[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Irańscy mułłowie z pewnością nie kłamali, ale siedzący wokół stołu generałowie i pułkownicy nie zapomnieli, że jako kapitanowie i majorowie walczyli przeciwko Irańczykom.Nikt nie zapomina wrogów z pola walki.Zawsze pozostają wrogami.–Chcemy, abyście przejęli dowodzenie siłami zbrojnymi waszego kraju – kontynuował starszy mułła.– Współpracując będziecie mogli zachować stanowiska.Żądamy tylko przysięgi na Allacha.Przysięgi złożonej nowemu rządowi.Oficerowie wiedzieli, że nie skończy się na tym „tylko”.Będą pilnie obserwowani.Jeśli zrobią jeden fałszywy krok, zostaną rozstrzelani.Nie mieli jednak innego wyjścia.Egzekucje bez wyroku były na porządku dziennym w Iranie i Iraku, stanowiąc doskonałą metodę likwidacji prawdziwych i wyimaginowanych dysydentów w obu krajach.Ocaleni z pogromu starsi oficerowie irackich sił zbrojonych wymienili skryte spojrzenia.Mogli przejąć dowodzenie i odzyskać autorytet tylko dzięki czynnej pomocy dawnych wrogów, którzy stali u szczytu stołu, z błogimi uśmiechami na twarzach – uśmiechami, które daje zwycięstwo i świadomość, że trzyma się w dłoni dar życia.Tytularny przewodniczący rady skwapliwie skinął głową.Po dziesięciu sekundach w jego ślady poszli wszyscy pozostali, a wraz z tym gestem tożsamość ich kraju przeszła do historii.Teraz pozostawało przeprowadzić tylko kilka rozmów telefonicznych.* * *W kolejnej dziesiątce znalazł się pederasta.Opiekował się takim jak on przestępcą – w tym wypadku dodatkowo mordercą – i z podglądu na monitorze wynikało, że nie szczędził trudu, przyśpieszając przebieg doświadczenia.Moudi nie omieszkał poinstruować sanitariuszy, by bardzo pilnie baczyli na nowych „sanitariuszy”.Nowi stosowali zwykłe środki ostrożności.Nosili rękawiczki, starannie się myli, sprzątali dokładnie salę, wycierając wszelkie płyny.To ostatnie zadanie stawało się coraz trudniejsze w miarę postępu choroby pacjentów poprzedniej dziesiątki.Zbiorowy jęk, jaki Moudi odbierał przez głośnik, mówił wiele o tym, jak chorzy cierpieli, zwłaszcza że nie dawano im żadnych leków przeciwbólowych, co było pogwałceniem islamskiego nakazu okazywania miłosierdzia.Druga dziesiątka, a właściwie tylko już dziewiątka królików doświadczalnych robiła, co im kazano, ale bez masek.Masek im nie wydano.Pederasta był młodym mężczyzną.Mógł mieć dwadzieścia parę lat.Wyjątkowo starannie opiekował się powierzonym mu chorym.Nie było ważne, czy robił to z litości, widząc cierpienia człowieka, czy też chciał wydać się litościwym, by potem samemu na litość zasłużyć.Moudi zrobił zbliżenie.Skóra leżącego była zaczerwieniona i sucha, ruchy powolne, hamowane przeraźliwym bólem.Lekarz podniósł słuchawkę telefonu.Po minucie w kadr kamery monitorującej wszedł jeden z wojskowych sanitariuszy w kombinezonie, zamienił kilka słów z pederastą i włożył mu do ucha termometr.Po chwili wyszedł z sali.Na korytarzu wziął do ręki słuchawkę.–Ósemka na temperaturę trzydzieści dziewięć i dwa, twierdzi, że czuje zmęczenie i bolą go kończyny.Ma zaczerwienione i opuchnięte oczy – zameldował rzeczowym głosem sanitariusz.Było rzeczą jasną, że w stosunku do istot poddanych eksperymentowi sanitariusze zachowują obojętność.