[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skin¹³em g³ow¹.Mia³ racjê.Sala zaczê³a siê zape³niaæ.M³odzi i starzy, wszyscy wyciêci wed³ug jednegoszablonu.Zastanawia³em siê, czy ciemna twarz Kolesia, jedyna w pomieszczeniu,stanie siê problemem.Nic podobnego.Kilku nawet podesz³o, ¿eby zamieniæ z nimkilka s³Ã³w i ciekawie poobserwowaæ mnie k¹tem oka.Byli jednak zbytprzyzwyczajeni do obojêtnoœci, ¿eby daæ upust temu zaciekawieniu.Koleœ po kolei wymienia³ imiona terminatorów stelmacha, w miarê jak siêpojawiali.- Atwood nigdy nie bra³ terminatorów.Dopiero od niedawna, od kilku lat.Wszystko przez wojnê.Straci³ kilku synów, potem nie wróci³ ¿aden z wnuków.Trzech jeszcze odrabia swoje pi¹tki.Mo¿e oni bêd¹ mieli wiêcej szczêœcia.Wygl¹da³o na to, ¿e terminatorzy s¹ w odpowiednim wieku.Dwadzieœcia parê lat.- Na miejscu Atwooda bra³bym dzieciaki, wyuczy³ je tak, ¿eby uniknê³y frontu.Zaopatrzenie nigdy nie odmówi porz¹dnemu stelmachowi.Koleœ spojrza³ na mnie takim wzrokiem, jakbym nie zrozumia³ ani s³owa z tego,co dziœ do mnie powiedzia³.- A gdzie on znajdzie dzieci? Ka¿da rodzina, która ma dzieci przysposabia je dow³asnego zawodu.W porz¹dku.To akurat przeoczy³em.Wreszcie pojawili siê synowie, którzy prze¿yli, a potem sani Linden Atwood.Linden Atwood by³ jednym z niewielu ludzi którzy pasowali do swego zawodu.Wygl¹da³ dok³adnie tak, jak powinien wygl¹daæ stelmach.W moim wyobra¿eniu.Chudy, ma³y pokurcz, stary, o skórze jak wyprawiony rzemieñ, wszystkiej w³osyw³asne, inteligentne oczy i mnóstwo energii.Jego d³onie by³y d³oñmi, którewci¹¿ wykonywa³y swoj¹ czeœæ pracy.Trzyma³ siê tak, jakby mia³ deskê przybit¹do pleców, sprawia³ wra¿enie, ¿e jest pewien swego miejsca na ziemi.On i jegoludzie stanowili jedn¹ szczêœliw¹ rodzinê.Nie by³ wynios³ym patriarch¹ On,jego trzej synowie i czterech uczniów dyskutowali z o¿ywieniem, czy RegulaminKrólewski zmieni futbolistów TunFaire w bandê skoml¹cych, naiwnych miêczaków.No có¿, temat by³ wart dyskusji.Regulamin Królewski zosta³ wprowadzony w ¿yciena d³ugo przed moim urodzeniem.Karentyñska pi³ka no¿na, tak zwane rugby, jest teraz tak brutalna, ¿e niepozwoli³bym w ni¹ graæ nawet moim wrogom.W futbolu w starym stylu obowi¹zywa³abodaj jedna regu³a: ¿adnej broni ostrej.- Zdaje siê, ¿e futbol jest tu doœæ popularny.- To powa¿na sprawa.Z Druciarni pochodz¹ najlepsi gracze! Ka¿dy dom ma swoj¹dru¿ynê.Dzieciaki zaczynaj¹ graæ, gdy tylko naucz¹ siê chodziæ.Nie tylko twardog³owi, ale i niezbyt bystrzy.Zachowa³em jednak tê myœl dlasiebie.„Nietolerancyjni" czêsto idzie w tercecie z pozosta³¹ dwójk¹.- Sam trochê gra³em, kiedy by³em m³odszy - mrukn¹³ Koleœ!- Dlaczego mnie to nie dziwi?Koleœ to cwaniak.Uda³o mu siê wcisn¹æ opiniê w dyskusjê tak star¹, ¿e wydawa³asiê rytua³em, wywo³a³ reakcjê, poniewa¿ kiedyœ pewnie by³ tu gwiazd¹.Zanim siê zorientowa³em, co siê dzieje, obaj byliœmy ju¿ czêœci¹ grupkiAtwooda.Zrêcznie zastosowa³em siê do rady Kolesia i Truposz sam by siêzdziwi³, jak d³ugo trzyma³em buziê na k³Ã³dkê.W odpowiednim czasie Atwoodowie odst¹pili od wypróbowanych i w³aœciwychtematów na doœæ d³ugo, aby zdradziæ grzeczn¹ ciekawoœæ dotycz¹c¹ obecnoœciKolesia.Koleœ uœmiechn¹³ siê szeroko, jakby sam siê z siebie œmia³, ¿e bierzecokolwiek na powa¿nie.- Mój kumpel Garrett i ja jesteœmy na pewnego rodzaju krucjacie.Ci faceci wiedz¹, co to krucjata.S¹ religijni.Prawdziwa sól ziemi ikrêgos³up narodu.¯adnej oryginalnej myœli od stu pokoleñ.Pardon.Czasem stajê siê zbyt krytyczny.Poziom ciekawoœci podskoczy³.Koleœ igra³ z nimi przez chwilê, po czymstwierdzi³:- Mo¿e lepiej Garrett opowie.On siê tym zajmowa³, nie ja.Ja tylko próbujê mupomóc.Wyobrazi³em sobie, jak Block by eksplodowa³, gdyby siê dowiedzia³, ¿erozwieszam jego brudne majtki po ca³ym mieœcie, po czym radoœnie wyszczerzy³emzêby i opowiedzia³em historiê martwych dziewcz¹t.Atwoodowie okazali w³aœciw¹zgrozê.Zagra³em na niej, zauwa¿y³em, ¿e stary zwraca baczniejsz¹ uwagê ni¿inni, którzy po prostu mieli ochotê na rozrywkê.- Wydaje mi siê, ¿e jedyny punkt zaczepienia to œlad, jakim jest powóz -zakoñczy³em.I wtedy do wszystkich dotar³o.Ca³a banda nagle sta³a siê cicha i ponura.Wszystkie oczy zwróci³y siê na starego.On obojêtnie zmierzy³ mnie wzrokiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]