[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.We­se­le do­bie­ga­ło koń­ca.Ak­to­rzy uda­wa­li się na pró­by, star­szy­zna roz­peł­za­ła się po swo­ich za­byt­ko­wych no­rach, hor­dy dzie­cia­ków bie­gły do żłob­ków wła­snych li­nii ge­ne­tycz­nych, aż w koń­cu Nora i Lind­say uda­li się do sy­pial­ni na spo­czy­nek.Nora, lek­ko pod­pi­ta, z błysz­czą­cy­mi oczy­ma, przy­sia­dła na skra­ju łóż­ka i od­pię­ła za­pin­kę na ple­cach ofi­cjal­nej su­kien­ki.Po­cią­gnę­ła suk­nię z przo­du i ko­ron­ko­wy strój z sze­le­stem zsu­nął się jej z ra­mion.Pierw­szej ope­ra­cji od­mło­dze­nia pod­da­ła się przed dwu­dzie­stu laty, w wie­ku trzy­dzie­stu ośmiu lat, dru­giej zaś dwa­na­ście lat póź­niej.W ró­żo­wa­wym świe­tle noc­nej lamp­ki jej skó­ra była gład­ka i szkli­ście po­ły­ski­wa­ła.Lind­say się­gnął do szaf­ki i wy­cią­gnął z gór­nej szu­fla­dy swój sta­ry wi­de­omo­nokl.Nora uwol­ni­ła ręce z rę­ka­wów suk­ni i się­gnę­ła do góry, żeby od­wią­zać ka­pe­lusz.Lind­say za­czął ją fil­mo­wać.– Nie roz­bie­rasz się? – Nora od­wró­ci­ła się w jego stro­nę.– Co ty wy­czy­niasz, Abe­lar­dzie?– Chcę cię za­pa­mię­tać taką jak w tej chwi­li – od­parł.– To chwi­la ide­al­na.Wy­buch­nę­ła śmie­chem i od­rzu­ci­ła ka­pe­lusz, po czym pa­ro­ma zręcz­ny­mi ru­cha­mi wy­ję­ła z wło­sów zdo­bio­ne klej­no­ta­mi szpil­ki i uwol­ni­ła ka­ska­dę ciem­nych lo­ków.Lind­say po­czuł przy­pływ pod­nie­ce­nia.Odło­żył mo­nokl.Za­czę­li się ko­chać po­wo­li, spo­koj­nie, ale Lind­say tej nocy nie mógł się po­zbyć kłu­ją­ce­go po­czu­cia wła­snej śmier­tel­no­ści, któ­re bu­rzy­ło mu krew w ży­łach.Dał się po­rwać na­mięt­no­ści i ko­chał Norę moc­no, gwał­tow­nie – a ona od­po­wie­dzia­ła mu tym sa­mym.Osią­gnął osza­ła­mia­ją­cy szczyt i w spa­zmach or­ga­zmu pa­trzył na wła­sną me­cha­nicz­ną dłoń, za­ci­śnię­tą na szczu­płym ra­mie­niu żony.Po­ło­żył się po­tem obok Nory, dy­sząc cięż­ko, sły­sząc, jak krew dud­ni mu w uszach.Nora wes­tchnę­ła, prze­cią­gnę­ła się i ro­ze­śmia­ła.– To cu­dow­ne – po­wie­dzia­ła.– Je­stem szczę­śli­wa, Abe­lar­dzie.– Ko­cham cię, skar­bie.Je­steś ca­łym moim ży­ciem.Pod­nio­sła się i opar­ła na łok­ciu.– Nic ci nie jest, ko­cha­nie?– Roz­ma­wia­łem dziś z Die­tri­chem Ros­sem – od­rzekł Lind­say.Oczy go za­pie­kły.– Ma na oku pro­gram od­mła­dza­ją­cy i chce, że­bym go dla nie­go wy­pró­bo­wał.– Wspa­nia­le! – Nora była za­chwy­co­na.– To ry­zy­kow­ne.– Po­słu­chaj no, kot­ku.Na­praw­dę ry­zy­kow­na jest sta­rość, resz­ta to kwe­stia tak­ty­ki.Po­trzeb­ny ci tyl­ko drob­ny za­bieg de­ka­ta­bo­licz­ny, któ­ry moż­na prze­pro­wa­dzić w każ­dym la­bo­ra­to­rium.Nie musi to być nic szcze­gól­nie am­bit­ne­go, bo z tym moż­na jesz­cze ze dwa­dzie­ścia lat po­cze­kać.– Ale to ozna­cza­ło­by, że przed kimś będę się mu­siał od­kryć.Ross twier­dzi wpraw­dzie, że to spra­wa po­uf­na, ale ja mu nie wie­rzę.Vet­ter­ling i Pong­pian­skul ode­gra­li dziś cie­ka­wą sce­nę; to Ross ich pod­pu­ścił.Nora za­czę­ła spla­tać war­kocz.– Nie je­steś jesz­cze sta­ry, skar­bie, a poza tym za dłu­go już ba­wisz się w uda­wa­nie.Two­ja hi­sto­ria prze­sta­nie być pro­ble­mem.Dy­plo­ma­ci wra­ca­ją do łask, ty zaś je­steś Ma­vri­de­sem.Re­gent Vet­ter­ling jest prze­cież bez­pla­now­cem, a nikt z tego po­wo­du krzy­wo na nie­go nie pa­trzy.– Ależ oczy­wi­ście, że pa­trzą krzy­wo.– No, może tro­szecz­kę.Ale nie o to cho­dzi, nie dla­te­go nie pod­ją­łeś de­cy­zji.Masz pod­puch­nię­te oczy.Bra­łeś an­ty­utle­nia­cze?Lind­say przez chwi­lę nie od­po­wia­dał.Usiadł na łóż­ku, pod­parł­szy się pro­te­zą.– Tu cho­dzi o moją śmier­tel­ność – rzekł.– Kie­dyś wie­le dla mnie zna­czy­ła.Tyl­ko ona zo­sta­ła mi z daw­ne­go ży­cia, daw­nych prze­ko­nań…– Ale przez to, że po­zwa­lasz się so­bie ze­sta­rzeć, wca­le nie po­wstrzy­mu­jesz zmian.Po­wi­nie­neś za­cho­wać mło­dość, je­że­li chcesz oca­lić sta­re uczu­cia.– Jest na to tyl­ko je­den spo­sób.Spo­sób, któ­ry wy­bra­ła Vera Kel­land.Nora wy­pu­ści­ła z ręki na wpół za­ple­cio­ny war­kocz.– Prze­pra­szam – do­dał Lind­say.– Ale gdzieś we mnie tkwi: ten cień… Boję się, Noro.Je­że­li znów sta­nę się mło­dy, wszyst­ko się zmie­ni.Wszyst­kie na­sze wspól­ne szczę­śli­we lata… Za­sty­głem tu­taj, w cie­niu u two­je­go boku, bez­piecz­ny i szczę­śli­wy.Je­śli ze­chcę znów być mło­dy, je­że­li zgo­dzę się za­ry­zy­ko­wać – wyj­dę z kry­jów­ki.Nora po­gła­ska­ła go po kar­ku.– Będę cię strzec, ko­cha­nie.Będę cię chro­nić.Nikt żywy cię nie skrzyw­dzi, nie po­ko­naw­szy uprzed­nio mnie.– Wiem i cie­szę się z tego, ale nie mogę się po­zbyć tego uczu­cia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl