[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Andy, dzisiaj masz ostatnią szansę wpaść wieczorem na kieliszeczek - oznajmił Qwilleran niezadowolonemu funkcjonariuszowi, który siedział akurat przy komputerze.Brodie zawsze przejawiał irytację i zniecierpliwienie, kiedy musiał się zmierzyć z urządzeniem, którego nienawidził.- Oczekuj mnie o dziesiątej - burknął komendant policji.- Nie będę mógł długo zostać.O drugiej po południu „Moose County coś tam” dotarło do stoisk z prasą.Nagłówek głosił:Podejrzany ginie w wieży szybu kopalnianego Poszukiwany przez policję mężczyzna zabił się dziś wczesnym rankiem w nieczynnej kopalni Big B, spadając z wieży szybu.John Campbell, który był podejrzewany o popełnienie morderstwa i podwójną kradzież, ukrywał się w wieży, gdy niezidentyfikowany kierowca samochodu zauważył tam błysk światła, a usłyszawszy strzał, powiadomił policję.Na miejsce przybyli funkcjonariusze z biura szeryfa, policja w Pickax i ekipa ratunkowa.Podejrzany, znany w okolicy jako Boze Campbell, zdobył złoty medal za potrójny rzut kłodą podczas zawodów szkockich na początku tego miesiąca; krótko potem zniknął w lesie, zaatakował zastępczynię szeryfa, ukradł jej służbowy rewolwer i porwał miejscowy bibliobus.Miał 25 lat i był rodowitym mieszkańcem Moose County, choć niewiadomego pochodzenia.Studiował w Moose County College i pracował na niepełnym etacie w „Mackintosh Inn”.Nie miał żadnych krewnych.Na tej samej stronie widniała krótka notatka:Kibice opłakują Boze'aKiedy do miasta dotarła wiadomość o śmierci Johna (Boze’a) Campbella, fani sportu zebrali się w „Loiss Luncheonette”, by uczcić jego pamięć, wspominając go jako lekkoatletę i człowieka lasu.Nie wierzą, by mógł być winien zarzucanych mu czynów.Lois Inchpot, która znała Johna od czasów, gdy był jeszcze małym chłopcem, oświadczyła: „Był miłym młodym człowiekiem - bardzo serdecznym - ale brakowało mu wychowania; można powiedzieć, że ja i mój syn Lenny adoptowaliśmy go.Nie pił ani nie palił i kochał lasy.Kiedy zdobył złoty medal, czułam się tak, jakby to mój własny syn zwyciężył w zawodach.Urządzimy mu przyzwoity pogrzeb, a moi klienci zbierają pieniądze na nagrobek.Mam nadzieję, że policja znajdzie prawdziwego mordercę.Wiem, że Boze nie mógł tego zrobić”.Po lekturze tej notatki Qwilleran nie był zdziwiony, gdy skontaktował się z nim Lenny.Chłopak dzwonił z telefonu w kuchni matczynej knajpki; w tle słychać było brzęk garnków i wykrzykiwane polecenia właścicielki.- Czytał pan? - spytał Lenny bez wstępów.- Tak.Słowa twojej matki są wzruszające.To bardzo dobra kobieta, Lenny.- Nie napisali, jak Boze został w to wszystko wrobiony!- Gazeta wydrukowała informację otrzymaną od policji.Pomyśl na spokojnie, Lenny! Myślisz, że władze nie są na tropie tej kobiety, która go wpakowała w całą tę aferę? Robiła to już wcześniej! Jest groźna! Czekaj cierpliwie na wyniki śledztwa.- Jest jeszcze jedna sprawa, panie Q.Kiedy usłyszeliśmy ten strzał zeszłej nocy, pomyślałem sobie, że Boze sam się zabił, ale dzisiaj.zastanawiam się, czy.po prostu nie spadł, a broń wypaliła przez przypadek.Co pan na to?- Dobre pytanie.Nigdy się chyba nie dowiemy, co? Wydaje mi się, że powinieneś wierzyć w to, co przynosi ci spokój ducha, Lenny.Qwilleran zmagał się z własnymi pytaniami - dotyczącymi zachowania Koko w ostatnich dniach.Wiedział, że wszystkie koty odznaczają się zdolnościami psychicznymi, ale Koko, który miał więcej wąsów niż przeciętny przedstawiciel jego gatunku, był wyjątkowo przewidujący.Uczynił z tego swoją własną metodę komunikacji, doprawdy zaskakującą.Zawodził nocą.Zrzucał książki z półek.Ciskał wkoło ołówkami, tak jak Boze kłodą.Lizał zdjęcia.Wykopywał dowody, inne zaś chował.Czy ktoś potrafiłby w tym wypadku odróżnić świadome działanie od kociej figlarności? Powiedzieć, ile w tym wszystkim było czystego przypadku?Kiedy Koko ukradł orzeszki brazylijskie z miseczki, to czy jego postępowanie miało cokolwiek wspólnego z okrutną sztuczką, jakiej ofiarą padł Boze Campbell? Czy też rozsmakował się w oleistej konsystencji, w której mógł zatopić kły?Qwilleran chętnie przedyskutowałby te zagadki z jakimś zaufanym człowiekiem, ale nawet jego najbliżsi przyjaciele podchodzili do sprawy sceptycznie.Najmniej odpowiednim kandydatem był paradoksalnie człowiek, który rokował pod tym względem największe nadzieje, i właśnie on miał się zjawić w stodole o dziesiątej na drinka.Komendant policji Andrew Brodie z początku lekceważył wyczyny „mądrego kota”, ale stopniowo zmieniał zdanie.Wieczorem temperatura spadła i wzmógł się zachodni wiatr.Qwilleran włożył wełniany golf i gruby sweter i rozpalił w kominku bibliotecznym.W stodole wiało; była już najwyższa pora, by się stąd wynieść.Koty, strosząc futro, zajęły pozycję na chodniczku przed paleniskiem, jakby chciały przypiec sobie wąsy.Qwilleran wyciągnął się w fotelu tuż obok ognia i zaczął się zastanawiać, czy Brodie nie będzie wolał gorącego rumu od zwyczajowego scotcha.Tymczasem przeczytał kolejny list z korespondencji Annie-Fanny, datowany na trzeciego stycznia:Droga Fanny,stało się najgorsze! Wczoraj siedziałam sama, czytając „Królową wieszczek” Spensera, by nie myśleć o nowym roku.Nie mieliśmy ani pieniędzy, ani nastroju do świętowania.Dana próbował zatrudnić się jako kelner, ale restauracje zatrudniają tylko doświadczony personel.W końcu skłamał - i został przyjęty.Ale nie wytrwał dłużej niż jedną zmianę.Było oczywiste, że nigdy wcześniej nie pracował w, żadnym lokalu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]