[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprawił nawet, że ja zacząłem o tym myśleć, to znaczy o tym, iż zostałem uratowany dla czegoś większego.A potem pojawili się dziennikarze i inni lekarze - nawet nie wiem, kto ich wezwał - i zadawali mi pytania aż pomyślałem, że chyba zwariuję, ale lekarze powstrzymali ich i zabrali mnie do szpitala na obserwację.Wprawiło mnie to w zdumienie.- Zabrali cię do szpitala?- Nawet na minutę nie pozostawiali mnie samego.Pisano o mnie na pierwszych stronach gazet, a z Tugers czy jakiejś innego instytucji przyjechał naukowiec i bez przerwy mnie wypytywał.Powiedziałem, że mam to anty-grawitacyjne urządzenie, a on roześmiał mi się w nos.Więc zapytałem:”A więc pan także uważa, że był to cud? Pan? Naukowiec?” A on odparł:”Jest wielu naukowców, którzy wierzą w Boga, lecz ani jednego, który wierzyłby, że antygrawitacja jest możliwa”.A potem dodał:”Ale proszę mi pokazać, jak to działa, panie Andersen, to być może zmienię zdanie”.Ja zaś nie mogłem sprawić, żeby działało.Zresztą w dalszym ciągu nie mogę.Ku memu przerażeniu Baldur zakrył twarz dłońmi i rozpłakał się.- Weź się w garść, Baldurze - powiedziałem.- To musi działać.Potrząsnął głową i zduszonym głosem powiedział:- Niestety nie.Urządzenie to działa tylko wtedy, kiedy wierzę, a ja nie wierzę już dłużej.Wszyscy mówią, że to cud.Nikt nie wierzy w antygrawitację.Wszyscy śmieją się ze mnie, a ten naukowiec powiedział, że całe to urządzenie to jedynie kawałek metalu, bez żadnego silnika i kontrolek, oraz że według Einsteina, tego faceta od względności, antygrawitacja jest czymś niemożliwym.George, nigdy nie powinienem był tego robić.Teraz już nigdy nie będę latał, ponieważ straciłem moją wiarę.Może nigdy nie była to żadna antygrawitacja, lecz Bóg z nieznanego powodu działający poprzez ciebie.Zaczynam wierzyć w Boga, lecz utraciłem moją wiarę.Biedaczysko.Oczywiście nigdy już nie latał.Zwrócił mi to urządzenie, które oddałem Azazelowi.Ostatecznie Baldur porzucił swą dotychczasową pracę, powrócił do kościoła, obok którego wylądował i jest teraz diakonem.Traktuje się go z niezwykłymi honorami, ponieważ wierni tego kościoła uważają, iż spoczęła na nim ręka Boga.Spoglądałem na George’a uważnie, lecz jego twarz, jak zawsze, gdy opowiada mi o Azazelu, wyrażała całkowitą szczerość.- Czy to wydarzyło się niedawno, George? zapytałem.- Zeszłego roku.- I to wszystko prawda, łącznie z tymi bzdurami o cudzie, dziennikarzach, artykułami na pierwszych stronach gazet i cała resztą?- Dokładnie.- A więc jak wytłumaczysz, że nigdy nie czytałem o czymś takim w gazetach?George sięgnął do kieszeni i wydobył pięć dolarów oraz osiemdziesiąt dwa centy, stanowiące resztę rachunku, jaki zapłaciłem za kolację, a które wcześniej ściągnął dyskretnie ze stołu.Położył banknot przed sobą i powiedział:- Stawiam pięć dolarów, że potrafię to wyjaśnić.Nie wahając się ani chwili odparłem:- Pięć, że nie potrafisz.- Czytasz tylko New York Timesa, prawda?- Prawda - odparłem.- A New York Times, zgodnie z tym, co nazywa intelektualną poczytnością, zamieszcza wszelkie doniesienia o cudach na stronie trzydziestej pierwszej, w jakimś zakazanym miejscu obok reklam strojów kąpielowych typu bikini, prawda?- Możliwe, ale dlaczego uważasz, że nie zauważyłbym tego, nawet gdyby było to w formie niewielkiej notatki?- Ponieważ - dokończył triumfalnie George - wiadomym jest powszechnie, że oprócz rzucających się w oczy nagłówków niczego innego w gazetach nie czytasz.Przeglądasz New York Timesa jedynie po to, aby sprawdzić czy przypadkiem nie występuje gdzieś twoje nazwisko.Pomyślałem nad tym przez chwilę, po czym pozwoliłem mu zatrzymać kolejne pięć dolarów.To, co powiedział nie jest prawdą, ale ponieważ wiem, że prawdopodobnie wyraził opinię powszechną, zdecydowałem, iż nie było sensu się spierać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]