[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego istota tego, co symboliczne i symbolicznie nacechowane,polega w³aœnie na tym, ¿e nie jest ono odniesione do osi¹galnegointelektualnie celu znaczeniowego, ale kryje w -sobie w³asne znaczenie.Tak wiêc eksplikacja symbolicznego charakteru sztuki ³¹czy siê zprzedstawionymi na wstêpie rozwa--¿aniami na temat gry.Tak¿e tam perspektywanaszej problematyki otwiera³a siê przy za³o¿eniu, ¿e gra zawsze jest rodzajemsamoprezentacji.W sztuce znalaz³o to swój wyraz w specyficznym charakterzeprzyrostu bytu, repraesentatio, pozyskiwania „wiêcej" bytu, czego jestestwo(Seiendes) doœwiadcza dziêki temu, ¿e siebie przedstawia.Wydaje mi siê, ¿ejeœli pragniemy bardziej adekwatnie uchwyciæ te cechy doœwiadczenia sztuki,powinniœmy w tym punkcie zrewidowaæ estetykê idealistyczn¹.Ogólny wniosek,jaki trzeba bêdzie st¹d wyci¹gn¹æ, jest od dawna przygotowany.Chodzi tu o to,¿e sztuka, niezale¿nie od swej formy — przedmiotowej i swojskiej formy tradycjiczy te¿ formy dzisiejszego oderwania od tradycji tego, co nieswojskie - wka¿dymi^ konstru -Chcia³bym wyprowadziæ st¹d wniosek, który powinien ukazaæ nam rzeczywiœciescalaj¹cy i kszta³tuj¹cy wspólnotê strukturalny charakter sztuki.(jTo ¿e wprzypadku prezentacji, jak¹ jest dzie³o sztuki, nie chodzi o to, ¿e dzie³oprzedstawia coœ, czym nie jest, ¿e wiêc w Radnym razie nie jest alegori¹,mówi¹c¹ coœ po to, ¿ebyœmy sobie przy tym coœ innego pomyœleli, ale o to, feewszystko, co ma ono do powiedzenia, mo¿na znaleŸæ jedynie w nim, nale¿yrozumieæ jako wymóg powszechny, a nie tylko jako konieczny warunek tzw.moderny.Zdumiewaj¹co naiwn¹ form¹ przedmiotowego upojêcio-wienia jeststawianie w obliczu obrazu pytania o to przede wszystkim, co tu zosta³oprzedstawione.Oczywiœcie, swoim rozumieniem obejmujemy i to.Zachowujemy toza-wsze w naszym postrzeganiu, je¿eli jest to dla nas rozpoznawalne.Z pewnoœci¹jednak nie jest tak, ¿e stanowi to dla nas w³aœciwy cel naszego odbiorudzie³a.Aby siê co do tego upewniæ, wystarczy pomyœleæ o tzw.muzyceabsolutnej.Jest to sztuka nieprzedmiotowa.Bezsensem by³oby tutaj zak³adaniejakichœ ustalonych, okreœlonych pogl¹dów na to, czym jest rozumienie i jednoœæ- nawet jeœli niekiedy podejmuje siê takie próby.Znamy równie¿ wtórne ipoœrednie formy muzyki programowej czy te¿ opery i dramatu muzycznego, którew³aœnie jako formy wtórne odsy³aj¹ do muzyki absolutnej, jak¹ jest wielkiedzie³o abstrakcji - muzyka Zachodu i jej kulminacyjny punkt: zrodzony nagruncie kultury starej Austrii wiedeñski klasycyzm.W³aœnie na przyk³adziemuzyki absolutnej mo¿na zilustrowaæ sens naszego pytania, które nam wci¹¿ niedaje spokoju: Dlaczego jakiœ utwór muzyczny jest taki, ¿e mo¿emy o nimpowiedzieæ: „Jest nieco sp³aszczony" albo „To rzeczywiœcie wielka i g³êbokamuzyka", jak np.póŸny kwartet smyczkowy Beethovena? Na czym to polega? Cojest tutaj noœnikiem tej jakoœci? Z pewnoœci¹ nie jakieœ okreœlone odniesieniedo czegoœ, co moglibyœmy nazwaæ sensem.Ale tak¿e nie jest nim nie daj¹ca siêiloœciowo okreœliæ masa informacji, jak chce nam wmówiæ estetyka zwi¹zana zteori¹ informacji.To tak, jak gdyby nie chodzi³o w³aœnie o mo¿liwoœæ odmian wobrêbie jakoœci.Dlaczego mo¿na pieœñ taneczn¹ przekszta³ciæ w chora³pasyjny? Czy zawsze mamy tam do czynienia z tajemniczym przyporz¹dkowaniem grystoiou? Byæ mo¿e jest coœ takiego w grze i interpretatorzy muzyki ci¹gleusi³owali odnaleŸæ tego rodzaju punkty zaczepienia, by tak rzec, ostatnieresztki po-jêciowoœci.Tak¿e ogl¹daj¹c sztukê nieprzedmiotow¹ nigdy niebêdziemy mogli ca³kowicie pomin¹æ tego, ¿e w naszej codziennej orientacji wœwiecie przygl¹damy siê przedmiotom.Podobnie w chwili koncentracji, w jakiejjawi siê nam muzyka, s³uchamy tym sa-5150mym uchem, którym zazwyczaj usi³ujemy zrozumieæ s³owo.Miêdzy bezs³own¹ mow¹muzyki, jak chêtnie mówimy, i jêzykiem s³Ã³w naszych w³asnych doœwiadczeñ wmówieniu i komunikowaniu zachodzi niepodwa¿alny zwi¹zek.Podobnie mo¿ezachodziæ zwi¹zek miêdzy widzeniem przedmiotowym i orientowaniem siê w œwiecieoraz postulatem artystycznym, by nagle z elementów takiego przedmiotowowidzialnego œwiata budowaæ nowe kompozycje i docieraæ do g³êbi ich napiêæ.Ponowne przypomnienie o tych granicznych kwestiach jest dobrym przygotowaniemdo tego, by uwidoczniæ sk³onnoœæ ku komunikatywnoœci, której domaga siê odnas sztuka i w której siê ³¹czymy.Na pocz¹tku mówi³em o tym, ¿e co najmniej odpocz¹tku XIX wieku trwa proces wypadania tzw.moderny ze zrozumia³ej w sposóboczywisty wspólnoty humanistyczno-chrzeœcijañskiej tradycji; ¿e nie ma ju¿ca³kiem oczywistych wi¹¿¹cych treœci, które nale¿y zawrzeæ w formieartystycznego kszta³towania, tak by ka¿dy je zna³ jako oczywisty s³ownik nowejwypowiedzi.To jest naprawdê ta inna, jak to sformu³owa³em, sytuacja, takamianowicie, w której od tej pory artysta nie przemawia w imieniu swojejwspólnoty, ale poprzez najbardziej swoiste wypowiadanie siebie sam sobietworzy w³asn¹ wspólnotê.Mimo to tworzy on w³aœnie swoj¹ wspólnotê, tawspólnota zaœ jest w swej intencji ca³oœci¹ zamieszkanego œwiata, ma charakterekumeniczny, prawdziwie uniwersalny.W³aœciwie ka¿dy powinien - i tego oczekuj¹wszyscy artyœci - otworzyæ siê na jêzyk, którym mówi siê w dziele sztuki, iprzyswoiæ go sobie jako w³asny.Niezale¿nie od tego, czy noœnikiem formowaniai kszta³towania dzie³a jest gotowa, oczywista wspólnota naszego widzenia œwiatasztuki, czy te¿ dopiero maj¹c wytwór, z którym siê konfrontujemy, musimynauczyæ siê „sylabizowania", tzn.poznaæ alfabet i jêzyk tego, kto tutaj do nasmówi, istotne pozostaje to, ¿e w ka¿dym przypadku jest to wspólne dokonanie,tworzenie potencjalnej wspólnoty.IIIW tym miejscu chcia³bym wprowadziæ trzeci¹ czêœæ podtytu³u: Œwiêto.Je¿eli jestcoœ takiego, co wi¹¿e siê z ka¿dym doœwiadczeniem œwiêta, to tym czymœ jest to,¿e nie pozwala ono na jakiegokolwiek izolowanie jednego cz³owieka od drugiego.Œwiêto jest wspólnot¹ i przedstawieniem samej wspólnoty w jej pe³nej formie.Œwiêto jest zawsze œwiêtem dla wszystkich.Mówimy, ¿e „ktoœ siê izoluje", jeœlinie uczestniczy w œwiêtowaniu.Nie jest ³atwo zdaæ sobie jasno sprawê z tegocharakteru œwiêta i zwi¹zanej z nim struktury doœwiadczenia czasu.Dotychczasowe drogi badañ nie dostarczaj¹ tu wskazañ i oparcia; ale jest kilkuwybitnych badaczy, którzy skierowali wzrok w tê stronê.Wymieniê Waltera F.Otto24, filologa klasycznego, albo Karla Kerenyi25, niemiecko-wêgierskiegofilologa klasycznego.Jest te¿ oczywiste, ¿e kwestia, czym w³aœciwie jestœwiêto i czas œwiêtowania, jest od dawna tematem teologicznym.Walter S.Otto, Dfonysos, Mythos und Kultus, Frankfurt/M.1933.' Karl Kerenyi,Vom Wesen des Festes, w: tego¿, Gesammelte Wer-ke, Bd 7: Antlke Rellglon,Munchen 1971.25Móg³bym mo¿e wyjœæ od nastêpuj¹cej pierwszej obserwacji.Mówi siê: „Œwiêta siêœwiêtuje; w œwiêta siê nie pracuje"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]