[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żaden mężczyzna nie spojrzałby na ciebie obojętnie.- On myśli, że jestem cicha, rozsądna i pogodnego usposobienia - niemal wykrzyknęła Abby.- Cóż, po tak krótkiej znajomości - zauważyła Laura - ma szczęście, że trafił w jedną cechę na trzy.Przywyknie do tego, że prawie nigdy nie jesteś cicha i nie zawsze rozsądna.Roześmiały się.- Wczoraj w nocy i dziś rano uzgodniłyśmy, że nie będziesz zadręczać się wątpliwościami.Abby, onjuż czeka prawie dziesięć minut.- Nie sądzę, żebym w ciągu dnia była w stanie wypowiedzieć choć słowo - stwierdziła Abigail.- Jakzmusić żołądek, żeby nie robił salta?Przyjaciółka cmoknęła niecierpliwie i ujęła ją mocno za rękę.- Idziemy.Abigail odetchnęła głęboko i pozwoliła wyprowadzić się z pokoju.W podeszwach jej nowychbłękitnych pantofelków z pewnością umieszczono ołowiane ciężarki.Hrabia Severn stał w holu, przy schodach, rozmawiając z państwem Gili.Był z nim nieznajomy,młody człowiek, jasnowłosy, średniego wzrostu, o miłej twarzy.Abigail skupiła na nim uwagę, ale ani na chwilę nie straciła z oczu hrabiego, który prezentował sięwspaniale w jasnoniebieskich bryczesach, ciemnoniebieskiej kamizelce haftowanej złotą nicią i niecojaśniejszym błękitnym kubraku.Pończochy, elegancko zawiązany fular i koronkowe mankietyjedwabnej koszuli do połowy zakrywające dłonie były śnieżnobiałe.Książę z bajki wyglądałby przy nim jak buldog, pomyślała, kiedy podniósł jej dłoń do ust, zmuszając,żeby spojrzała mu w oczy.39Obcym okazał się sir Gerald Stapleton.Abigail uśmiechnęła się do niego, dygnęła i pożałowała, że tonie on jest hrabią Severn.Onieśmielał ją mniej niż mężczyzna, który miał zostać jej mężem.Przedstawiła Laurę obu dżentelmenom, przyjęła pocałunek pani Gili w policzek i ukłon pana Gilla izanim zdążyła pogodzić się z myślą, że oto nadeszła godzina próby, wyprowadzono ją na ulicę iwsadzono do powozu.Laura usiadła obok, dżentelmeni naprzeciwko, tyłem do kierunku jazdy.Abigail nie mogłazdecydować się, czy zachować milczenie, czy podjąć ożywioną rozmowę; pomyślała, że przedewszystkim musi pilnować się, żeby nie parsknąć śmiechem.Tylko że, prawdę mówiąc, w tej sytuacji nie było nic nawet odrobinę zabawnego.Jechała do kościoła,żeby wziąć ślub.Pan młody, zupełnie obcy człowiek, siedział naprzeciwko, niemal stykali siękolanami.Spojrzała na niego i spotkali się wzrokiem; uśmiechnął się, kiedy sir Gerald zwrócił się do Laury,robiąc jakąś uwagę na temat pogody.Ten uśmiech zaczynał się od oczu, uwidoczniał delikatne liniewokół nich, które miały zamienić się w zmarszczki z upływem lat, i kończył na ustach, po drodzeukazując dołeczek na jego policzku.Miał także łagodne spojrzenie, które zapamiętała z poprzedniego dnia - jakby chciał dodać otuchyonieśmielonemu dziecku.I rzeczywiście, onieśmielenie nie pozwalało odezwać się Abigail, brakowało jej tchu i miękły kolana -nigdy tak się nie czuła.Zastanawiała się, czy i kiedy wróci do normalnego stanu.Próbowała się uśmiechnąć, ale nie potrafiła zapanować nad drżeniem ust.Odwróciła wzrok.- Jaki piękny dzień - powiedziała radośnie, zanim zdążyła podnieść oczy i zobaczyć ciemne chmury.Towarzystwo uznało, że to świetny dowcip.Wszyscy się roześmiali.43- Bo to dzień pani ślubu - odezwał się sir Gerald.- Razem z panną Seymour doszliśmy właśnie downiosku, że to, jak dotąd, najgorszy dzień wiosny.- Opowiadam się za tym, że dzień jest piękny - oznajmił lord Severn.- Ale już jesteśmy na miejscu, niema czasu, żeby poddać tę kwestię pod dyskusję.Hrabina wcale nie jest pospolita, rozmyślał hrabia wieczorem tego dnia.Stała przy kominku, żegnającsię z Laurą, podczas gdy on z Geraldem podeszli już do drzwi.Przyjaciel miał odwieźć pannęSeymour do domu.Moja żona wygląda całkiem ładnie, stwierdził przypatrując się Abigail.Wydawała się bardzoonieśmielona, rano, kiedy zobaczył ją na schodach w domu pana Gilla.Zdumiewające, jak doskonaleskrojona suknia w odpowiednim kolorze i dobrze dobrana fryzura mogą poprawić wygląd.Twarznabrała wyrazu, ożywiły ją błyszczące oczy i delikatne rumieńce.Odkrył w niej jeszcze coś, co go zaskoczyło: potrafiła bez skrępowania, interesująco prowadzićrozmowę.Zauważył, jak swobodnie konwersowała z Geraldem.Przy nim była nieśmiała, cowydawało się zrozumiałe w tych okolicznościach.- Muszę powiedzieć - stwierdził Gerald, podając mu rękę na pożegnanie - że albo jesteś ślepy, albotwoja żona zmienia się w anioła, Miles.Wcale nie jest taka, jak ją opisałeś.Wyobrażałem sobienijakie, milczące stworzenie.Ze względu na ciebie mam nadzieję, że nie okaże się zupełnie, ale tozupełnie inna niż twoja kobieta ideał.- Och, nieprawda, Ger.Nie możesz doczekać się, kiedy będziesz mógł mi powiedzieć: „A niemówiłem?" Myślę, że bardzo się niecierpliwisz.Nie, nie jest ani niema, ani nieciekawa, pomyślał hrabia, wciąż przypatrując się Abigail.Szczególniejedno wydarzenie tego dnia zaskoczyło go i zachwyciło.41Kiedy wrócili na Grosvenor Square po ślubie, cała służba, ustawiona w szeregu, czekała w holu, żebypowitać hrabinę.Nie był z tego zadowolony.Przypuszczał, że przerazi ją takie formalne przyjęcie.- Jeśli uśmiechniesz się i skłonisz głowę - szepnął jej do ucha -będą usatysfakcjonowani.I zaraz potemprzejdziemy do zacisznego salonu.Ale ona uśmiechnęła się, ledwie zwracając na niego uwagę, wyswobodziła ramię z jego uścisku iprzeszła wzdłuż szeregu służących z panią Williams, która każdego przedstawiała.Abigail zamieniłaparę słów ze wszystkimi, z niektórymi nawet żartowała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]