[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciał wiedzieć, czy to nowy typ oprogramowania internetowego, a potem zaczął dalej mówić o tym, jaki jest fantastyczny.Zabrała teczkę z samochodu i ruszyła w stronę drzwi wejściowych.Nie wstawiła volvo do garażu, bo zamierzała jeszcze dokądś jechać.Mężczyzna wychodzący z podwórka na tyłach domu przestraszył Claire.Był czarnoskóry i potężnie zbudowany, chyba miał ogoloną głowę, ale skrywała to czapka.Claire skupiła uwagę na jego uniformie firmy gazowniczej i elektronicznym gazomierzu, który trzymał w ręku.Minął ją, uśmiechnął się i przeszedł przez ulicę.Czuła się zakłopotana tym, że automatycznie wzbudza w niej podejrzenia czarnoskóry mężczyzna, chociaż musiała przyznać, również z pewnym zakłopotaniem, że na jej osiedlu mieszka niewiele kolorowych osób.Ale kto mógł się dziwić, że jest paranoiczką, skoro spędziła trochę czasu z Webem Londonem i ludźmi jego pokroju?Otworzyła drzwi i weszła do środka, myśląc o swojej sesji z Webem.Była ona szokująca pod wieloma względami, ale też bardzo poszerzyła jej wiedzę.Postawiła teczkę i poszła do sypialni, żeby się przebrać.Na dworze wciąż jeszcze było widno i uznała, że wykorzysta ładną pogodę i pójdzie na spacer.Przypomniała sobie o tabletkach, które wsunęła do kieszeni, wyjęła je i obejrzała.Ta nieznana bardzo ją zaciekawiła.Miała przyjaciela, który pracował w dziale farmacji szpitala w Fairfax.Mógł poddać pigułkę różnym badaniom i powiedzieć jej, co to takiego.Tabletka nie wyglądała na żaden ze środków nasennych, jakie dotychczas widziała, ale mogła się mylić.Miała też nadzieję, że się myli, wyjaśniając paraliż Weba w tamtej uliczce wzajemnym oddziaływaniem lekarstw.Być może nigdy nie pozbierałby się po czymś takim.Choć jego hipoteza o wudu była szalona, wolałaby klątwę od czegoś, co Web nieumyślnie wprowadził do swojego organizmu i co spowodowało, że jego przyjaciele zginęli, a on przeżył.Nie, odpowiedź musiała tkwić w jego przeszłości, była o tym przekonana.Usiadła na łóżku i zsunęła buty, weszła do małej głębokiej garderoby, rozebrała się i włożyła T-shirt oraz szorty, bo wrócił upał.Boso wyszła stamtąd i popatrzyła na telefon.Może powinna zadzwonić do Weba i porozmawiać z nim.Kiedyś będzie musiała mu powiedzieć, jakie zdobyła informacje o śmierci Stocktona.Wybór właściwego momentu miał jednak ogromne znaczenie.Konsekwencje zbyt wczesnego albo zbyt późnego ujawnienia faktów mogły okazać się katastrofalne.Postanowiła odłożyć ten problem na później.Może spacer pomoże jej podjąć decyzję.Podeszła do szuflady i wyjęła czapkę baseballową.Miała właśnie ją nałożyć, kiedy ktoś zakrył jej usta dłonią.Upuściła czapkę i instynktownie zaczęła się wyrywać, ale poczuła na policzku lufę pistoletu i znieruchomiała.Jej oczy były rozszerzone ze strachu, z trudem chwytała powietrze.Pamiętała, że nie zamknęła drzwi na klucz, kiedy weszła do domu.To było takie bezpieczne osiedle, przynajmniej przedtem.Zastanawiała się w szaleńczym tempie, czy gazownik był przebierańcem i wrócił, i teraz ma zamiar ją zgwałcić, a potem zabić.– Czego chcesz? – zapytała głosem, który był stłumiony przez dłoń na jej ustach i nie brzmiał jak jej własny.Z powodu siły wiedziała, że to mężczyzna, chociaż dłoń była w rękawiczce.Ręka oddaliła się od jej ust i ramię otoczyło jej szyję.Mężczyzna nie odpowiedział i Claire zobaczyła, jak do jej oczu zbliża się opaska, a w następnej chwili znalazła się w całkowitej ciemności.Czuła, że jest prowadzona do łóżka, i z przerażeniem myślała o mogącym zaraz nastąpić gwałcie.Czy powinna wrzeszczeć albo walczyć?Pistolet był nadal przyciśnięty do jej prawego policzka.Milczenie napastnika było bardziej niepokojące niż jego głos, który w końcu usłyszała.– Po prostu się nie denerwuj – powiedział mężczyzna.– Chcemy od ciebie tylko informacji.I niczego innego.– Te słowa wydały się jej dość jasne.Jej ciało było bezpieczne.Przynajmniej mogła mieć taką nadzieję.Pokierował nią tak, że usiadła na brzegu łóżka.Powiedziała sobie, że jeśli popchnie ją do tyłu i wejdzie na nią, będzie walczyła, mimo że miał pistolet.Ale zorientowała się, że odsuwa się od niej.W tym momencie wyczuła, że weszła inna osoba.Zesztywniała, gdy usiadła ona obok niej na łóżku.„Ciężki mężczyzna” – wydedukowała, bo łóżko zapadło się dość mocno.Nie dotknął jej, chociaż nawet przez opaskę czuła na sobie jego spojrzenie.– Spotykasz się z Webem Londonem?Drgnęła nieznacznie po tym pytaniu, bo nie przyszło jej wcześniej do głowy, że napaść ma coś wspólnego z Webem, chociaż teraz się zastanawiała, dlaczego na to nie wpadła.Prowadziła całkiem zwyczajne, uporządkowane życie, bez pistoletów i zabitych ludzi.Takie było jednak życie Weba.Czy jej się to podobało, czy nie, była teraz częścią tego życia.– To znaczy? – zdołała powiedzieć.Usłyszała, jak mężczyzna chrząka, wydawało jej się, że z irytacją.– Jesteś psychiatrą, a on jest twoim pacjentem, prawda?Claire chciała powiedzieć, że ze względów etycznych nie może ujawnić tej informacji, ale była pewna, że gdyby tak zrobiła, ten mężczyzna by ją zabił.Akurat obchodziły go etyczne ograniczenia.Umocniła się w tym przekonaniu, kiedy usłyszała coś, co wyraźnie zabrzmiało jak odciągnięcie kurka pistoletu.Jako konsultantka w dziedzinie psychiatrii sądowej miała do czynienia z bronią i znała ten dźwięk bardzo dobrze.Wielka zimna bryła powstała w jej żołądku, a jej kończyny zdrętwiały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]