[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wesz³a do pokoju s¹siaduj¹cego z jej sypialni¹ i po-stawi³a œwiecê na stole.Z du¿ej skrzyni wyjê³a poœcieli rzuci³a w Heikego poduszk¹.- Trzymaj, a ja spróbujê przygotowaæ pos³anie.Pomagali sobie wœród œmiechów i walki na poduszki.- Zimno tu - zadr¿a³ Heike.- Nic dziwnego, od mojego powrotu do Elistrand niemieliœmy ¿adnych goœci! Ale otworzymy drzwi do mojegopokoju, to dostaniesz ode mnie trochê ciep³a.A ja bêdê siêczu³a bezpieczniejsza.Popatrzy³ na ni¹ spod oka.- Nie wiem, czy powinienem potraktowaæ to jakokomplement, czy wprost przeciwnie - mrukn¹³.Wtedy Vinga rozeœmia³a siê radoœnie.Wiedzia³a, ¿eprzynajmniej czêœeiowo odzyska³a przewagê nad nim.A kiedy ju¿ siê po³o¿y³a, wiedz¹c, ¿e on jest tak blisko,i¿ s³ychaæ jego oddech, przeci¹gnê³a siê rozkosznie podko³dr¹.Pragnienie, by byæ z nim, przygas³o, wszystkoznowu wydawa³o jej siê cudowne i normalne.ROZDZIA£ XBlady sierp ksiê¿yca nie by³ w stanie oœwietliæ licznychokien Grastensholm, nie odbija³ siê w nich ani jedenpromieñ œwiat³a.We dworze panowa³a g³êboka cisza.Larsen spa³z leciutkim uœmiechem na wargach.Mo¿e jego myœli nadalupaja³y siê uroczyst¹ nominacj¹ na ochmistrza dworu?Chocia¿ pewnie tylko Larsen móg³by wpaœæ na pomys³okreœlenia tej nominacji jako uroczystej.Mo¿e zdawa³omu siê, ¿e to umacnia jego pozycjê jako kandydata naprzysz³ego w³aœciciela dworu?Sêdzia Snivel w swojej wspaniale urz¹dzonej sypialnispa³ du¿o gorzej, szczerze mówi¹c, spa³ bardzo Ÿle.Rzuca³siê i wierci³, ko³dra zsunê³a siê z ogromnego cielska,czêœciowo zwisa³a nad pod³og¹, a czêœciowo podtrzymy-wa³o j¹ grube i ciê¿kie oparcie ³o¿a.Snivel mia³ koszmarne sny, najgorsze, jakie mu siêkiedykolwiek przytrafi³y.Jakaœ zjawa, postaæ kobieca,kobieca pod ka¿dym wzglêdem, usiad³a na nim okrakiem.siedzia³a na najszlachetniejszej czêœci jego osoby, a on,kóry nie móg³ œcierpieæ ¿adnej kobiety, pozwala³ jej na to.Jego mêskoœæ sprzeciwia³a siê woli swego pana, ¿a³osnyorgan Snivela uniós³ siê celuj¹c w sufit, z czego obrzyd-liwa mara skwapliwie skorzysta³a i opad³a ca³ym ciê¿aremna cia³o sêdziego, który w ¿aden sposób nie móg³ siêuwolniæ od sennego koszmaru.Bo zawsze jest bardzo trudno obudziæ siê z koszmar-nego snu, ¿eby siê cz³owiek nie wiem jak stara³, to oczyklej¹ mu siê i zamykaj¹ na nowo.Czu³, ¿e siê dusi, nie by³ w stanie oddychaæ.Kobieta,która zdawa³a siê ogromna i nieruchoma, zwali³a mu siêna piersi, d³awi³a za gard³o, trzyma³a z ca³ych si³ jego rêce,ciê¿ka, bezkszta³tna, lepka i obrzydliwa.Snivel, który, jako siê rzek³o, nigdy nie chcia³ nawetdotkn¹æ ¿adnego babskiego œcierwa, czu³, ¿e przesileniejest bliskie i sam siebie za to nienawidzi³, z ca³ych si³pragn¹³ siê obudziæ, walczy³, krzycza³ tym bezradnym,g³uchym krzykiem œpi¹cych, który pod ¿adnym wzglê-dem nie przypomina g³osu ludzi przytomnych.Sêdzia krzycza³ ze strachu i przera¿enia, lecz tak¿ez narastaj¹cej rozkoszy, zbli¿aj¹cego œiê orgazmu, miota³siê na pos³aniu, walczy³.Nareszcie uda³o mu siê otworzyæ oczy, akurat w mo-mencie, kiedy zmys³owe spe³nienie osi¹ga³o kulminacjê,tak ¿e nie móg³ go ju¿ powstrzymaæ.Mia³ wra¿enie, ¿e serce przestaje mu biæ.Krzycza³, dar³siê jak szalony, krzyk przechodzi³ w skowyt, Snivel bi³w powietrzu piêœciami, szamota³ siê.Bo koszmar wcale nie znikn¹³.Wci¹¿ tkwi³a na nim tajakaœ potworna, bezkszta³tna mara, ciê¿ka, pozbawionaformy masa, która nie pozwala³a mu wstaæ, wci¹¿ z jak¹œmakabryczn¹ konsekwencj¹ siedzia³a na nim okrakiem.Widzia³ nad sob¹ dwoje rozjarzonych oczu, pe³nychnienawiœci i z³a, szpony wbija³y mu siê niczym ¿elazow barki, d³awi³ go smród zgnilizny, id¹cy od mary.G³os stoj¹cego tu¿ za drzwiami Larsena przebi³ siêw koñcu przez wrzaski Snivela.- Idê, wasza wysokoœæ! Ju¿ idê!Jak za dotkniêciem czarodziejskiej ró¿d¿ki mara znik-nê³a.Ucisk zel¿a³.Snivel by³ sam, wyczerpany, lepi¹cy siêpo wytrysku, który nast¹pi³ z si³¹ eksplozji w tym samymmomencie, gdy Snivel siê budzi³.Jednym szarpniêciem naci¹gn¹³ na siebie ko³drê, ¿ebyLarsen nie zd¹¿y³ zobaczyæ, w jak upokarzaj¹cym jeststanie.Drzwi otworzy³y siê gwa³townie i s³u¿¹cy wszed³ze œwiec¹ w rêce.- Co siê sta³o?Snivel sapa³ jak kowalski miech.Serce bi³o mu ciê¿ko,a rêce dr¿a³y ze zmêczenia.- Nic.Nie ma siê czym przejmowaæ.Po prostu zmora.Tak, w³aœnie zmora [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl