[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt nie zakwestionowa³ pochodzenia nie znanegoch³opca - wygl¹da³ tak samo jak pu³kownik w czasach, gdy zaprowadzono go doCyganów, ¿eby zobaczy³ lód.Kobieta powiedzia³a, ¿e urodzi³ siê z ot­wartymioczyma, patrz¹c na ludzi jak cz³owiek doros³y, i ¿e ja sam¹ przera¿a tonieruchome spojrzenie.„Wykapany Aureliano - powiedzia³a Urszula.- Brakujetylko, ¿eby wzrokiem przenosi³ krzes³a z miejsca na miejsce".Ochrzczo­no goimieniem Aureliano i nadano nazwisko matki, gdy¿ zgodnie z prawem nie móg³nosiæ nazwiska ojca, dopóki ten go nie uzna.Genera³ Moncada trzyma³ go dochrztu.Mimo nalegañ Amaranty, ¿eby jej oddaæ ch³opca na wychowanie, matka niezgodzi³a siê.Urszula nie zna³a wówczas zwyczaju posy³ania dziewic do sypialni wojowników,tak jak siê dopuszcza kury do raso­wych kogutów, ale mia³a okazjê go poznaæ wci¹gu tego roku, gdy przyby³o do jej domu jeszcze dziewiêciu synów pu³kownikaAureliana Buendii, których musia³a ochrzciæ.Najstarszy, z czarnymi w³osami i zielonymi oczyma, w ni­czym niepodobny doojca, mia³ ju¿ przesz³o dziesiêæ lat.Przynoszono dzieci w ró¿nym wieku i oró¿nych odcieniach skóry, ale samych ch³opców, i wszyscy byli naznaczeni tymdziwnym piêtnem samotnoœci, które nie pozwala³o w¹tpiæ w pokrewieñstwo.Tylkodwóch wyró¿nia³o siê wœród reszty grupy.Jeden, wyroœniêty ponad swój wiek,pot³uk³ niezliczone mnóstwo wazonów i sztuk porcelany, poniewa¿ jego rêcezdawa³y siê mieæ w³aœciwoœæ rozbijania w szcz¹tki wszystkiego, czegokolwiekdotyka³y.Drugi, o ta­kich samych niebieskich oczach jak matka, z jasnymid³ugimi w³osami w lokach jak dziewczynka, wszed³ do domu tak swobodnie, jakbysiê w nim chowa³, pobieg³ prosto do skrzyni w sypialni Urszuli i oœwiadczy³:„Chcê tancerkê na linie".Urszula przerazi³a siê.Otworzy³a skrzyniê,prze­szuka³a wszystkie stare rupiecie, nie odkurzane od czasów Melquiadesa, iznalaz³a zawiniêt¹ w parê poñczoch tancerkê na linie, któr¹ niegdyœ przyniós³do domu Piêtro Crespi i o której nikt ju¿ nie pamiêta³.W ci¹gu nieca³ychdwunastu lat ochrzczono imieniem Aureliana i nazwiskiem matki wszy­stkichsynów, których sp³odzi³ pu³kownik wzd³u¿ i wszerz terenów objêtych wojn¹ -siedemnastu.z pocz¹tku Urszula nape³nia³a im kieszenie pieniêdzmi, a Amarantachcia³a za­trzymaæ ich w domu.PóŸniej jednak ograniczono siê do prezentów itrzymania do chrztu.„Spe³niamy nasz obo­wi¹zek - mówi³a Urszula zapisuj¹c wnotesiku nazwisko i adres matek oraz miejsce i datê urodzenia dzieci.-Aureliano na pewno dobrze prowadzi swoj¹ buchalteriê, wiêc sam bêdziedecydowa³, jak wróci".Kiedyœ podczas obiadu, na który zaprosi³a genera³aMoncada, gdy by³a mowa o tej zadziwiaj¹cej p³odnoœci, wyrazi³a nadziejê, ¿epu³kownik Aureliano Buendia wróci pewnego dnia, ¿eby zgromadziæ wszystkichswoich synów w domu.- Niech siê pani nie martwi, kumo - powiedzia³ enig­matycznie genera³ Moncada.- Wróci prêdzej, ni¿ sobie to pani wyobra¿a.Genera³ Moncada wiedzia³, choæ nie chcia³ tego powie­dzieæ podczas obiadu, ¿epu³kownik Aureliano Buendia jest ju¿ w drodze, ¿eby stan¹æ na czele rebeliinajd³u¿szej, najbar­dziej radykalnej i krwawej spoœród wszystkich, którychdotychczas próbowano.Sytuacja znowu sta³a siê tak napiêta jak przed pierwsz¹ wojn¹.Przerwano walkikogutów popierane przez samego alkada.Kapitan Aquiles Ricardo, dowódcagarnizonu, prak­tycznie obj¹³ w³adzê w miasteczku.Libera³owie wskazywali naniego jako na prowokatora.,,Stanie siê coœ strasznego - mówi³a Urszula doAureliana Josego.- Nie wychodŸ na ulicê po szóstej wieczorem".By³y to daremneproœby.Aure­liano Jose, jak niegdyœ Arcadio, przesta³ ju¿ do niej nale¿eæ.Takjakby powrót do domu, mo¿liwoœæ ¿ycia bez troszczenia siê o codzienne potrzebyrozbudzi³y w nim sk³onnoœci odziedziczone po stryju Josem Arcadiu.Jegonamiêtnoœæ do Amaranty zgas³a nie pozostawiaj¹c blizn.Chodzi³ samopas, grywa³w bilard znajduj¹c pociechê samotnoœci w przypad­kowym towarzystwie kobiet,przeszukuj¹c zakamarki, gdzie Urszula zostawia³a pieni¹dze, których zapomnia³aschowaæ.W koñcu przychodzi³ do domu tylko po czyst¹ bieliznê.„Wszyscy s¹ tacysami - lamentowa³a Urszula.- Póki mali, dobrze siê chowaj¹, s¹ grzeczni,potulni, jakby muchy nie potrafili zabiæ, ale niech tylko puœci siê im w¹s,zaraz siê ³ajdacz¹".W przeciwieñstwie do Arcadia, który do koñca nie zna³swojego prawdziwego pochodzenia, Aureliano Jose dowiedzia³ siê, ¿e jest synemPilar Ternery, która zawiesi³a dla niego hamak w swoim domu, ¿eby tam sypia³.Bardziej ni¿ matk¹ i synem byli wspó³towarzyszami samotnoœci.Pilar Ternerastraci³a ju¿ wszelkie nadzieje.Jej œmiech przybra³ g³êbokie tony organów,piersi skapitulowa³y w nudzie zdaw­kowych pieszczot, brzuch i uda pad³y ofiar¹nieuchronnego losu kobiety dzielonej miêdzy wielu, ale serce starza³o siê bezgoryczy.Gruba, gadatliwa, z dostojeñstwem matrony do­tkniêtej nieszczêœciemwyrzek³a siê daremnej iluzji kart i zna­laz³a Ÿród³o pociechy w cudzychmi³oœciach.W jej domu, gdzie Aureliano Jose sypia³ po obiedzie, dziewczêta zs¹sie­dztwa przyjmowa³y swoich przypadkowych kochanków.„U-¿ycz mi pokoju,Pilar" - mówi³y po prostu, gdy ju¿ do niego wesz³y.„Naturalnie" - odpowiada³aPilar.A je¿eli ktoœ inny by³ przy tym obecny, t³umaczy³a:- Jestem szczêœliwa wiedz¹c, ¿e ludzie znajduj¹ radoœæ w ³Ã³¿ku.Nigdy nie bra³a pieniêdzy za us³ugê.Nigdy nie odmawia³a uprzejmoœci, tak jaknigdy nie odmówi³a niezliczonym mê¿­czyznom, którzy szukali jej nawet u schy³kulat dojrza³ych, nie daj¹c jej pieniêdzy ani mi³oœci, a tylko czasamiprzyjem­noœæ.Piêæ córek, które odziedziczy³y jej gor¹cy tempera­ment,rozproszy³o siê po bezdro¿ach ¿ycia od najwczeœniej­szych lat m³odoœci.Z dwóchch³opców, których zdo³a³a wychowaæ, jeden zgin¹³ walcz¹c w szeregach pu³kownikaAureliana Buendii, a drugi zosta³ ranny i uwiêziony w wieku czternastu lat,kiedy próbowa³ skraœæ stadko kur w jednej wsi na moczarach.Aureliano Jose by³w pewien sposób tym wysokim i ciemnym mê¿czyzn¹, którego przez pó³ wiekuoznajmia³ jej król pikowy i który, jak wszyscy wys³annicy kart, dotar³ do jejserca, kiedy by³ -ju¿ naznaczony znakiem œmierci.Zobaczy³a to w kartach, i- Nie wychodŸ wieczorem - powiedzia³a mu.- Zostañ tutaj, bo Carmelita Montieltyle razy ju¿ mnie prosi³a, ¿eby ja wpuœciæ do twojego pokoju.Aureliano Jose nie zrozumia³ g³êbokiego sensu proœby ukrytej w tej ofercie.- Powiedz, ¿eby na mnie czeka³a o pó³nocy - powiedzia³.Poszed³ do teatru,gdzie pewna trupa hiszpañska wy­stawia³a sztukê Sztylet Lisa która by³a wrzeczywistoœci sztuk¹ Zorilli z tytu³em zmienionym na rozkaz kapitana AauilesaRicarda, gdy¿ libera³owie pogardliwie nazywali konserwatystów „Gotami".Dopierow chwili oddawania biletu przy wejœciu Aureliano Jose zorientowa³ siê, ¿ekapi­tan Aquiles Ricarda wraz z dwoma uzbrojonymi w karabiny ¿o³nierzamiobmacuje kieszenie w poszukiwaniu broni.„Ostro¿nie, kapitanie - uprzedzi³ go Aureliano Jose.- Jeszcze siê nie narodzi³mê¿czyzna, któremu pozwoli³bym siê tkn¹æ palcem" [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl