[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nazywali to sportem.Dla Sofii sport nie miał nic wspólnego z zabijaniem zwierząt sto razy mniejszych od człowieka, natomiast ściśle łączył się z wypełnionymi wodą świńskimi pęcherzami.Mimowolnie znów się uśmiechnęła, a potem wręcz parsknęła chichotem, ponieważ było jej bardzo, ale to bardzo trudno się powstrzymać, a poza tym była sama i nikt nie mógł jej zobaczyć.Wprawdzie nieładnie było tak się naśmiewać, ale nic nie mogła na to poradzić.Odgłosy na dole zmieniły natężenie, przyciągając tym jej uwagę.Słychać było szczęk zbroi oraz dużo nieznajomych męskich głosów.Było tam zbyt wielu mężczyzn na koniach, więc nie mogła to być grupa myśliwych.Ciekawość kazała jej wychylić się przez parapet.Długie ciemne włosy spływały jej obficie na ramiona, więc nie potrzebowała dodatkowej szaty, by się osłonić.Stając na czubkach palców, chwyciła się żelaznych uchwytów okiennic, żeby lepiej widzieć, co się dzieje na dziedzińcu.Udało jej się dostrzec człowieka jadącego na czele.Jego wierzchowiec dreptał niespokojnie w ciemnym, łukowo sklepionym przejściu.Nagle otwarły się drzwi komnaty i do środka wpadła Edith.- Sofio! - zawołała piskliwym głosem, niezwykle podniecona.- Musisz wstać.Szybko! - Dostrzegła przyjaciółkę stojącą w oknie.- O, już wstałaś.Sofia nie ruszyła się z miejsca; próbowała rozpoznać przybyszów.- Owszem - rzuciła niecierpliwie.- Już wstałam.- Pośpiesz się.Królowa o ciebie pytała.Powiedziałam jej, że jesteś jeszcze w łóżku.Sofia odwróciła się gwałtownie, przestraszona nie na żarty.- Chyba mi tego nie zrobiłaś? Ani chybi dostanę pięćdziesiąt karnych modlitw za lenistwo i do tego będę musiała szyć ze służkami królowej co rano przez dwa tygodnie.- Nie.To znaczy tak, zrobiłam, ale nie zostaniesz ukarana, ponieważ skłamałam.Boże, dopomóż mej nieszczęsnej duszy.- Przeżegnała się szybko.- Powiedziałam, że bardzo boli cię głowa.- Powtórnie uczyniła znak krzyża, mamrocząc pod nosem coś na temat wspomagania przyjaciół kłamstwem.- Eleonora powiedziała, że przyśle lady Mavis i lady Jehane, żeby ci pomogły uleczyć ból głowy, a potem pomogły ci się ubrać.Sofia jęknęła.- No, teraz naprawdę rozbolała mnie głowa.Mavis i Jehane? O rany.- Oparła się o ścianę.Damy dworu Mavis i Jehane były ze wszech miar oddane i posłuszne swej królowej.Młodsze kobiety na dworze zwały je ukradkiem Halabardami, ponieważ obie były sztywne jak trzonki od toporów i potrafiły boleśnie dociąć swymi ostrymi językami.Co gorsza, były nie tylko damami dworu, ale też osobistymi przyjaciółkami Eleonory, i to im królowa najbardziej ufała.Nawet ludzie króla słuchali bez szemrania, gdy któraś z nich wydała polecenie.Sofia była załamana.- Edith, powiedz mi, jak taki piękny ranek może się zmienić w taki podły dzień?- Nie sądzę, żeby był podły, Sofio.Za niecałą godzinę zacznie się uczta.Szkoda, że nie widziałaś tego zamieszania na dole.Służba i kucharz uwijają się jak w ukropie, żeby było na czas.A królowa osobiście dogląda przygotowań.Mówi, że ten dzień jest.- Edith urwała, zmieniając się na twarzy, jakby jej się zrobiło niedobrze.- Dlaczego ten dzień ma być wyjątkowy? - spytała Sofia, wpatrując się w Edith ze zmarszczonym czołem.Edith wzruszyła ramionami, nie patrząc przyjaciółce w oczy.- Dlaczego Halabardy mają mi pomagać przy ubieraniu? Kto przyjechał?- Nie wiem.- Edith odwróciła się szybko do drzwi, jakby miała ochotę uciec.- Edith! Co tu się dzieje? Co zamierzałaś mi powiedzieć? O co chodzi królowej?- O nic - mruknęła Edith, odwrócona do wyjścia.- Okłamujesz mnie, choć jesteś moją najlepszą przyjaciółką.Odwróć się.Edith z ociąganiem spełniła polecenie.Była różowa na twarzy, co mogło oznaczać albo że ma gorączkę, albo że kłamie.Sofia jeszcze raz wychyliła się z okna, rozpaczliwie próbując sprawdzić, kto przyjechał.Wejście do wielkiej sali znajdowało się na wschód od tej części zamku, gdzie mieszkała, musiała więc osłonić oczy przed porannym słońcem.Niestety, udało jej sic dostrzec jedynie ostatnią parę zakurzonych butów; przybyłych do zamku gości i ich sztandary zasłaniało rusztowanie postawione dla pachołka, który malował wapnem zamkowe mury.Drzwi komnaty zamknęły się ze skrzypnięciem.- Edith! Edith! Wracaj tu! - zawołała Sofia, biegnąc za przyjaciółką.W progu omal nie zderzyła się z Halabardami, które wmaszerowały do jej komnaty z takim dostojeństwem, z jakim król Edward wkraczał do Walii.Lady Mavis, wysoka koścista kobieta o ciemnych włosach i władczym głosie, klasnęła w dłonie.- Do środka! Wszyscy! Wszyscy?Sznur służących przeciągnął przed oczami Sofii, wnosząc do komnaty balię, wiadro za wiadrem gorącej wody, mydła i wonności wreszcie ręczniki i ogromny kubeł tłuczonego lodu, który musiał pochodzić z królewskiej lodowni w najniższej części lochów Sofia, oparta o ścianę, z nieszczęśliwą miną przyglądała się wchodzącym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl