[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bêdziemy œledziæ jegoczyny i obiektywnie je os¹dzaæ, jemu natomiast nie pozwolimy ju¿ dojœæ dos³owa.Tego za¿¹da³ pan Jan hrabia Joinville i A.E.wydaje siê to s³uszne, gdy¿subiektywna egzystencja minoryty wprawia³a go w zak³opotanie.Odnios³em wra¿enie, ¿e Gawin, mówi¹c w imieniu templariuszy, chce nas œwiadomiewepchn¹æ w ramiona joannitów, tak jakbyœmy byli najlepsz¹ gwarancj¹, ¿e wówczasszpitalnikom sprawa siê naprawdê nie uda.W ka¿dym razie wydaje siê, ¿e takiejest zdanie pana komandora, jeœli nawet wyraŸnie tego nie powiedzia³.Z diariusza Jana ze JoinvilleLimassol, 23 kwietnia A.D.1249Jeœli nawet nie pochwalam tego, ¿e mnich samowolnie odwiedzi³ chyba wygnanegokomandora templariuszy – który na razie z pewnoœci¹ nie jest upowa¿niony dozajmowania siê polityk¹ zakonu, jak to chêtnie czyni³ – wizyta ta przynios³apewn¹ korzyœæ: teraz wiemy, na czym stoimy.Templariusze nie przyk³adaj¹ ¿adnejwagi do naszej wspó³pracy, a joannici s¹ gotowi wysoko nas za to honorowaæ.Niejest to dla mnie decyduj¹cy argument, ale po butnym zachowaniu siê Gawina,które wszelako wspó³gra z arogancj¹ jego zakonu, i po otwarcie obraŸliwympotraktowaniu mojej osoby – nie mam ¿adnego powodu, aby w¹tpiæ w przekazaneprzez mnicha s³owa templariusza – czujê siê teraz zmuszony zaanga¿owaæ ca³¹swoj¹ ambicjê, ¿eby ju¿ nie wspomnieæ o ura¿onym honorze, by pokazaætemplariuszom, ¿e „tê sprawê” mo¿na przeprowadziæ bez nich, a nawet wbrew nim.Templariusze nie widz¹, i¿ stopniowo przeci¹gaj¹ strunê.S¹dz¹, ¿e wraz zKapetyngami maj¹ w rêku Francjê, s¹dz¹, ¿e wraz z rosn¹cym zad³u¿eniem domukrólewskiego mog¹ sobie pozwoliæ dzia³aæ jak pañstwo w pañstwie.Budz¹ jednak¿ewzrastaj¹c¹ niechêæ tych, którzy tak¿e chc¹ mieæ coœ do powiedzenia we Francji;wprawdzie nie mog¹ oni wybieraæ suwerena, poniewa¿ w³adza królewska pochodzi odBoga, ale na pewno mog¹ przeszkodziæ panowaniu zakonu.Joannici nie s¹ takniebezpieczni i nie budz¹ podobnej niechêci.S¹ wprawdzie równie pró¿ni, równiechciwi na pieni¹dze, jednak ich g³Ã³d w³adzy kieruje siê ku rozszerzeniu handlu,ku monopolom, nie zaœ ku terytorialnym posiad³oœciom daj¹cym w³adzê œwieck¹.Widz¹ w ksi¹¿êtach tej ziemi swoje idealne uzupe³nienie i wcale nie myœl¹ otym, aby sprawowaæ panowanie w feudalnym sensie tego s³owa.Szlachetny pan Ronay tym razem zaprosi³ wprawdzie nas obu na rozmowê, ale jawolê udaæ siê tam sam, aby ustaliæ warunki.Jesteœmy wprawdzie z A.E.kuzynamiw pisaniu, lecz absolutnie nie jesteœmy w równej mierze partnerami winteresach.Oczekujê wiêc tym razem, ¿e po powrocie znajdê mnicha cierpliwie namnie czekaj¹cego i spêdzaj¹cego czas na zapisywaniu rzeczy wartych relacji lubdowcipnych myœli, jakie naszemu minorycie przychodz¹ czasami do g³owy.Ale w¿adnym wypadku nie ¿yczê sobie teraz jakichkolwiek dzia³añ, które wczeœniej niezosta³y uzgodnione.Z diariusza A.E.ze JoinvilleLimassol, 24 kwietnia A.D.1249Bogu niech bêd¹ dziêki, ¿e biedny kuzyn A.E.przynajmniej w pisaniu ma równeprawa, podczas gdy mnich William mo¿e wysun¹æ tylko roszczenia co do kwatery iwy¿ywienia, a poza tym traktowany jest jak ostatni pacho³ek.Równie¿ apana¿eA.E.ze Joinville s¹ nêdzne, dlatego te¿ nie powinien s³uchaæ, z jakim zyskiempan hrabia potrafi przekupczyæ pracê swego pisz¹cego niewolnika.Taka jestumowa, taka jest ró¿nica stanu.Niepokoi mnie jednak, ¿e pan hrabia nie chceskorzystaæ z mego doœwiadczenia, gdy¿ gra, w któr¹ siê wdaliœmy, idzie o wysok¹stawkê.Hrabia Jan ze Joinville mo¿e przy tym straciæ s³awê i godnoœæ, dobra itytu³, ale obaj stracimy, byæ mo¿e, nasze g³owy, a g³owa obok ogona to ca³y mójmaj¹tek.O tym nie mo¿e wiêc on sam decydowaæ!Dogadam siê z A.E.i razem wniesiemy za¿alenie, a jeœli to nie pomo¿e,podniesiemy bunt.Ja lepiej ni¿ m³ody seneszal znam moce, które stoj¹ zatemplariuszami.Prze¿y³em ju¿ interwencjê Przeoratu Syjonu, kiedy Wielki Planwydawa³ mu siê zagro¿ony.Nigdy nie zapomnê pojawienia siê czarnej lektyki i zdania: „To s¹ ci sami,którzy bior¹ i którzy daj¹”.Przeorat jest wszêdzie, nawet tam, gdzie niektórzys¹dz¹, ¿e istniej¹ tylko ich wrogowie.To oznacza, ¿e musimy byæ œwiadomi, i¿gra joannitów o „tê sprawê” mo¿e byæ tylko posuniêciem szachowym w WielkimPlanie! Czy mój pan Jan ze Joinville bierze pod uwagê podobn¹ mo¿liwoœæ? Niewolno lekcewa¿yæ przeciwnika, nie wolno przyjmowaæ, ¿e wdaje siê on w partiê,której nie przejrza³.Przepêdzili templariuszy, ale to wcale jeszcze nieznaczy, ¿e trac¹ nas z oczu; przecie¿ dot¹d ka¿dy nasz krok jest im natychmiastznany.Mam nadziejê, ¿e mój pan, olœniony w³adz¹ i bogactwem, i œlepy z powoduura¿onej pró¿noœci, nie wda siê w zamku w posuniêcia, z których nie bêdzie siêmóg³ wywi¹zaæ bez straty wa¿nych figur
[ Pobierz całość w formacie PDF ]