[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co siê sta³o? Dlaczego tak siê uœmiechasz?- Wiedzia³am.Wiedzia³am, ¿e bêdziesz chcia³ siê zobaczyæ z Kowalem iHarfiarzem, pos³a³am wiêc po nich, lecz nie zjawi¹ siê tutaj nim nie zjeszczegoœ i nie odpoczniesz.- Sprawdzi³a, czy œwie¿o na³o¿ona warstwa mrocznikastwardnia³a.- Oczywiœcie ty zd¹¿y³aœ ju¿ i zjeœæ, i odpocz¹æ.Jednym p³ynnym ruchem wsta³az jego kolan i powiedzia³a z pociemnia³ymi oczami:- Ja mam na tyle rozumu, by pójœæ spaæ, gdy bêdê zmêczona.Za to ty rozmawiaszz nimi na d³ugo po tym, jak skoñczysz za³atwiaæ swe wa¿ne sprawy.A w dodatkupijesz z nimi wino, jakbyœ siê jeszcze nie nauczy³, ¿e tylko smok móg³byprzepiæ tego Harfiarza i Kowala.- Przerwa³a ponownie.Jej groŸne spojrzenieprzemieni³o siê w minê pe³n¹ zadumy.- Kiedy tak o tym myœlê, to wydaje mi siê,¿e dobrze byœmy zrobili zapraszaj¹c Lytola, jeœli siê tylko zgodzi.Chcia³abymwiedzieæ dok³adnie, jak zareagowali Lordowie Warowni.Ale najpierw jedz!F'lar ze œmiechem zrobi³, jak kaza³a.Zastanawia³ siê, jak to siê sta³o, ¿enagle poczu³ w sobie tyle optymizmu, choæ wiedzia³, ¿e problemy Pernunadci¹ga³y, by zasi¹œæ na wystêpie skalnym przed jego Weyrem.Œrodek dnia w Weyrze Po³udniowymKylara zawirowa³a przed lustrem i odwróci³a g³owê, by przyjrzeæ siê swojejszczup³ej sylwetce i zaobserwowaæ wznoszenie siê i opadanie ciê¿kiej tkaninyciemnoczerwonej sukni.- Wiedzia³am.Mówi³am mu, ¿e brzeg jest nierówny powiedzia³a zatrzymuj¹c siênagle.Wpatrywa³a siê intensywnie w swe odbicie w lustrze, niespodziewanieœwiadoma ujmuj¹cej, groŸnej miny.Przybieraj¹c j¹ kilkakrotnie, dostrzeg³aszczegó³, który jej siê nie spodoba³ i przez chwilê æwiczy³a starannie, by niepope³niæ w przysz³oœci jeszcze raz tego samego b³êdu.- Sroga mina to potê¿na broñ, kochanie - powtarza³a jej bez koñca przybranamatka - lecz æwicz, by by³a ³adna.Pomyœl, co by to by³o, gdyby twoja twarzzastyg³a w ten sposób.Wpatrywa³a siê przez chwilê w swoje odbicie, po czym obróci³a siê, próbuj¹coceniæ siê z profilu.Znów zobaczy³a ten nierówny brzeg.- Ranelly! - zawo³a³a, a po chwili, zniecierpliwiona, ¿e stara kobieta nieodezwa³a siê natychmiast, zawo³a³a ponownie.- Ranelly! ,- Idê, dziecinko.Stare koœci nie ruszaj¹ siê ju¿ tak ¿wawo.By³am wynieœætwoje suknie na powietrze.Taka s³odycz bije od kwitn¹cego drzewa.A tak, a¿dziw bierze, ¿e fellis wyros³o do takich rozmiarów.- Ranelly, wezwana,ci¹gnê³a nieprzerwany monolog, jakby jej umys³ uruchamia³ siê na dŸwiêkimienia.Kylara by³a przekonana, ¿e by³o tak naprawdê, gdy¿ jej stara piastunkapowtarza³a niczym echo tylko to, co us³ysza³a lub zobaczy³a.- Ci krawcy to nic dobrego, niestarannie wykañczaj¹ sw¹ pracê - mrucza³a bezprzerwy Ranelly, gdy Kylara przerwa³a jej ostro, mówi¹c co ma zrobiæ.Starakobieta uklêk³a z basowym stêkniêciem, po czym podwinê³a sukniê.