[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podeszła do łóżka, odrzuciła kapę, zgasiła lampę, weszła pod kołdrę i zaczęła się wiercić.Wygładziła poduszkę, zatęskniła za jaśkiem, po czym nakryła się aż pod brodę.A gdy przymknęła powieki, przed oczami stanęła jej czyjaś znajoma, arogancka, roześmiana twarz.Westchnęła, przyciskając czule usta do poduszki.W chwilę później wrzasnęła tak głośno, że umarły by się obudził.48W oczach mych uwił gniazdko swoje,Do snu mknie między piersi moje,Moj pocałunek mu napojem,Lecz mnie poróżnił z mym spokojem.Ach, swawolniku!Thomas Lodgeprzekł.Maciej SłomczyńskiGdy Eachann wpadł do pokoju, Georgina skakała w kółko na jednej nodze, krzycząc i pomstując na czym świat stoi, bo do palca drugiej stopy przyczepił się jej homar.– Zabierz to, zabierz! Zabierz natychmiast!– Uspokój się! Stań w miejscu, bo nie mogę nic zrobić!– Nie wrzeszcz na mnie, to wszystko twoja wina! – Opadła na łóżko, zwijając się w kłębek.– Auu! Odczep go, proszę!Eachann ukląkł i spróbował oderwać homara od stopy Georginy.– Silny skurczybyk – mruknął.Wrzasnęła.– Przepraszam, wyrwało mi się.Wierzgnęła kilka razy, ale uparty skorupiak trzymał się jak przyklejony.MacTuman pochwycił ją mocno w talii i przydusił do łóżka.– Zejdź ze mnie!– Leż spokojnie, do diabła! Złapał ją za nogę i odczepił homara.– Widzisz? Zakołysała się na materacu.– To było podłe.– A jak inaczej miałem go zdjąć?.– Mówiłam o twoich dzieciach.– Ach, tak.Rzeczywiście są nieznośne.– Niby skąd ty możesz o tym wiedzieć? Prawie ich nie – widujesz! – Pochwyciła się za kostkę i obejrzała sobie nogę.Na palcach miała ślady od szczypiec.– One mnie nienawidzą.– Nieprawda.– Tak.Twoje dzieci mnie nie znoszą.– Przestań, Nie płacz już.– Poklepał ją delikatnie po plecach.– Nie płaczę.– Odwróciła się i ukryła głowę na jego ramieniu.– Dobrze.oczywiście, że nie płaczesz.– Wziął ją w ramiona i trwali tak przez chwilę.Doznała uszczerbku na ciele, ale jeszcze większego na honorze.Ujął ją za podbródek.– Podobasz mi się, Georgie – wydusił ochrypłym szeptem.Zamrugała oczami, próbując uwierzyć, że się nie przesłyszała.– Naprawdę? – szepnęła.– Aye.Chciałem to zrobić dzisiaj przy moście.– Dotknął wargami jej ust w delikatnym, zmysłowym pocałunku.Pieszcząc językiem wnętrze jej ust, przytulał ją coraz mocniej.Oddała mu pocałunek, zawierając w nim długo skrywaną namiętność.Dotknął jej piersi.Zamarła, przerażona tym, co się dzieje, i przerwała pocałunek.– Nie – powiedziała kręcąc głową.Patrzył na nią przez chwilę.Odniosła wrażenie, że sprawdza, czy naprawdę go odtrąca.– Proszę, nie teraz.Skinął głową z dziwnym wyrazem twarzy.Zaległa niezręczna cisza.– Muszę się położyć – wyjaśniła.Nie przyszło jej do głowy żadne inne wyjaśnienie.– Powinnam naprawdę dobrze wypocząć, żeby mieć siłę do twoich dzieci.Podszedł do drzwi.– Dobra z ciebie dziewczyna, Georgie.Rzeczywiście starała się być dobra.Kiedy jednak w dwa dni później obudziła się z twarzą pomalowaną na niebiesko, wstąpił w nią diabeł.49Jeśli niechcący podłożysz koledze pinezkę, lepiej, żebyś powstrzymał się od śmiechu.Mark TwainGeorgina wyszła na łąkę i skręciła na dróżkę prowadzącą do stajni Eachanna.Zimny północnowschodni wiatr rozwiewał jej włosy i przyklejał suknię do nóg.Odgarnąwszy czarne loki z błękitnej twarzy, pognała naprzód, nie zwalniając nawet kroku.Pchnęła mocno drzwi stajni i weszła do środka, a za nią wtargnął wiatr, rozwiewając słomę po całym pomieszczeniu.Fergus i Will byli zajęci pracą w boksach.Zatrzasnęła za sobą drzwi i stanęła w progu jak posąg, zwijając dłonie w pięści.Obaj odwrócili się dokładnie w tym samym momencie.Will przełknął ślinę, a oczy zrobiły mu się okrągłe jak talerze.Ale Fergus wrósł w ziemię, jakby zapuścił korzenie.– Diablątka – mruknął, łypiąc na Georginę.Usta Willa zaczęły układać się powoli do uśmiechu.Georgina uniosła ostrzegawczo palec.– Jeden śmiech, jedna kpina, a zabiję was obu.Gdzie jest Eachann?– Na polu z końmi.Odblokowała zasuwę i wypadła jak burza na zewnątrz, Kilka źrebiąt galopowało wesoło wokół płotu, a starsze konie zbiły się w stado, jak zawsze, gdy zmieniała się pogoda.Za nimi mignęła jej jasna czupryna Eachanna.Zawołała go, lecz wiatr zagłuszył jej krzyk.Rozejrzała się w poszukiwaniu furtki, ale niczego takiego nie znalazła, więc przelazła przez sztachety i ruszyła jak taran w jego kierunku.Jeden ze stojących nie opodal koni przyjrzał się jej uważnie, podrzucił łeb i przewrócił oczami.Klnąc pod nosem, brnęła dalej przez pole.Stopy zapadały jej się w grząski grunt.Potknęła się dwa razy i by utrzymać równowagę, musiała wyrzucić ramiona na boki.Jedno ze źrebiąt zrozumiało ten gest jako zaproszenie do zabawy, bo stanęło nagle dęba, podbiegło bliżej i traciło ją nosem w plecy.Cierpliwość, której zawsze jej brakowało, teraz wyczerpała się całkowicie.Odgoniła od siebie konia.Jak na jeden dzień miała dosyć zabawy.Gdy znalazła się już w pobliżu stada, szary ogier zastrzygł nagle uszami i ugryzł innego, większego rumaka, a potem zaszedł go z drugiej strony.Może rzeczywiście była śpiochem i z tego powodu miała teraz niebieską twarz, ale nie należała do idiotek.Wiedziała, na co się zanosi.Zanim zdążyła zebrać myśli, Eachann przerzucił ją przez płot jak worek owsa.– Zostań tam – nakazał, a sam zrobił kilka kroków w stronę stada.Szary koń cofnął się o krok i spuścił głowę.Eachann nie pozwolił się zastraszyć.Szedł dalej, a wiatr niósł jego szepty i czułe pomruki.Konie uspokoiły się natychmiast.Gdy Eachann stanął obok szarego zabijaki, ogier położył mu łeb na piersi, czule jak wierny pies.Drugi machnął tylko ogonem i zaczął spokojnie przeżuwać trawę.Eachann pogłaskał poszkodowanego po pysku, wrócił do płotu i spojrzał na Georginę z miną człowieka, który dokładnie wie, co za chwilę usłyszy.– Mam dość!– Słuchaj, Georgie.– Przestań! Spójrz tylko – wskazała na swoją twarz.– Dlaczego pomalowały cię na niebiesko?– Bo chciały, żebym wyglądała jak Pikt.Kto to, do diabła, jest Pikt?– Tak nazywały się dawne plemiona szkockie.Piktowie zawsze malowali twarze na niebiesko, gdy wybierali się na wojnę.– Zmrużył oczy.– Czym cię pomalowali?– Nie wiem.Ale to nie chce zejść.Odwrócił wzrok, pocierając kark [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl