[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podobnie jak to siê ma z b³êdem umys³owym, istot¹ z³a wewszelkiej formie jest przede wszystkim jego nietrwa³oœæ, poniewa¿ ono w ¿adensposób nie mo¿e pogodziæ siê z ca³oœci¹.Ca³oœæ wci¹¿ je poprawia, prostuje izmienia jego wygl¹d.Przypisujemy mu zbyt wielkie znaczenie, wyobra¿aj¹c sobie,¿e ono mo¿e znajdowaæ siê w stanie spoczynku.Gdybyœmy mogli zebraæstatystyczne dane co do olbrzymiej iloœci wypadkowi œmierci, zachodz¹cychka¿dej chwili na ziemi, z pewnoœci¹ przerazilibyœmy siê.Ale z³o znajduje siê wbezustannym ruchu; jego ca³y niezmierzony ogrom nie tamuje trwale naszego ¿yciai widzimy, ¿e mimo wszystko, dla istot ¿yj¹cych ziemia, woda i powietrze s¹s³odkie i czyste, jak by³y.Wszystkie takie obliczenia statystyczne s¹ z naszejstrony wysi³kiem utrwalenia i przedstawienia w stanie sta³ym zjawiskprzemijaj¹cych, skutkiem czego zjawiska te w umyœle naszym nabieraj¹ znaczeniawiêkszej wagi, ni¿ j¹ w rzeczywistoœci maj¹.St¹d te¿ cz³owiek, którego zawódzwi¹zany jest z pewnym pogl¹dem na œwiat, bêdzie zawsze sk³onny dowyolbrzymiania jego proporcji; k³ad¹c zbyt wielki nacisk na fakty, traci z oczuprawdê.Detektyw ma sposobnoœæ studiowania rozlicznych zbrodni, rzadko kiedyjednak zdaje sobie sprawê z ich stosunku do ca³oœci ekonomii spo³ecznej.Kiedywiedza zbiera fakty, maj¹ce unaoczniæ nam walkê o byt w œwiecie zwierzêcym, wumyœle naszym powstaje obraz przyrody zbroczonej krwi¹ od stóp do g³Ã³w.W tychobrazach, jakie nam umys³ nasz maluje, nadajemy trwa³oœæ barwom i kszta³tom,które w rzeczywistoœci s¹ przemijaj¹ce.Da siê to porównaæ z obliczaniemciœnienia powietrza na ka¿dy cal kwadratowy naszego cia³a dla udowodnienia, i¿ciê¿ar ten musi nas zmia¿d¿yæ.Mimo wszystko jednak ka¿dy ciê¿ar mo¿na jakoœroz³o¿yæ i my zupe³nie lekko niesiemy swe brzemiê.Walka o byt w przyrodzieniejedno te¿ daje w zamian.Jest to przecie¿ mi³oœæ dla dzieci i przyjació³,jest poœwiêcenie samego siebie pochodz¹ce z mi³oœci, zaœ ta mi³oœæ stanowipozytywny element ¿ycia.Jeœli badawcze œwiat³o swej obserwacji zatrzymamy nafakcie œmierci, œwiat wyda siê nam podobnym do olbrzymich jatek.Przekonujemysiê jednak, i¿ w œwiecie ¿ycia myœl o œmierci mo¿e najmniej w umyœle naszymwa¿y, nie dlatego, aby by³a najmniej oczywista, lecz poniewa¿ jest negatywnymobjawem ¿ycia.Tak samo, wbrew faktowi, i¿ mrugaj¹c powiekami, co sekundêzamykamy oczy, w rachubê wchodzi tylko ich otwieranie.¯ycie, jako ca³oœæ,nigdy nie traktuje œmierci powa¿nie.W obliczu œmierci, œmieje siê, tañczy ibawi, buduje, zbiera bogactwa i kocha siê.Tylko wzi¹wszy pod uwagê pewienjakiœ indywidualny fakt œmierci, spostrzegamy pustkê ¿ycia i wpadamy wprzestrach.Tracimy z oczu widok ca³oœci ¿ycia, którego œmieræ jest czêœci¹.Podobnie ma siê rzecz, kiedy przez mikroskop patrzymy na kawa³ek sukna czyinnego materia³u; widzimy przed sob¹ sieæ, wpatrujemy siê w ogromne dziury idr¿ymy w wyobraŸni.Naprawdê jednak œmieræ wcale nie jest ani ostatni¹ aniostateczn¹ rzeczywistoœci¹.Przedstawia siê czarno jak niebo przedstawia siêniebiesko, ale nie czyni ¿ycia, jak niebo nie bawi b³êkitem skrzyde³ ptaków.Przygl¹daj¹c siê dziecku, próbuj¹cemu chodziæ, widzimy tylko, jak niezliczonerazy ono upada; sukcesy jego s¹ nieliczne.Gdybyœmy obserwacje swe ograniczylido krótkiego przeci¹gu czasu, widok ten by³by wprost okrutny.Stwierdzamyjednak, i¿ wbrew tym bezustannym upadkom jakiœ poryw radoœci podtrzymujedzieciê w jego na pozór niemo¿liwych do uskutecznienia usi³owaniach.Widzimy,i¿ ono nie myœli o swych licznych upadkach, lecz raczej o sztuce utrzymaniarównowagi choæby przez krótk¹ chwilê.Podobnie, jak to siê ma z upadkamidziecka, próbuj¹cego chodziæ, i my w ¿yciu swoim co dzieñ napotykamy cierpieniapod ró¿nymi postaciami a wykazuj¹ce nam niedoskona³oœæ naszego poznania si³,jakimi rozporz¹dzamy, wreszcie sposobu u¿ycia woli.Oczywiœcie, gdyby tecierpienia wykazywa³y nam tylko nasz¹ s³aboœæ, umarli byœmy wskutekbezbrze¿nego przygnêbienia.Jest rzecz¹ prost¹, ¿e jeœli obierzemy jako terenswej obserwacji ograniczony zakres w³asnej dzia³alnoœci, indywidualne naszeniepowodzenia i niedostatki zarysuj¹ siê w umyœle naszym w wielkich rozmiarach,ale ¿ycie instynktownie kieruje nas ku szerszym widnokrêgom i stawia przed namiidea³ doskona³oœci, który stale wyci¹ga nas z obrêbu granic danej chwili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]