[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydawało mu się widocznie, że wchodzenie ponad tłum wiernych służy wyłącznie lepszej słyszalności.Otóż nieprawda.Czemu telewizja oddziałuje silniej, niż radio? – bo nie tylko słychać ale i widać.Jak ktoś naucza moralności i wiary, to ja chcę widzieć pasję w jego twarzy, chcę widzieć szczerość, troskę, chcę widzieć, a nie tylko słyszeć.Co robi człowiek, który kłamie? – odwraca wzrok i chowa twarz.Więc kapłan, którego twarz jest ukryta przed tymi, co w tylnych rzędach, budzi niedobre skojarzenia.Kazania zyskałyby na sile, gdyby powrócić na ambony.Bo z ambony można sięgnąć do ostatnich rzędów świątyni, pod sam chór, do ciemnej kruchty, gdzie wstydliwie chowają się ci, którym nauka najbardziej potrzebna.Z ambony można by do nich sięgnąć nie tylko głosem ale i gestem, spojrzeniem.Jeden z moich wujów, misjonarz, upatrywał sobie zawsze pod chórem jakiegoś jednego grzesznika i całe kazanie kierował do niego.Trzymał go wzrokiem, gesty kierował w jego stronę.Uważał, że wygłosił złe kazanie jeśli ten jeden upatrzony, schowany wstydliwie w kącie, nie padł na kolana.Raz byłem świadkiem, kiedy cały kościół klęknął.A w kazaniu nie było ani słowa o kolanach – całe było o porannym pacierzu.Apeluję niniejszym do biskupów, by zrobili ciemnogrodzkie pogadanki na temat przydatności ambony w nawracaniu.Przecież nie o wywyższanie kapłana chodzi, tylko o widzialność.Dzięki ambonie widzę, kto do mnie mówi.Komuna wałczy o telewizję, a prawie nie interesuje się radiem.Walczmy więc o ambony, bo sam mikrofon, to w kościele za mało.Fachowcy od radia dowiedli, że po trzech minutach słuchacze odwracają swoją uwagę od słów płynących z głośnika.Można stawać na głowie, a oni i tak zajmą się czym innym – taka już jest natura ludzka.W kościele jest to samo.Tylko te pierwsze rzędy, które widzą kapłana nie odwracają uwagi po trzech minutach.Reszta odpływa w rozmyślania.Tak działa psychika człowieka i poradzić na to można tylko dodając wizję – ambonę.Czy ważniejsze jest ślepe trzymanie się soborowych nowości, czy skuteczność nauczania?Dobrze, że jest taki program jak WC Kwadrans.Ale dla muzyki country to obosieczna broń.Dzieli telewidzów na zdecydowanych wrogów i fanów.Nie bardzo rozumiem natomiast, jak można nazwać się Naczelnym Kowbojem.Kowboj, to człowiek nastawiony do świata przyjaźnie, który nie narzuca swojej władzy i poglądów.Albo się jest kowbojem, albo naczelnym.–Michał „Lonstar” Luszczyńskidla Rzeczpospolitej.Lonstar to kolejna osoba, która zapomina, że WC Kwadrans to program satyryczny, w którym absurdalne zestawianie skrajności, przeciwieństw oraz rzeczy wzajemnie się wykluczających jest jak najbardziej na miejscu.Naczelnego Kowboja RP stworzyłem dla potrzeb moich audycji radiowych, a następnie przeniosłem do telewizji.Naczelnik Kowbojstwa Polskiego, to część przedstawienia, show, rozrywka a nie działalność polityczna.Coście taki seriozny, Panie Michale?A wasze pseudo artystyczne jest lepsze? Lonstar, to odniesienie do Samotnej Gwiazdy – symbolu Teksasu.Zupełnie jakby ktoś sobie wziął przydomek Orzeł Biały, Sierp i Młot, Klonowy Liść, Wielki Brytan, Słońce Wschodzące zza Kwitnącej Wiśni… Na poważnie, to by było głupie, ale artyście pasuje.A teraz ŕ propos tego, że:„Kowboj, to człowiek nastawiony do świata przyjaźnie, który nie narzuca swojej władzy i poglądów.”Figę prawda! Może taki jest towarzysz eurokowboj, natomiast w USA kowbojami byli (i są) zwykli mili faceci, ale także najgorsze rzezimieszki oraz „Desperados” – szlachetni rycerze Zachodu tępiący zło.Tępiący w bardzo nieprzyjazny złu sposób: pif – paf.Oni jak najbardziej narzucali swoje poglądy innym.Kowboj nie jest z mydła i nie uśmiecha się do wszystkich naokoło.Kowboj jest z krwi, kości, emocji i czynu; a miły jest tylko wtedy, jak mu nikt nie depcze po odciskach.Kowboj to ktoś, kto potrafi bronić swego, kto zaryzykuje życie w obronie słusznej sprawy.Nie boi się posądzenia o chamstwo, kiedy chama wali w mordę.Nie boi się narzucać swej władzy, ani poglądów, kiedy trzeba.Kowboj się ze światem nie cacka.Jak trzeba, to bierze za łeb i narzuca.Kiedy kocha, to na sto dwa, a kiedy pracuje to, na sto trzy.Pan Lonstar chyba w ogóle nie rozumie westernów.Jeśli kogoś razi kowbojstwo, to powinien unikać nie tylko filmów o Dzikim Zachodzie i WC Kwadransa, ale także dzieł polskiego wieszcza, który pisał: „…gwałt niech się gwałtem odciska…”.Kowboj w WC Kwadransie to bardzo czytelny symbol.Z prawej strony pochwała tradycjonalizmu Bóg, Honor, Ojczyzna, galanteria wobec dam itd.Z lewej zaś, całkowity brak galanterii wobec chamstwa, plugastwa, przestępstwa, głupstwa, tandety, ubectwa, komunizmu, pedalstwa, kuroństwa, łajdactwa, michnikizmu, gieremszczyzny, grubej kreski, Magdalenki, kumoterstwa, EWG, ONZ, ZUS, SLD, bezboża itd.Przerażonym przedstawicielom wymienionych powyżej kategorii przypominam, że powiedziałem: „brak galanterii”, a nie wzywałem do pogromów.Pomimo waszej wieloletniej działalności cywilizacja chrześcijańska wciąż nie została shołocona, więc grożą wam jedynie: dezaprobata, głośny sprzeciw, śmieszność i rynsztok historii.Pogromów nie będzie.Spustoszenie zaś, siejecie w swoich duszach sami.Kowboja wziąłem do WC Kwadransa jako wyraźny wzorzec osobowy i etyczny.W westernach jest wciąż jasny porządek świata.Westerny, to ostatni zakątek sztuki współczesnej, gdzie jest normalnie.Cała reszta to świat postawiony na głowie, gdzie piekło jest górą, a niebo zepchnięto do podziemia.Dawniej ludzie chodzili do kina, by popatrzeć na życie wyższych sfer.Aspirowali w górę, uczyli się jak mówić, jak nosić, jak trzymać filiżankę… Dziś w kinie obserwuje się najczęściej fekalia cywilizacji – uczymy się jak trzymać kastet i jak mówią społeczne odpadki… uczestniczymy w życiu najniższych sfer.Dlatego wolę westerny, dlatego jeżdżę na Zachód USA, dlatego zająłem się zawodowo kowbojstwem.Mam rancho na najgłębszej amerykańskiej prowincji.Tam, gdzie nawet nie dociągnięto asfaltu.Mam też rodzinę na głębokiej polskiej prowincji – na Kociewiu.I tu i tam tkwią moje korzenie, bo i tu i tam ziemia wciąż jest zdrowa.Niebo u góry, piekło wstydliwie ukryte.Czy nie drażni Pana, kiedy Kościół miesza się do polityki, a szczególnie do wyborów?Wcale mnie to nie drażni.Przeciwnie, drażni mnie, że Kościół się tak słabo angażuje w politykę i wybory, że grubo ponad 90% społeczeństwa daje się spychać na margines marginesowi.Bezbożnicy w Polsce mieszczą się przecież w granicach błędu statystycznego.Gadanie o tym, że Kościół ma się do polityki nie mieszać oznacza, że polityką wolno się zajmować jedynie bezbożnikom.Ja się na to nie godzę.Ateiści rządzili już tutaj pół wieku.Proponuję, żeby to raczej oni się wycofali z aktywności politycznej i wyborczej na najbliższe pięćdziesiąt lat, a co potem, zobaczymy.Po pierwsze, Kościół to nie sam kler ale wszyscy wyznawcy, a oni są jednocześnie obywatelami RP, którzy mają prawa wyborcze oraz obowiązek angażowania się w sprawy Ojczyzny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]