[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Wybudowano ją wiele pokoleń temu, podobnie zresztą jak Christiangade.–W Europie roi się od zabytkowych budowli.Inaczej niż w Ameryce.Uśmiechnął się szeroko.–Zamieszkujemy tutaj odrobinę dłużej.–Wspaniała komnata.Jemu również pomieszczenie wydawało się interesujące.Na drugim piętrze.W pobliżu pokoju gospodarza.Następne drzwi.Wykwintna komnata z meblami w kobiecym stylu, która z pewnością kiedyś należała do damy z wyszukanym gustem.–Lubisz historię? – zapytał chłopca.Gary wzruszył ramionami.–Zacząłem się interesować dopiero przed dwoma laty, na wakacjach.To jest bardziej interesujące, jeśli widzi się historię.Henrik uznał, że przyszedł odpowiedni moment, żeby powiedzieć chłopcu, jak naprawdę wygląda jego sytuacja.–Co sądzisz o naszym gospodarzu i jego córce?–Niezbyt mili.Ale sprawiają wrażenie, jakby darzyli ciebie sympatią.–Znam Alfreda wiele lat, ale obawiam się, że on coś knuje.Gary usiadł na łóżku.–Myślę, że to on mógł stać za twoim porwaniem.Obserwował, jak chłopiec powoli zaczyna zdawać sobie sprawę z ich kłopotliwego położenia.–Jesteś pewien?Pokręcił przecząco głową.–Dlatego tutaj jesteśmy.Po to, żeby się tego dowiedzieć.–Ja również chciałbym to wiedzieć.Ci ludzie bardzo nastraszyli moją mamę, a to mi się nie podoba.–Boisz się?–Nie przyprowadziłbyś mnie tutaj, gdybym był w niebezpieczeństwie.Podobała mu się ta odpowiedź.Chłopiec był bystry.–Na twoich oczach zginęło dwóch ludzi.Niewielu piętnastolatków może się tym pochwalić.Radzisz sobie z tym?–Ten, którego zastrzelił tato, zasłużył sobie na to.Próbował mnie zabrać.Tato zrobił to, co musiał.A ty co zamierzasz zrobić?–Nie jestem pewien.Ale mnóstwo osób dotrze tutaj w ciągu najbliższych kilku dni.To potężni i wpływowi ludzie.Od nich będę w stanie dowiedzieć się tego, co potrzebujemy wiedzieć.–To jest klub czy coś w tym rodzaju?–Można tak powiedzieć.Są to ludzie o podobnych dążeniach, którzy zebrali się po to, żeby omówić te dążenia.Z nocnego stolika dobiegł dzwonek komórki.Podszedł i spojrzał na wyświetlony numer.Wcisnął przycisk TALK.–Przed chwilą zadzwonili.Z Tel Awiwu.–Za wszelką cenę posłuchajmy więc, co mają do powiedzenia.Kilka sekund później, po nawiązaniu połączenia, usłyszał głęboki baryton.–Henriku, w co ty się wplątałeś?–Co masz na myśli?–Nie udawaj niewiniątka.Gdy zatelefonowałeś wczoraj, miałem podejrzenia, ale teraz to już kompletna paranoja.Thorvaldsen odbył wczoraj rozmowę z kancelarią izraelskiego premiera.Ponieważ przekazywał milionowe dotacje, wspierając żydowskie interesy, i finansował wielu polityków izraelskich, włączając w to obecnego premiera, jego telefon nigdy nie został zignorowany.Zadał jedno, proste pytanie: „Dlaczego Izraelczycy interesują się Haddadem?”.Celowo nie rozmawiał bezpośrednio z premierem, kierując pytanie do szefa kancelarii, który teraz, jak zauważył, nie emanował pewnością siebie.–Czy znalazłeś odpowiedzi na moje pytanie? – zapytał prosto z mostu.–Ludzie z Mosadu powiedzieli nam, żebyśmy pilnowali własnych interesów.–Czy to tak rozmawiają z osobami u władzy?–Dzieje się tak, kiedy chcą, żebyśmy pilnowali swoich interesów.–Nie udzielisz mi więc żadnej odpowiedzi?–Tego nie powiedziałem.Oni chcą śmierci George’a Haddada oraz chcą zatrzymać Cottona Malone’a.Wygląda bowiem na to, że Cotton Malone wraz z byłą żoną są obecnie w drodze do Lizbony.I to po tym, jak zeszłej nocy w muzeum na zachód od Londynu zamordowano cztery osoby.Interesujący jest fakt, że Brytyjczycy wiedzą, że Malone był zamieszany w te zbrodnie, ale nie chcą go tknąć.Pozwolili mu bez problemu wyjechać z kraju.Nasza strona twierdzi, że stało się tak za sprawą Amerykanów, którzy dali zielone światło i wolną rękę.Ich zdaniem Ameryka znów miesza się w nasze sprawy, przynajmniej jeśli chodzi o George’a Haddada.–Skąd twoi ludzie o tym wiedzą?–Mają bezpośrednią wtyczkę blisko Malone’a.Wiedzą dokładnie, gdzie jest i co robi.W dodatku od dłuższego czasu przewidują jego kroki.–Można odnieść wrażenie, że zdarzenia nabierają tempa.–Ujmując rzecz najoględniej.Premier i ja doceniamy twoją przyjaźń.Jesteś przyjacielem tego kraju.Dlatego oddzwoniliśmy do ciebie.Mosad zamierza pozbyć się Malone’a.Agenci są już w drodze do Lizbony.Jeżeli możesz go ostrzec, zrób to.–Chciałbym mieć taką możliwość, ale nie mam.–W takim razie niech Bóg ma go w swojej opiece.Będzie jej potrzebował.Połączenie zostało przerwane.Nacisnął przycisk END.–Jakiś problem? – zapytał Gary.Zapanował nad sobą.–Tylko mało ważna sprawa dotycząca jednej z moich firm.Wiesz, wciąż muszę prowadzić interesy.Wyglądało na to, że chłopiec zaaprobował to wytłumaczenie.–Mówiłeś, że jesteśmy tutaj z powodu jakiegoś klubu, ale nigdy nie wyjaśniłeś mi, co to ma wspólnego ze mną.–Rzeczywiście, znakomite pytanie.Pozwól, że wyjaśnię ci to podczas spaceru.Chodź, oprowadzę cię po posiadłości.*Alfred Hermann usłyszał, jak drzwi od pokoju Henrika Thorvaldsena się zamknęły.Urządzenie podsłuchowe zainstalowane w komnacie sypialnej działało doskonale.Margarete usiadła naprzeciw niego, gdy wyłączał głośnik.–Ten Duńczyk stanowi problem – oznajmiła.Uświadomienie sobie tego faktu zabrało jej dość dużo czasu.Thorvaldsen zjawił się tu, chcąc wysondować sprawę, lecz Hermanna bardziej zaciekawiła ta telefoniczna rozmowa.Jego stary przyjaciel powiedział niewiele, za mało, żeby można było wskazać na jej charakter.Wątpił też, że miało to cokolwiek wspólnego z interesami.–Czy on ma rację? – zapytała Margarete.– Uprowadziłeś chłopca?Pozwolił jej słuchać nie bez powodu, pokiwał więc głową, przytakując.–Była to część naszego planu.Ale też pozwoliliśmy, żeby został przy życiu.W tym momencie Dominick zbiera owoce tego, co zasadziliśmy.–Masz na myśli bibliotekę?Potwierdził.–Wydaje nam się, że wpadliśmy na trop.–I zamierzacie powierzyć Dominickowi te informacje?–Jest naszym emisariuszem.Pokręciła głową z dezaprobatą.–Ojcze, przecież on jest chciwym oportunista.Powtarzam ci to od lat.Hermann czuł, jak wyczerpują się w nim pokłady cierpliwości.–Nie po to dopuściłem cię do wiedzy o tym, co się tu dzieje, żebyś się ze mną spierała.Potrzebuję twojej pomocy.Zorientował się, że ona wychwyciła napięcie w jego głosie.–Oczywiście.Nie zamierzałam przekroczyć granicy.–Margarete, świat jest skomplikowany.Musisz wykorzystać wszelkie dostępne źródła.Skup się.Pomóż mi zmierzyć się z tym, co przed nami, i pozwól Dominickowi zająć się tym, co do niego należy.Wzięła głęboki wdech, po czym powoli wypuszczała powietrze przez zaciśnięte zęby.Był to rutynowy odruch, za każdym razem, kiedy ogarniało ją zdenerwowanie.–Co mam twoim zdaniem zrobić?–Pokręć się po okolicy.I natknij się przypadkiem na Henrika.Sądzi, że jest tu bezpieczny.Spraw, żeby dalej tak się czuł.CZTERDZIEŚCI PIĘĆWaszyngton godzina 10 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl