[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byli też ukryci i decydowali o losie wielu niewinnych ludzi.Kontaktowali się z negocjatorami za pomocą telefonów, które prowizorycznie zamontowali.Powiedzieli, że strzały były przypadkowe.Webowi od razu się to nie spodobało.Czuł, że zbliża się coś złego, z bardzo prostego powodu: ludzie tacy jak „Free” nie działają w dobrej wierze.A jednak Grupa Charlie została wycofana.Po Waco podejście FBI do ratowania zakładników uległo zmianie.Podstawą było teraz cierpliwe czekanie i Biuro pokazało w różnych sytuacjach, że jest gotowe zwlekać do początku nowego roku, zanim rozwiąże problem siłą, tak głęboko wrył się wszystkim w pamięć wstrząsający obraz dzieci płonących w Teksasie.Ale kiedy „Free” zerwali negocjacje, formacja HRT znów została wezwana i tym razem Web wiedział, że wtargną do środka.Ponieważ przed drzwiami frontowymi pracowały kamery telewizyjne, cały świat mógł patrzeć, klatka po klatce, jak rozwija się dramat.Web i reszta Grupy Charlie posuwali się ostrożnie w stronę mało używanego wejścia z tyłu budynku.Dokładne rozmieszczenie zakładników i napastników nie było znane, więc aby zmaksymalizować zaskoczenie, postanowili nie wysadzać drzwi wejściowych za pomocą ładunku przełamującego, tylko wkraść się niepostrzeżenie.Po cichu dostali się do środka i podążyli korytarzem ku sali gimnastycznej, gdzie według dostępnych informacji prawdopodobnie przebywali zakładnicy.Grupa z HRT podkradła się do podwójnych drzwi.Web zajrzał przez szybę i metodycznie policzył zakładników i przetrzymujących ich suprematystów.Wydawało się, że wszyscy tam są.Gdy miał już schylić głowę, nawiązał kontakt wzrokowy z pewnym chłopcem; próbował go uspokoić, żeby nie zdradził obecności swoich przyjaciół, nawet pokazał mu uniesione kciuki.Nie wiedział wtedy, że chłopak to David Canfield.Członkowie HRT zaczęli odliczanie.Każdy szturmowiec wiedział dokładnie, gdzie ma strzelać.Byli przekonani, że mogą załatwić każdego z „Freech”, nie tracąc kolejnych zakładników, chociaż wiedzieli także, że szybko może się tam rozpętać piekło w wyniku rzeczy nieoczekiwanych.I tak się stało.Na moment przed tym, jak wpadli do sali, rozległ się głośny, ostry dźwięk.Nie mógł rozbrzmieć w bardziej nieodpowiednim czasie.Po dziś dzień Web nie znał jego źródła.Szturmowcy wkroczyli, strzelając, ale „Free”, uprzedzeni, natychmiast odpowiedzieli ogniem.I mierzyli starannie.Jedna kula przebiła Davidowi Canfieldowi lewe płuco i wyszła piersią.Chłopiec padł na parkiet.Przy każdym oddechu rannego krew tryskała z wielkiej dziury w jego ciele.Chociaż nie mogło to trwać dłużej niż parę sekund, David Canfield wpatrywał się w Weba z wyrazem twarzy, którego mężczyzna nigdy nie miał zapomnieć.Było to tak, jakby chłopiec pokładał całą nadzieję w Webie, swojej ostoi pośród całego tego szaleństwa, a Web go zawiódł.Kciuki w górę.To wtedy zaczęła się prawdziwa walka, Web musiał zapomnieć o Davidzie Canfieldzie i skupić uwagę na pozostałych zakładnikach i na próbujących go zabić facetach.Trafiła go mieszanka zapalająca, kiedy ratował Lou Pattersona, potem kule dosięgły jego szyi i tułowia.Wtedy przeobraził się w jednoosobową ekipę wyburzeniową i żaden z „Freech” nie został na nogach.Web nie mógł uwierzyć, że Ernest Free zdołał przetrwać.Przeżywanie tego na nowo przyprawiało go o mdłości, a jednak Web pochylił się do przodu, gdy kamery zainteresowały się nim jeszcze raz.Opuszczał budynek na noszach, otaczali go sanitariusze.Po jego lewej stronie był Lou Patterson.Po prawej zwłoki przykryte prześcieradłem.Przed Davidem Canfieldem żaden zakładnik nie zginął podczas akcji HRT.Web dalej oglądał siebie w telewizorze, gdy kamery pokazywały na przemian to jego walkę o życie, to nieruchome ciało Davida Canfielda.Lampa jednej z kamer telewizyjnych nieustannie świeciła na chłopca, aż w końcu ktoś ją wyłączył.Web często się zastanawiał, kto to zrobił.I wtedy taśma stała się ciemna.– To ja wyłączyłem tę lampę w kamerze.Web odwrócił się gwałtownie i zobaczył, że w pokoju stoi Billy Canfield, wpatrując się w telewizor i najwyraźniej czytając w myślach gościa.Zbliżył się, utykając, palcem wskazywał ekran.Web wstał z kanapy.– Boże, Billy, przykro mi.Nie powinienem był.– Widzisz – ciągnął Billy – ta cholerna lampa świeciła prosto na mojego chłopca.Nie musieli tego robić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]