.Œci¹ga³ hamulce chc¹c tylko wytraciæosza³amiaj¹c¹ szybkoœæ, kiedy wyskoczyli z szosy i sp³aszczonym ³ukiemposzybowali w stronê stawu.Ju¿ w locie oderwa³ siê wraz z dziewczyn¹ odmaszyny i w nag³ej ciszy pod bardzo ostrym k¹tem uderzyli w powierzchniê wody.Zszokowany raptown¹ zmian¹ usi³owa³ p³yn¹æ, ale kiedy wreszcie parskaj¹c iprzecieraj¹c oczy wynurzy³ siê na powierzchniê, okaza³o siê, ¿e jego nogi beztrudu siêgaj¹ dna.Oszo³omiony nie zwraca³ uwagi na ludzi skacz¹cych do stawu.- Hej, nic wam nie jest?Ktoœ szeroko machaj¹c ramionami brn¹³ w kierunku Idris.Kilka innych osóbskupi³o siê nad ich maszyn¹.- ¯eby tylko nie zassa³ wody - Schirmer kierowa³ naprêdce utworzon¹ grup¹.-Podnieœcie go.- Hej, ten sukinsyn wy³¹czy³ go w locie! - Parks nachyli³ siê nad aparatemzap³onowym.- Ten.ten.On go zd¹¿y³ wy³¹czyæ!- Ci¹gnij!Nowi ludzie ci¹gle skakali z mostku do³¹czaj¹c do pozosta³ych.Corazg³oœniejsze okrzyki i œmiechy zajmowa³y miejsce dotychczasowego warkotumaszyn.- Cholera, to by³o niez³e.Nic wam nie jest? Ramsay dopiero teraz rozejrza³siê wokó³.- Idris!Dziewczyna by³a tu¿ obok.- Warren ty wariacie.- rozciera³a twarz, potem opuœci³a ramiona zas³aniaj¹cpiersi przed rozbryzguj¹cymi wodê wokó³ ludŸmi.- Obejmij mnie - uœmiechnê³asiê nieœmia³o.D³ugi czas nie mog³em niczego zapisaæ, ale rozgrywaj¹ce siê wokó³ wydarzenianie pozwala³y nie tylko na ¿adn¹ refleksjê, ale nawet na zwyk³e zanotowaniefaktów.Nie wiem, czy zdo³a pan cokolwiek odczytaæ, panie doktorze, bo trzymanyw kieszeni spodni notatnik zamoczy³ mi siê fatalnie i wszystko, co.znalaz³osiê tam do tej pory, przypomina obraz widziany przez mg³ê.I tak ma panszczêœcie, ¿e pisa³em d³ugopisem, a nie piórem.Prawdê powiedziawszyzastanawiam siê, czy w ogóle zobaczy pan kiedyœ te zapiski.Nie chodzi mi naweto to, czy zdo³am siê kiedyœ wydostaæ z g³êbi l¹du zajêtego przez wyznawcówDuckwortha, ale szerzej, czy jest jeszcze jakiœ sens w pokazywaniu panu tegowszystkiego.Nie, nie traktujê parta (jeszcze) jako wroga, przed czym zreszt¹ tylekroæ mniepan ostrzega³.Myœlê jednak, ¿e to ja siê zmieni³em (Chryste, jak banalnie tozabrzmia³o).Nie, nie chcê powiedzieæ, ¿e nie potrzebujê ju¿ niczyjej pomocy,mo¿e nawet wprost przeciwnie, ale coœ za³ama³o siê we mnie i nie wiem, czypotrafilibyœmy jeszcze znaleŸæ wspólny jêzyk.W³aœciwie wypada³oby w tym miejscu opowiedzieæ panu jedn¹ z tych ca³kowiciewyssanych z palca historyjek o dziewczynach, jakimi raczy³em pana przez tewszystkie lala, ale muszê przyznaæ, ¿e stan permanentnego wyczerpania, w jakimsiê znajdujê, Ÿle wp³ywa na moj¹ wyobraŸniê.Szkoda.To naprawdê jedno z moichmilszych wspomnieñ - pañski gabinet, w którym siedzia³em rozwalony wygodnie wprzepastnym fotelu opowiadaj¹c panu te bzdury, i pan, który udawa³, ¿e w niewierzy.To by³o naprawdê piêkne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]