Żadnego uczucia wspólnoty, jakie odczuwali wobec siostry Jeanne Baptiste, która, choć należała do niewiernych, była kobietą wielu cnót.Ci na sali nie należeli do ludzi cnotliwych, co skutecznie eliminowało odruchy litości.A więc to prawda, szczep Mayinga przenosi się drogą kropelkową.Moudi był teraz tego pewien.Pozostawało pytanie, czy podczas mutacji nie traci śmiercionośnych cech.Jeśli nowy chory umrze, nie będzie już najmniejszych wątpliwości.Kiedy połowa dziewiątki wykaże symptomy choroby, przeniesie ich się na drugą stronę holu do osobnej sali, pierwsza zaś dziesiątka – wszyscy już wykazywali objawy agonalne – zostanie zlikwidowana.Dyrektor będzie bardzo zadowolony, pomyślał Moudi.Ostatnia część eksperymentu spełniła pokładane w niej nadzieje.Oto zyskali broń, jaką nikt jeszcze nigdy nie dysponował.Czyż to nie wspaniałe? – pomyślał lekarz.* * *Odlot był zawsze łatwiejszy przy zastosowaniu starej sztuczki.Gwiazdor przeszedł przez bramkę, został zatrzymany, magiczna różdżka przejechała po nim od góry do dołu.Uśmiech zażenowania.Jak zwykle to wieczne pióro! Potem udał się do sali pasażerów pierwszej klasy.Po drodze nawet nie zerknął na boki, by sprawdzić, czy czatują tu gdzieś policjanci.Gdyby czatowali, już by go zatrzymali.Skoro nie zatrzymali, to oznacza, że ich nie ma.Do torby podróżnej miał przypięty skórzany notes, ale chwilowo nim się nie interesował.We właściwym czasie ogłoszono jego lot.Długim korytarzem poszedł do samolotu i szybko odnalazł swoje miejsce w przedniej kabinie Boeinga 747.Tylko połowa foteli była zajęta.Bardzo dobrze.Zaraz po starcie wyjął notes, ze skórzanego pokrowca wyciągnął bloczek papieru i zaczął zapisywać wszystko to, czego do tej chwili nie chciał powierzyć żółtym kartkom.Jak zwykle pomagała mu fotograficzna pamięć.Pracował przez bite trzy godziny.W połowie Atlantyku poddał się potrzebie snu.Podejrzewał, zupełnie słusznie, że potem długo mu się to nie uda.29Proces Kealty pomyślał, że to może być już jego ostatni strzał.Z przyzwyczajenia sięgnął do myśliwskiej metafory, nie zastanawiając się nawet nad ironią podobnego porównania.Miał ważniejsze sprawy na głowie.Poprzedniego wieczoru mobilizował swoich popleczników w mediach.Tych, na których mógł jeszcze liczyć.Pozostali nie wycofali się otwarcie, ale tkwiąc w niepewności, woleli utrzymywać dystans.Nie było trudno zainteresować tych pierwszych.Podczas dwugodzinnego nocnego spotkania kilka odpowiednio dobranych kluczowych słów i zdań podsyciło ich ciekawość.Wszystko nieoficjalnie, bez prawa powoływania się na źródło, bez cytowania.Oczywiście, dziennikarze zgodzili się.–Sprawa jest bardzo niepokojąca – obwieścił.– FBI poddała całe najwyższe piętro Departamentu Stanu przesłuchaniom z użyciem wykrywacza kłamstw.– Najwyższe piętro zajmowało kierownictwo Departamentu Stanu.Dziennikarze coś słyszeli o testach z poligrafem, ale nie mieli potwierdzenia.Była nim informacja od Kealty’ego.– Co bardziej jednak niepokoi, to podejmowane decyzje polityczne.Rozbudowa sił zbrojnych za namową Bretano, który od lat jest czołowym reprezentantem kompleksu przemysłowo-wojskowego.Wyrósł w nim.Ten człowiek oświadcza, że zamierza zlikwidować wszystkie zabezpieczenia w systemie zamówień dla sił zbrojnych, chce ograniczyć kontrolę Kongresu nad procedurami przetargowymi.A ten George Winston! Chcecie wiedzieć, czego on żąda? Zniszczyć cały system podatkowy, chce uczynić go bardziej agresywnym i całkowicie znieść podatek od zysków kapitałowych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]