[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poniewa¿ za³oga Art by³a ju¿ w komplecie, „Nieproszony"móg³ odpowiedzieæ ogniem.Wiele kul chybi³o, ale jedna trafi³a w bukszprytfranko-szpañskiego okrêtu.To Cuthbert - domyœli³a siê dziewczyna.Bukszprytrun¹³ do wody, ci¹gn¹c za sob¹ liny i pierwszy z ¿agli, który spadaj¹c, ³opota³jak oszala³a mewa.Z „Nieproszonego" buchnê³y pod niebo g³oœne okrzyki radoœci.¯aglowiec Art zawróci³, ku francuskim okrêtom spogl¹da³a jego rufa.Francuzizaklêli.Art skrzywi³a siê.„Nieproszony Nieznajomy" znalaz³ siê co prawda pozazasiêgiem nieprzyjacielskich dzia³, ale spieszy³a ku nim pod pe³nymi ¿aglami„Nadopiekuñcza Mamusia".„Mamuœka" mia³a tylko jeden cel - dopêdziæ korsarzy.Kapitan Blastside zaczê³a wydawaæ kolejne rozkazy.Ebad stan¹³ za sterem,którym opiekowa³ siê dot¹d (bardzo sprawnie) Boozle 0'Nyons.Coraz wiêcejkorsarzy znika³o w trzewiach „Nieproszonego".Stawali przy dzia³ach.Piraci-aktorzy i nowi cz³onkowie za³ogi doskonale uzupe³niali siê.Przebieg³ obok niej wrzeszcz¹cy ostrzegawczo Oskar Bagge.Art przykucnê³a,dziêki czemu uniknê³a spadaj¹cego ¿agla, który zosta³ uszkodzony podczaswczeœniejszej wymiany ognia.P³Ã³tno uderzy³o w deski.Francuscy kupcy zemœcilisiê za zniszczony bukszpryt.Dziêki za ostrze¿enie, panie Bagge - podnieœli siê oboje i pomogli wstaæ niecooszo³omionemu Forkasztelowi Smithowi.Jaki mamy plan, kapitanie Art?Uciekamy - rzuci³a dziewczyna.- Tamten statek jest za du¿y.Nie damy mu rady.Na szczêœcie nie jest zbyt szybki.Nagle tu¿ obok niej wyrós³ Feliks - blady i wœciek³y chwyci³ j¹ za ramiê.Ty krwawisz! Ranili ciê?Ranili? Sk¹d, jakaœ zb³¹kana kula poprawi³a mi fryzurê.ZejdŸ pod pok³ad izabierz ze sob¹ tê idiotkê Bellê Bell.Sama jesteœ idiotk¹, Art.To wszystko.- Pod pok³ad, panie Feniks! - oblicze i g³os dziewczynyby³y jak z kamienia.Puœci³ j¹.- Nie bêdziemy siê k³Ã³ciæw œrodku bitwy.Nie teraz.Jakieœ uczucie - tylko jakie? Ból? Pogarda? - pojawi³o siê na jego twarzy.Feliks odwróci³ siê i odszed³ po rozko³ysanym pok³adzie.Przez g³owê Artprzelecia³a g³upia myœl - jak on zrêcznie utrzymuje równowagê.Jak zawsze.Czy mi siê to podoba? - zastanowi³a siê.- Prêdkoœæ i niebezpieczeñstwo? Œmieræzbli¿aj¹ca siê pod postaci¹ francuskiego niszczyciela?Zamknij siê, Art - z³aja³a siê w duchu.- Nie teraz.Wróci³a na pok³ad rufowy.Oba kupieckie ¿aglowce zosta³y daleko z ty³u, przes³ania³y je girlandy dymu.Zanimi widaæ by³o „La Maman Trop".Wróg zbli¿a³ siê.Szykowa³ armaty.Uciekali.Uciekali przez trzy godziny.1 jeszcze przez trzy.I jeszcze.Zachodz¹ce s³oñcepomalowa³o niebo czerwieni¹.Nadci¹ga³a ciemnoœæ.Na wschodzie - wybrze¿eFranko-Szpanii.Na brzegu pojawi³y siê ma³e œwiate³ka - Francuzi przekazywalisobie ostrze¿enia.Podobne ognie sygnalizacyjne rozpali³o wkrótce niebo, naktórym zajaœnia³y - równie ostrzegawczo mrugaj¹ce - gwiazdy.Za nimi wci¹¿ by³o widaæ sylwetkê nieprzyjacielskiego okrêtu.Nie zrezygnuj¹.Nie.Masz racjê.Nie oni.S³ysza³am o tym niszczycielu.Jest jak pies goñczy.Œciga ofiarê, póki nie zatopi w niej swych k³Ã³w.Art zosta³a na pok³adzie.Rozdzieli³a ¿eglarzom wachty, wyda³a rozkazydotycz¹ce przygotowania posi³ków i kolejnoœci odpoczynku.Z kambuza, z Maudy trzymaj¹cym siê pazurami ko³nierza koszuli, wyskoczy³Bankietowy Jack i przyniós³ Art pajdê ciep³ego jeszcze chleba, na którym le¿a³kawa³ pieczonego miêsa.Dziêki, Jack.Tyle przynajmniej mogê zrobiæ, kapitanie.To mo¿e byæ ostatni posi³ek, jakiegoskosztujemy.Wkrótce ta ca³a matula nas dopêdzi.Jak myœlisz, ile oni maj¹ dzia³? - spyta³a Art Ebada.Trzydzieœci siedem.Tak przynajmniej s³ysza³em.S¹ w stanie strzelaæ na ponadmilê.- Przechytrzymy ich - stwierdzi³a Art.- Chyba.Oficer nie odpowiedzia³.Gnojek wy³ pod pok³adem.Pluskietka kroczy³a po olinowaniu z nastroszonymipiórkami.Niebo zrobi³o siê czarno-granatowe, nakry³o ich sw¹ ogromn¹ kopu³¹.Gdyby tylkopotrafili siê pod nie wzbiæ.Tak, tylko ¿e wtedy „La Maman" z pewnoœci¹ poszybowa³aby w œlad za nimi.Niemo¿na by³o od niej uciec.Na jêcz¹cym z wysi³ku pok³adzie „NieproszonegoNieznajomego" zapad³a ponura cisza.Pierwszy korsarski napad koñczy³ siê wyj¹tkowo niepomyœlnie.Art zdrzemnê³a siê.Spa³a dwie godziny.Obudzi³ j¹ - zgodnie z poleceniem -Upiorny.Z czystej uprzejmoœci pozwoli³ dziewczynie spaæ dziesiêæ minut d³u¿ej.Krzyknê³a na niego paskudnie.Uprzejmoœæ zniknê³a.Wsta³o s³oñce i ukaza³o siê wybrze¿e.Nie by³o na nim niczego, co mog³oby impomóc.Nie zauwa¿yli ¿adnej przyjaznej zatoczki.¯adnego portu chêtnegoprzyj¹æ piratów i korsarzy.¯adnej wysepki, za któr¹ mogliby siê skryæ.Jeszcze chwilê temu kapitan Blastside mia³a nadziejê, ¿e nieprzyjacielrozp³ynie siê w nocnych ciemnoœciach jak z³y sen.Tak siê jednak nie sta³o.Wci¹¿ za nimi p³yn¹³.Masywny kszta³t na horyzoncie.Art wezwa³a swych oficerów i co bardziej doœwiadczonych nowych marynarzy.Upiorny nie chcia³ na ni¹ patrzeæ.Oskar Bagge, cieœla i szkutnik, któryzastêpowa³ równie¿ okrêtowego lekarza, polerowa³ swój sprzêt - pi³y, ig³y,no¿yce.¯a³ujê, panowie - zaczê³a Art g³osem spokojnym jak zwykle (a przynajmniej takbrzmi¹cym) - ale widzê przed nami tylko jedn¹ mo¿liwoœæ dzia³ania.Zawrócimy ipodejmiemy walkê.Walkê? - wychrypia³ przera¿ony Upiorny.- Walkê z tym wielkim okrêtem? Przecie¿oni nas zdmuchn¹ z powierzchni morza, na Zaginione Kraje Eiry.Zniszcz¹ nas,jakbyœmy byli sceniczn¹ atrap¹, a nie prawdziwym ¿aglowcem!Zrobimy, co powiesz, kapitanie - rzuci³ g³oœno Cuthbert.Na Focze Sanda³y, dajcie mi ich w moje ³apska - warkn¹³ Shemps i skrzywi³ siêpaskudnie.Tak jest! - podnios³o siê wiele innych g³osów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]