[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podziwiał to „piękne, silne ciało", o którym wspominał.Teraz nadeszła pora na przygotowanie Cheryl.Asystent wymalował jodyną żółtą obwódkę wokół jej szyi, zaznaczając miejsce cięcia, w którym głowa zostanie oddzielona od ciała.Mulder wspiął się na płot.Płaszcz i rękawice chroniły go przed drutem kolczastym.Względnie cicho wylądował na śniegu po drugiej stronie na podwórzu zaimprowizowanego ośrodka.Nisko pochylony przemknął w kierunku przyczep, stojących pośrodku ogrodzonego terenu.Naraz jego uwagę przyciągnął jakiś ruch za plecami.Odwrócił się w samą porę, by ujrzeć ciemną sylwetkę psa.Zwierzę zawarczało.Zawtórował mu inny pies.Najwyraźniej znajdował się gdzieś w pobliżu, jednak Mulder widział tylko jedno zwierzę.Już miał zamiar zawrócić do płotu, gdy kreatura rzuciła się na niego.Przypominała bardziej rozmyty kształt niż cokolwiek prawdziwego, jednak zajadły warkot w stereo był aż nadto realny.Ale gdzie był ten drugi pies?Mulder przygotował się na atak.Biegnące nisko przy ziemi zwierzę wpadło na niego z pełną szybkością i oderwało się od ziemi, celując w gardło.Wyskoczywszy w górę, pies znalazł się w kręgu żółtawego światła.W jego blasku Mulder zobaczył nie jedną, a dwie głowy kreatury.Dwie plujące śliną i kłapiące zębiskami paszcze na jednym psim ciele.W sali operacyjnej szczupły lekarz wbijał wzrok w skalpel przy szyi Franza Tomczeszyna.Nagle usłyszał szczekanie psów.Dobiegało z zewnątrz, jednak natychmiast odpowiedziały mu hałaśliwe zwierzęta w przylegającej do pomieszczenia psiarni.Doktor krzyknął coś po rosyjsku.Dwoje asystentów natychmiast znalazło się u jego boku.Wówczas lekarz zwrócił się do Janke Dacyszyna.- Spodziewasz się, że dokonam cudu w tym domu wariatów?! - warknął po rosyjsku.- Zrób coś z tym!Janke szybko opuścił salę operacyjną.Odsunął plastikową zasłonę i przeszedł do psiarni.Chuderlawy lekarz zbliżył się tymczasem do plastikowej wanny, gdzie czekała na niego Cheryl Cunningham.Jej bezwładne ciało niemal zniknęło pod warstwą lodowej brei, jednak żółta kreska z jodyny doskonale odznaczała się na jej szyi.Doktor przyłożył do niej skalpel.Tymczasem Janke wyszedł na zewnątrz.Rozglądał się uważnie po ogrodzonym płotem podwórku, skąpanym w żółtej poświacie nocy.Szukał źródła hałasu.Wciąż ubrany w szpitalny fartuch i czepek Rosjanin, nie usłyszał ani nie dostrzegł niczego godnego uwagi.Wreszcie jego spojrzenie zatrzymało się na jakimś brązowym kształcie pod płotem.Podszedł do tego czegoś, by odkryć, że to ten sam brązowy płaszcz, który nosił agent FBI! Z bliska widać było, że okrycie jest rozdarte, właściwie rozszarpane.Janke domyślił się, że jedno ze zwierząt dorwało intruza.Domysł ten potwierdził rozciągnięty na śniegu kształt, który z kolei okazał się zakrwawionym ciężko rannym psem.Zwierzak był dosłownie na wpół martwy.Jedna głowa dyszała jeszcze ciężko.Czaszka drugiej została rozłupana.Rosjanin dostrzegł krwawy ślad wiodący od pokonanej bestii.Ślady stóp dobrze odznaczały się w śniegu.Wiodły w kierunku ośrodka.Janke podążył tropem intruza wokół przyczep, gdzie znikły z oczu na błotnistej ścieżce.Ani śladu nieproszonego gościa na całym ogrodzonym terenie.Ale Janke w końcu go znajdzie.Znajdzie i dokończy robotę dwugłowego potwora.15Gdzieś w Wirginii12 styczniaPomoc drogowa wyciągała właśnie poobijanego białego taurusa z koryta strumienia, kiedy wiejską drogą nadjechał czarny ford expedition.Kierowca ostro zahamował, zatrzymując wóz za radiowozem, którego kogut rzucał na przemian czerwone i niebieskie rozbłyski na hałdy śniegu, które dzięki temu przypominały lody owocowe.Mimo to cała scena sprawiała ponure wrażenie.Dana Scully szybko opuściła miejsce dla pasażera.Brązowy kaszmirowy płaszcz łopotał na zimowym wietrze.Podeszła do niedorzecznie młodego, umundurowanego policjanta.- Jestem Dana Scully - przedstawiła się.- To mój samochód - dodała, pokazując głową wyciągany pojazd.- Jasna sprawa - odparł mundurowy.- Mam tu pani dane.Rozmawiałem z jakąś szychą z FBI.Gość dzwonił aż z Waszyngtonu.- Z Walterem Skinnerem - uzupełniła Scully, znów kiwając głową.Glina popatrzył na wysokiego mężczyznę za plecami Scully.Postać w ciemnym płaszczu wysiadała właśnie z terenówki po stronie kierowcy.- To właśnie on - wyjaśniła Scully.Dzięki rozmowie, jaką Skinner odbył wcześniej, wiedziała już, że rozbity pojazd jest pusty.Mimo to zadała pytanie.- Wiecie coś o kierowcy?W odpowiedzi policjant uniósł coś w prawej ręce.Był to telefon komórkowy Muldera, Głośnik upstrzony był jakąś czerwono-czarną substancją.- Znaleźliśmy to w zaspie - wyjaśnił.- Chyba kierowca rozmawiał przez komórkę, w momencie wypadku i z jakiegoś powodu miał opuszczone okno.Scully ujęła telefon w dłoń.Mina gliniarza świadczyła o tym, że powinien zaprotestować, ale powstrzymuje się, żeby tego nie zrobić.Scully odwróciła się i spotkała Skinnera w połowie drogi.- Policjant to znalazł - oznajmiła, cała roztrzęsiona.- Jest na nim krew.Zastępca dyrektora FBI, Walter Skinner, był iście majestatyczną figurą.Miał niemal metr dziewięćdziesiąt wzrostu i górował nad drobną eksagentką.Łysy, w okularach sprawiał wrażenie wykładowcy akademickiego - ale o budowie atlety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]