- Tak, tylkospójrz na to szycie.Robotê wykonano w poœpiechu, a na igle by³o za du¿onici.- Ten cz³owiek obieca³ mi sukniê w trzy dni i koñczy³ j¹, gdy przyby³am, leczjest mi potrzebna.Rêce Ranelly zamar³y.Poparzy³a w górê na swoj¹ pupilkê.- Nie by³aœ chyba z dala od Weyru nie mówi¹c ani s³owa.- Chodzê tam, gdzie mi siê podoba - powiedzia³a Kylara tupi¹c nog¹.- Niejestem dzieckiem, ¿ebym mia³a ci siê opowiadaæ.Jestem W³adczyni¹ Weyru, tutaj,w Po³udniowym.Dosiadam królowej.Nie zapominaj o tym.- Nikt nie zapomina o mojej dziecinie.- Nie jest to co prawda prawdziwy Weyr.-.a to zniewa¿a moj¹ kochan¹, to znaczy przebywanie w.- Nie s¹dzê, by siê tym przejmowali, lecz ja im poka¿ê, ¿e nie mo¿na traktowaækrwi Telgaru z takim brakiem szacunku.-.A kto by³ taki niedobry dla mojej ma³ej.- Popraw ten brzeg, Ranelly, a nie zmarnuj na to ca³ego tygodnia.Muszêprezentowaæ siê jak najlepiej, gdy polecê do domu - powiedzia³a Kylara,odwracaj¹c siê, by móc przyjrzeæ siê swym gêstym, faluj¹cym, jasnym w³osom.-Jedyn¹ zalet¹ tego okropnego miejsca jest s³oñce, które sprawia, ¿e moje w³osys¹ jaœniejsze.- S¹ niczym s³oneczne promienie, moje kochanie, a ja szczotkujê je, by lœni³y.Ranek i wieczór ja je szczotkujê.Zawsze.Chyba, ¿e ciê nie ma.On szuka³ ciêwczeœniej.- Nie myœl o nim.Popraw ten brzeg.- Och, ju¿.To mogê dla ciebie zrobiæ.Zdejmij j¹.Och, moja droga, mojadziecina.Któ¿ taki ci to zrobi³.Czy to on zostawi³ takie œlady na.- B¹dŸ cicho! - Kylara wysz³a szybko z le¿¹cej na posadzce sukni, œwiadomasinych œladów na swej jasnej skórze.Kolejny powód, by za³o¿yæ now¹ sukniê.Wzruszy³a ramionami i narzuci³a na siebie luŸn¹, lnian¹ szatê, któr¹ wczeœniejodrzuci³a.Mimo i¿ by³a bez rêkawów, szerokie zwoje zas³ania³y prawieca³kowicie du¿y siniak na prawym ramieniu.Ostatecznie mo¿e powiedzieæ, ¿euderzy³a siê przez przypadek.Nie dba³a wcale o to, co myœli T'bor, leczstara³a siê unikaæ sprzeczek i wzajemnego obwiniania siê.Nigdy nie pamiêta³,co robi³, gdy by³ ju¿ porz¹dnie pijany.- Nie wyniknie z tego nic dobrego - jêcza³a Ranelly, zbieraj¹c z pod³ogiczerwon¹ sukniê.Szuraj¹c podrepta³a w stronê swego k¹ta.- Jesteœ teraz jedn¹ze smoczego ludu, a zadawanie siê z ludŸmi z Warowni nie przyniesie nicdobrego.Trzymaj siê swoich.Tutaj jesteœ kimœ.- Zamknij siê, ty g³upia.To, ¿e jestem W³adczyni¹, oznacza, ¿e mogê robiæto, na co mi przyjdzie ochota.Nie jestem jak moja matka i nie potrzebujêtwoich rad.- Tak, wiem o tym - odpar³a stara piastunka z tak dojmuj¹c¹ gorycz¹, ¿e Kylarautkwi³a, w niej zdumiony wzrok.Och, znów skrzywi³a siê nie³adnie.Musi pamiêtaæ, by nie marszczyæ brwi w tensposób.Od tego robi¹ siê zmarszczki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]