[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Tamtędy.– Wskazał bez wahania jedyną ścieżkę, którą Zuza omijała szerokim łukiem, twierdząc, że wiedzie dokładnie w przeciwną stronę.– Jestem tylko dzieckiem, mogłam się pomylić – powiedziała naburmuszona.Ale Agata coraz silniej podejrzewała, że to nie była tylko pomyłka.Spóźnienie na pociąg z jakiegoś nieznanego powodu było Kropeczce bardzo na rękę.Stały na ośnieżonym peronie w tłumie innych zziębniętych, zakatarzonych, zniechęconych podróżnych.Agata z trudem wystukała SMS-a.Spóźniłam się na pociąg.Będę w domu po 23:30, razem z Zuzą.Połóż Filipa.Powiedz, że go kocham.Przeproś.Ciebie też kocham.Wiedziała, że Marcin nie będzie zachwycony.Obiecywała, że wieczorem zajmie się synkiem.On miał szykować jakąś dokumentację dla najważniejszego klienta.Bardzo wymagającego.Znowu nie dotrzymała słowa.Znowu będzie miał przez nią kłopoty.Chciało jej się płakać.Do walentynek zostały już tylko trzy dni.Tak się cieszyli, że w tym roku wypadają w sobotę.Że będą mogli odwieźć Filipa do mamy Agaty, zjeść śniadanie w łóżku, kochać się do upadłego, oglądać filmy, pić wino, znowu się kochać, na dywanie, w kuchni, pod prysznicem… gdzie tylko przyjdzie im ochota.Strząsnęła śnieg z nosa.W sobotę będzie już znała wynik testu.W sobotę wszystko będzie jasne.Usiądzie z Marcinem i o wszystkim mu opowie.To będą cholernie trudne walentynki.– Uwaga! Uwaga! Z powodu intensywnych opadów śniegu pociąg EuroCity relacji Berlin Hauptbahnhof–Warszawa Wschodnia przybędzie z opóźnieniem około stu czterdziestu minut.Opóźnienie może ulec zmianie.– Metaliczny głos powtórzył ten sam komunikat dwa razy po polsku, niemiecku i angielsku.Ludzie na peronie, jak na komendę, wyciągnęli komórki i zaczęli wydzwaniać do bliskich.– Będziemy w domu o drugiej w nocy – jęknęła Agata.– Jeśli dobrze pójdzie.Miała ochotę nawrzeszczeć na Zuzę.Gdyby nie uparła się na te wędrówki wokół rozkopanego ronda, dojeżdżałyby już do Warszawy.– Przepraszam.To wszystko przeze mnie.– Dziewczyna miała tak nieszczęśliwą minę, że po prostu nie mogła powiedzieć jej tego, co pomyślała: Tak, to przez ciebie! Wszystko przez ciebie!Wzięła głęboki oddech i mruknęła bez większego przekonania:– Jest zima.Takie rzeczy się zdarzają.Może pójdziemy gdzieś na herbatę?Wszystkie miejsca, gdzie można było wypić kawę czy herbatę, w hali dworca i w przejściu podziemnym, były zapchane po brzegi.Ludzie tłoczyli się przy ladach, stali z bagażami, oparci o szklane drzwi.– Pójdziemy gdzieś dalej? Sto czterdzieści minut to mnóstwo czasu… – Agata rozejrzała się bezradnie dookoła.– Może weźmiemy taksówkę?– Możemy pojechać do mnie do domu – powiedziała Kropeczka tak cicho, że prawie jej nie usłyszała.– To niedaleko.Pojechały więc.Tramwajem.Tym razem nie krążyły w kółko.Zuza błyskawicznie trafiła na właściwy przystanek i kupiła w automacie bilety za drobne wysupłane z kieszeni dżinsów.Kwadrans później stały już pod starą kamienicą z lwem nad drzwiami wejściowymi.– Mieszkasz tu od urodzenia? – zapytała Agata.Tak naprawdę chciała zapytać: „Mieszkaliście tu osiem lat temu?”.Ale głupio jej było zadać takie pytanie.Zuza jednak od razu zrozumiała, o co jej chodzi.– Tak, to stąd tata pisał do ciebie tamte maile – powiedziała.Agatę przebiegł dreszcz.„Tamte maile”? Czy to znaczy, że ona je czytała? Że pamięta znacznie więcej, niż by się wydawało?Zmierzyła się z Zuzą wzrokiem, ale nie umiała niczego wyczytać z tych czarnych jak węgielki oczu.– Trzecie piętro.Nie ma windy – powiedziała Zuza.– Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza?– Dlaczego miałoby mi przeszkadzać? – Agata uśmiechnęła się.Pomyślała, że nagle zaczęły rozmawiać jak dwie obce osoby.Że cały czas grają w jakąś tajemniczą grę, której warunki dyktuje Zuza.Dziwnie się czuła, idąc po tych schodach.Grzegorz wymarzył sobie, że tutaj z nimi zamieszka.Zaplanował wszystko w najdrobniejszych szczegółach.I za nic nie przyjmował sprzeciwu.– Nie mogę tak po prostu wyprowadzić się z Warszawy w środku semestru – tłumaczyła mu chyba po raz trzeci.Leżeli w łóżku nadzy, przytuleni… Po tamtej wizycie w szpitalu traktował ją jak porcelanową lalkę.Pieścił delikatnie, co chwilę pytał, czy mu wolno… Zastanawiała się, jak długo wytrzyma z tą uważnością.Nie była chyba w jego stylu.– Chcę być z tobą.Kocham cię.Wynajmiemy twoje mieszkanie i zamieszkamy u nas.Spodoba ci się, Aguś, zobaczysz.– Nie rozumiał, z czym ona ma problem.– Na pewno mi się spodoba.– Pokiwała głową.– Ale moja praca… ten etat asystenta… zajęcia, które prowadzę… Jeśli odejdę, prawdopodobnie nigdzie nie dadzą mi już szansy… nie po czymś takim.I nigdy już nie napiszę doktoratu.– Nie musisz – szepnął, całując jej szyję i schodząc pocałunkami coraz niżej i niżej, aż do pępka.– Dla mnie i tak jesteś najmądrzejsza.A jeśli chodzi o pieniądze, to… no wiesz… – Rozłożył jej nogi szeroko na boki i przez moment przyglądał się w milczeniu.– Kocham cię – szepnął z zachwytem, a jego palce znowu zaczęły wygrywać ten swój koncert [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl