[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jemu tylko wydaje się, że coś usłyszał – mruknął Chuck.– Nie, na pewno coś słyszałem! – zaprotestował Jean Paul z rozdrażnieniem.– Przestańcie – przeciął Charles.– Słuchajcie, potrzebujemy jeszcze przynajmniej doby.Jeśli spróbują się wedrzeć do środka, trzeba będzie ich powstrzymać.Podał Cathryn dubeltówkę i wysłał ją pod kuchenne drzwi.Chłopcy stanęli przy drzwiach wejściowych z kijem baseballowym Jeana Paula.Sam Charles z pogrzebaczem ruszył na górę do sypialni.Stanąwszy przy kominku, pogratulował sobie pomysłu zatkania komina.Słychać było jedynie wycie wiatru pod krokwiami.Po kilku minutach Charles przeszedł na drugą stronę korytarza do pokoju Michelle.Widać stąd było szopę, skąd ubiegłej nocy wyruszyli napastnicy.Teraz jednak zobaczył jedynie szumiące na wietrze sosny.Anthony Ferullo oparł aluminiową drabinę o komin i wszedł na dach.Jak kot zbliżył się do jednego z mansardowych okien strychu.Zabezpieczywszy się liną przed ześliźnięciem, zsunął się koło okienka i wyciął w nim niewielkie koło.Powoli otworzył okno; owionął go zapach stęchlizny.Włączył latarkę i zajrzał do środka.Jak na każdym strychu pełno tu było skrzyń i kartonowych pudeł.Z ulgą spostrzegł, że podłoga jest wylana cementem, z rzadka jedynie przetykanym belkami.Bezszelestnie zsunął się do środka.Znieruchomiał, nasłuchując odgłosów dobywających się z wnętrza domu.Nie spieszyło mu się.Był pewien, że Hoyt kryje się już pod frontowym gankiem, gotów do sforsowania drzwi.Neilson nalegał na współudział dwóch wyznaczonych przez siebie ludzi.Ich zadanie polegało na sforsowaniu kuchennego wejścia po wybuchu, lecz jeśli wszystko poszłoby tak, jak sobie zaplanował Ferullo, nie mieliby już nic do roboty.Zadowolony, że wszędzie panuje spokój, Ferullo ruszył powoli, przy każdym kolejnym kroku delikatnie naciskając na podłoże stopą przed przeniesieniem na nią całego ciężaru.Znajdował się wprost nad głową Charlesa.Charles wpatrywał się w szopę jeszcze przez kilka chwil, aż wreszcie zyskał pewność, że nic się tam nie dzieje.Zastanawiając się, co właściwie usłyszał Jean Paul, zawrócił na korytarz.Nagle zaskrzypiały belki sufitu.Wtedy znieruchomiał i wytężył słuch, mając nadzieję, że dźwięk był jedynie wytworem jego wyobraźni.Po chwili znów usłyszał skrzypienie.Jego wyczerpane ciało przebiegł dreszcz.Ktoś był na strychu!Ściskając pogrzebacz i czując, jak pocą mu się dłonie, Charles ruszył w tym samym kierunku, co intruz nad jego głową.Wkrótce dotarł do ściany pokoju Michelle, za którą znajdowały się schody na strych.Wyjrzał na korytarz; w ciemności niewyraźnie rysowały się prowadzące na schody drzwi.Były zamknięte, lecz nie zaryglowane.Z zamka kusząco wystawał klucz uniwersalny.Serce Charlesa zaczęło łomotać, gdy usłyszał pierwszy krok na schodach.Nigdy w życiu nie czuł takiej grozy.Gorączkowo rozważał, czy zamknąć drzwi, czy też czekać na pojawienie się intruza.Ktokolwiek schodził po schodach, czynił to nieznośnie powoli.Charles z całych sił zacisnął dłonie na pogrzebaczu.Ukradkowe kroki nagle umilkły i zapanowała całkowita cisza.Czekał z narastającą paniką.Usłyszał, jak na dole Michelle wierci się we śnie.Skrzywił się, mając nadzieje, że nikt go nie zawoła ani, co gorsza, nie wejdzie na górę.Usłyszał, jak Jean Paul szepcze coś do Chucka.Odgłosy z salonu zdawały się pobudzić do czynu człowieka na strychu.Charles usłyszał jeszcze jeden krok.Ku jego zgrozie gałka w drzwiach zaczęła się powoli obracać.Ścisnął silniej pogrzebacz i uniósł go nad głowę.Anthony Ferullo wolno uchylił drzwi.Po drugiej stronie krótkiego korytarzyka dojrzał balustradę, skręcającą u szczytu schodów.Wiodła tędy droga prosto do salonu.Sprawdził kaburę, wyjął i odbezpieczył ogłuszający granat.Charles nie był w stanie wytrzymać dłużej napięcia, zwłaszcza że nie miał pewności, czy uda mu się uporać z intruzem.Kopniakiem zatrzasnął drzwi na strych.Poczuł jedynie nieznaczny opór.Skoczył do przodu, zamierzając przekręcić klucz w zamku.Nie zdążył dotrzeć do drzwi.Nastąpił ogłuszający wybuch.Drzwi na strych stanęły otworem, a Charlesa odrzuciło do pokoju Michelle.W uszach mu dzwoniło.Podnosząc się z podłogi zobaczył, jak Ferullo pada ze schodów na korytarz.Cathryn i chłopcy podskoczyli na dźwięk eksplozji.Natychmiast po niej rozległy się łomoczące kroki zarówno na frontowych, jak i kuchennych schodach.Po chwili tuż koło głowy Chucka pękło szkło i drewno drzwi rozwalonych młotem kowalskim.Przez dziurę wsunęła się szukająca klamki ręka.Chuck schwycił ją i szarpnął ku sobie.Jean Paul upuścił kij baseballowy i ruszył na pomoc bratu.Wspólnie wciągnęli ramię intruza do środka, przyciskając je do resztek szkła w ramie.Niewidoczny człowiek wrzasnął z bólu.Rozległ się strzał, z drzwi posypały się drzazgi i chłopcy musieli puścić napastnika.W kuchni Cathryn zacisnęła dłonie na dubeltówce, podczas gdy dwaj mężczyźni mocowali się z wyważonymi już drzwiami.Udało im się wreszcie zerwać przytrzymującą je linę.Worki z ziemniakami runęły z rozmachem w ich stronę, ale zdołali uskoczyć.Wally Crab schwycił je, gdy w swym wahadłowym ruchu odchyliły się do tyłu, a Brezo wykorzystał tę chwilę, by wpaść do środka.Mierząc w dół Cathryn nacisnęła spust.Śrut na ptactwo odbił się od linoleum i poleciał w stronę Breza.Ten natychmiast rzucił się do tyłu, pociągając za sobą Craba [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl