[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pojawiła się i znikła.Nie miałem czasu z nią porozmawiać, ale jej obraz został mi pod powiekami.– I co zrobiłeś?– Wróciłem do samochodu, opowiedziałem tę historię Cristinie, popłakałem się, a następnego dnia o wszystkim zapomniałem.Znowu nie wiedziałem, komu bije dzwon.Uznałem, że to było jeszcze jedno doświadczenie mojego życia.Upłynęły kolejne dwa miesiące, dalej podróżowaliśmy.Aż pewnego dnia w Amsterdamie postanowiliśmy spędzić noc w hotelu, który teraz już nie istnieje, bo był nielegalny, ale za to bardzo tani i po prostu fantastyczny.Właśnie tam podjąłem decyzję, że przestaję palić marihuanę, a Cristina właśnie tam po raz pierwszy i ostatni wzięła LSD.Na parterze hotelu był bar.Piliśmy z Cristiną kawę, kiedy ktoś wszedł i też zamówił kawę.Pomyślałem: „Ja go skądś znam, tylko skąd?”.Po chwili przypomniałem sobie, że widziałem tę osobę w obozie koncentracyjnym.Przestraszyłem się, że może mnie śledzić w związku z wydarzeniami z 1974 roku, kiedy zajmowałem się czarną magią.Jednocześnie byłem ciekaw i pomyślałem sobie, że jeśli go nie zaczepię, odejdzie i już nigdy go nie spotkam.– I podszedłeś do niego?– Tak, wstałem i powiedziałem: „Spotkaliśmy się dwa miesiące temu”.Spojrzał na mnie i odpowiedział po angielsku: „Pan chyba oszalał?”.„Nie, nie oszalałem, widziałem pana przed dwoma miesiącami”.Byłem poruszony, bo stanęła mi przed oczami cała sytuacja z obozu koncentracyjnego.A zarazem bałem się, bo słyszałem, że sekty czasem prześladują swoich byłych członków, choć nigdy w to tak naprawdę nie wierzyłem.Wtedy on powiedział do mnie: „Usiądź!”, i zaczął mi zadawać pytania.W czasie, gdy mnie przepytywał, coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że to on mi się ukazał w obozie.– I co ci powiedział?– Powiedział: „Może mnie widziałeś, istnieje przecież coś takiego jak widmo astralne, bo raczej nie mogłeś mnie spotkać przedtem.Zdarza się tak po zażyciu środków halucynogennych”.Poprosiłem, by nie odchodził, bo czułem podskórnie, że to opatrznościowa postać w moim życiu.On mówił dalej o widmie astralnym i w końcu rzekł: „Widzę, że masz jakieś problemy.Pracuję w międzynarodowej firmie, mam na imię Jean, chyba mogą ci jakoś pomóc, ale musisz mi szczerze powiedzieć, czy tego chcesz”.Odpowiedziałem, że muszę się zastanowić.„Zawsze przychodzę tu na kawę o tej porze, jutro mi odpowiesz, masz dwadzieścia cztery godziny, nie więcej.Jeśli nie przyjdziesz, uznam, że nie chcesz mojej pomocy”.Nie wiedziałem, czy ten człowiek chce mojego dobra, czy mojej zguby.Rozmawiałem z Cristiną, nie spałem całą noc.Czułem się całkowicie zdezorientowany.– Co w końcu postanowiłeś?– Zgodziłem się.I wtedy rozpoczął się nowy rozdział mojego życia i mój powrót do Kościoła katolickiego.Człowiek ten należał do katolickiego zakonu RAM (od łacińskich słów Rigor, Amor, Misericordia – Surowość, Miłość, Miłosierdzie).To on opowiedział mi o całej historii zakonu, o jego symbolice zakorzenionej w Kościele.Spędził wiele czasu w Watykanie.Od tego czasu zacząłem się interesować tą starą katolicką tradycją, tradycją węża.Aż pewnego dnia pojechaliśmy razem do Norwegii i dał mi tam ten pierścień, który noszę, z dwugłowym wężem.Zacząłem uczyć się języka symboli, nie jakiegoś chrześcijańskiego ezoteryzmu, lecz chrześcijańskiej symboliki.– Czy Kościół akceptuje te nauki?– To bardzo stara tradycja.– Wstąpienie do zakonu RAM pogodziło cię z katolicyzmem.To zakon mało znany.Czy ma wielu członków?– Adepci tego zakonu mało o nim mówią.Jest to zakon założony ponad pięć wieków temu w łonie Kościoła katolickiego.Uczy języka symboli, przekazywanego głównie ustnie, ale to nic tajnego.RAM jest raczej praktyką sacrum, a nie jego teorią.Dlatego jest nas niewielu.W grupie jest zawsze czterech uczniów.PisanieWielu krytyków uparcie odmawia twórczości Paula Coelho wymiaru literackiego, ustawiając jego książki na półce z poradnikami psychologicznymi lub z ezoteryką.Coelho zaś uważa, że musi pisać prostym językiem, aby docierać do wszystkich czytelników
[ Pobierz całość w formacie PDF ]