[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zresztą świetnie się pańscy chłopcy spisali.Złożę o tym dokładny raport gdzie należy.- Tak, niech pan to zrobi.Za tyle bohaterstwa może dostanie pan tytuł szlachecki.- Bój się Boga, kolego! Moja matka by zemdlała, gdyby usłyszała, co pan powiedział.Ma bardzo staroświeckie poglądy i wielką wagę przywiązuje do arystokratycznych tradycji jej przodków i rodu mego ojca.- Tak bywa, kapitanie.A swoją drogą mieliśmy obaj szczęście, że szybko przeszła panu ochota na parle franse.Jeszcze chwila i moje działa same by wypaliły!- Nie przeczę, obu nam się udało.- Ziewnął.- Niech mi pan powie, drogi Bignall, co pan robi na tej łajbie dla zabicia nudy.- Ależ, panie drogi! Walczę z wrogami Jego Królewskiej Mości i to mnie całkowicie pochłania.Mam okręt na głowie, a wolne chwile spędzam w towarzystwie moich oficerów.Nie mam kiedy się nudzić!- Rzeczywiście, zapomniałem, że ma pan oficerów! Obawiam się jednak, że są to ludzie nieobyci i niewiele ma pan pociechy z ich towarzystwa.Czy zechciałby pan pokazać mi listę pańskich oficerów?Dowódca „Jastrzębia” podał mu listę, nie racząc nawet spojrzeć w jego stronę.Uważał gościa za aroganckiego młokosa i już zdążył nabrać do niego niepohamowanej odrazy.Korsarz rzucił okiem na listę.- Nazwiska istotnie popularne wśród naszego ludu - zauważył.- Cóż to za jeden ten Henry Ark, który figuruje na liście jako pański zastępca?- Jest to młodzieniec, któremu brak tylko paru kropel pańskiej błękitnej krwi na to, by kiedyś stanął na czele floty Jego Królewskiej Mości.- Jeśli to taki orzeł, chętnie bym go poznał, za pańskim kapitanie, pozwoleniem.Ja codziennie rano poświęcam pół godziny mojemu zastępcy, bo to człowiek dobrze urodzony.- Biedny chłopak! Bóg raczy wiedzieć, gdzie on się teraz obraca.Podjął się pewnej bardzo niebezpiecznej misji i wszelki słuch po nim zaginął.Rwał się do tego i żadne perswazje nie pomogły.Admirał szukał zdolnego i śmiałego oficera, by powierzyć mu niezwykle delikatne i ryzykowne zadanie.Wystarczy powiedzieć, że w grę wchodziło dobro naszej ojczyzny.Kto jak kto, ale pan dobrze wie, że człowiek nisko urodzony, nie mający dostępu do dworu, może się wybić tylko dzięki własnym zasługom, często z narażeniem życia.Ten chłopak jest znajdą.Znaleziono go na rozbitym statku.- Ale wciąż figuruje na pańskiej liście jako zastępca dowódcy?- I tak będzie, dopóki nie dostanie okrętu, na co w pełni sobie zasłużył.Co się stało? Kapitanie! Pan zasłabł? Chłopcze, przynieś no prędko szklaneczkę grogu!Korsarz zbladł i zdawało się, że zemdleje.Odsunął podany trunek.Z kolei krew uderzyła mu do głowy i policzki przybrały kolor szkarłatu.- Nie, dziękuję, kapitanie - powiedział spokojnie i lekko się uśmiechnął.- Odziedziczyłem tę przypadłość po matce.Nazywamy ją w rodzinie chorobą kości słoniowej.Podobno jedna z moich prapraprababek będąc w błogosławionym stanie przestraszyła się na widok kła słonia i to nam zostało w rodzinie.Słyszałem, że nawet ładnie się wygląda w czasie ataku tej choroby.Zresztą bardzo szybko to przechodzi.- Jeśli idzie o mężczyznę, wygląda on wtedy bardziej na takiego, co powinien się raczej trzymać maminej spódnicy, niż stawiać czoło huraganowi.Ale cieszę się, że szybko panu to przeszło.- Ludzie dzisiaj często zmieniają oblicze, jak pan wie, kapitanie.Powiada pan, że ten Ark taki zdolny?- Proszę pana, jeśli odwaga, kwalifikacje, oddanie jeszcze coś znaczą, Henry Ark będzie w najbliższym czasie dowódcą fregaty.- Może gdybyśmy nieco więcej o nim wiedzieli, dałoby się w liście do odpowiednich osób zmieścić parę słów, które na pewno by młodemu człowiekowi nie zaszkodziły.Korsarz uśmiechał się miło i przybrał ton życzliwości, który w znacznej mierze naprawił złe wrażenie wywołane na początku rozmowy.- Ba! Gdyby mi wolno było ujawnić, jakiej podjął się misji! Stary kapitan zupełnie się udobruchał.Był człowiekiem porywczym i równie łatwo można go było sobie zrazić, jak zjednać.- W każdym razie - dodał - może pan z czystym sumieniem napisać, że podjął się zadania zaszczytnego, niebezpiecznego i dla dobra poddanych miłościwie nam panującego monarchy.A wie pan, że zaledwie godzinę temu już myślałem, że Ark dopiął celu.Czy pan często stawia górne żagle, podczas gdy cięższe płachty są zwinięte? Dla mnie okręt wygląda wtedy jak mężczyzna, który włożył surdut, a zapomniał wciągnąć spodni.- Mówi pan o chwili, kiedy pan spostrzegł mój okręt prawda? Rozwinęliśmy wtedy górne żagle.- Ano właśnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]