[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stara kobieta zaśmiała się głośno.Barwa i brzmienie tego śmiechu nieodparcie przypominały rżenie konia.– Zaskoczyłam cię zupełnie, co? – spytała, a z jej tonu nietrudno było wywnioskować, że bardzo to lubi.– No, ale kiedy Blaise zadzwonił do mnie i opowiedział, co ten stuknięty Rolf Hobart zamierza, pomyślałam sobie, że muszę położyć na tym swą delikatną rączkę.– Z batem? – ośmieliła się powiedzieć Kate.Starsza pani roześmiała się znowu, rozbawiona i ucieszona.– No proszę, to dopiero dziewczyna!Tak jest, tak z nimi trzeba! – powiedziała, a potem spytała, już nieco mniej żartobliwie: – No a jaki on był?Okropny?– To trochę tak, jakby pytać, czy krokodyl jest przy apetycie – powiedziała Kate i wzdrygnęła się.Agatha Chandler zachichotała i – co prawda dosyć ostrożnie – uderzyła się dłonią po kolanach.– A mnie się udało bardzo szybko uspokoić bestię.Powiedziałam mu tylko, że jeśli spróbuje się wobec ciebie zachować nieodpowiednio, to może się pożegnać z dostawami miedzi, na które liczy, nie mówiąc już o paru innych surowcach, które otrzymuje z naszej korporacji i które mu są bardzo potrzebne.Ja go znam!Zresztą znałam ich obu, ojca i syna.Obaj tak samo niezrównoważeni, obaj z kompleksami władzy i z obrzydliwie rozdętym ego.Ale wejdźmy gdzieś głębiej, moje dziecko, nie stójmy tu tak w tym pełnym przeciągów hallu.– Soames! – wrzasnęła na Bogu ducha winnego kamerdynera.– Jesteś pewien, że piec centralnego ogrzewania pracuje właściwie?– Tak, proszę pani.A termostat ustawiłem na najwyższą podziałkę.– Jakoś tego nie czuję – burknęła Agatha Chandler.Dopiero w tym momencie Kate zaczęła sobie zdawać sprawę, że w całym pomieszczeniu jest gorąco jak w cieplarni.W dodatku – dostrzegła to dopiero teraz – w głębi hallu mieścił się ogromny marmurowy kominek, a wrzucone doń szczapy buchały ogniem, który można by porównać chyba tylko ze słynnym pożarem Chicago.– Nienawidzę tego wiecznie zimnego miasta – powiedziała zrzędliwym tonem Agatha Chandler.– Przyjeżdżam tu tylko wtedy, gdy muszę.Im prędzej będę mogła powrócić do moich gór, tym lepiej.Minnie, obróć mnie do ognia – zwróciła się do milczącej starej Indianki, która przez cały czas stała przy niej nieruchomo.– To jest moja kuzynka, Minnie Elkhorn – zwróciła się znów do Kate.Minnie obojętnie skinęła głową.Wyglądała na jeszcze starszą niż Agatha, choć na pozór mogło się to wydawać niemożliwe.Potwierdziło się jednak, kiedy Agata, nie ukrywając satysfakcji, powiedziała: – Trzymam ją przy sobie przede wszystkim dlatego, że jest jeszcze starsza niż ja.Niezbyt dobrze mówi po angielsku, ale wszystko rozumie.No a teraz chodźmy stąd gdzieś, gdzie będzie trochę cieplej.Idziemy, Kate!Ruszyła przodem wraz z Minnie, a kompletnie już oczarowana Kate poszła za nimi.Na przedzie szedł kamerdyner, który otwierał kolejne drzwi i przytrzymywał je, by Minnie mogła przepchnąć fotel.Kate zamykała ten pochód.– No dobrze.A teraz przynieś nam trochę kawy – rozkazała Agatha, zwracając się do kamerdynera.– Mocnej i gorącej.– Tak jest, proszę pani.Minnie tymczasem ustawiła fotel Agathy na wprost kominka, buchającego ogniem równie potężnym jak ten, który płonął w hallu.Agatha zaczęła na oślep przekładać podręczne drobiazgi, których cała masa musiała zawsze być pod ręką.W końcu wyciągnęła odnalezione pod załomem koca staroświeckie lorgnon.– No to teraz przyjrzyjmy się dokładniej naszej Kate Despard! – powiedziała.– Czy ty przynajmniej wiesz, że twój ojciec i ja przyjaźniliśmy się?– Prawdę mówiąc, nie – odpowiedziała szczerze Kate.– Nic dziwnego – mruknęła Agatha.– Poznaliśmy się dopiero kilka lat temu, ale natychmiast bardzo się polubiliśmy.Powiem ci, że nie za bardzo jesteś do niego podobna.Zdaniem Agathy, wcale też nie była tak brzydka, jak utrzymywał Blaise po ich pierwszym spotkaniu.„Ta cała Kate wygląda dosyć okropnie – powiedział wtedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]