[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Calutki tydzień wysypiał się więc porządnie i znowu zdrowo wyglądał.Odtąd rzadziej i na krócej brał się do swoich drewienek, a tak go coś do nich strasznie ciągnęło! W dzień zaś wymknąć się nie było sposobu, ksiądz kanonik lubił mieć chłopca pod ręką.Sprzątanie sypialni do niego wyłącznie należało; gdy tylko ksiądz Długosz przeszedł do pracowni, zaraz Wawrzuś otwierał okno, kobierczyki spod łóżka i z ław na podwórze znosił, gdzie je Paweł ze stróżem co dzień z kurzu wytrzepywali.Sam zaś brał po drodze z komórki miotłę i dzbanek z wodą, skrapiał nieco podłogę i porządnie zamiatał.Słomę w sienniku poruszał i gładził, aby jego przewielebności nie ugniatała w leżeniu.Na siennik kładł szarą derkę, zaścielał zgrzebnym prześcieradłem, na to kołdra, z cieńszej wełny utkana niż derka, i poduszka niewielka, w poszwie pasiatej, białej z czerwonym.W głowach łóżka wisiał na ścianie duży hebanowy[300] krzyż z pięknie wyrzeźbionym Chrystusem z kości słoniowej.Obok zaś znajdował się stół, na nim świecznik dwuramienny z woskowymi świecami i parę książek do czytania w razie bezsenności.Naprzeciw łóżka zagłębienie w murze, w nim na kamiennej półce miska miedziana i mydło; u góry mocny hak, na nim zawieszony miedziany kociołek, zawsze pełny, z kurkiem do puszczania wody.Na drewnianym wieszadle, wkręconym do śruby w ścianie, ręcznik.Tuż obok małe zwierciadełko z polerowanej srebrnej blachy.Pod oknem skrzynia dębowa z szufladami, w nich suknie[301] i bielizna księdza kanonika.Ponad skrzynią kroksztyn, czyli półeczka drewniana, a na półeczce posążek Matki Boskiej z Dzieciątkiem na ręku, snycerską robotą misternie wykończony, żywymi farbami pomalowany, w złocistym płaszczu i koronie.Przed tym posążkiem stawał co dzień Wawrzuś, zadzierał głowę i patrzył.Podobała mu się jaskrawość barw, podobała mu się twarz Najświętszej Panienki i Dzieciątko z rączką podniesioną jak do błogosławieństwa.Ale poza tym naturalnym zachwytem tkwiła inna myśl.zawsze, uparcie ta sama: jak też to cudnie wyrobione! Co za nożyki czy pilniki, czy dłutka trzeba mieć, żeby tak zdolić[302].Ach, gdybym ja onego[303] spotkał, co to robił, dopiero bym się wypytał o wszystko! Czy jego kto starszy uczył, czy ino tak ze swojej głowy umiał!Figurka Matki Boskiej nie dawała chłopcu spokoju; postanowił spróbować, czy choć troszkę podobnej, choć mniejszej, wyrzeźbić nie potrafi.Dopisało mu szczęście, bo ksiądz Długosz wyjechał na odpust do Tyńca i miał tam dwa dni zabawić.Na wielkie prośby Pawła wziął go ze sobą, a odźwiernemu Andrzejowi pieczę nad domem i małym pokojowcem[304] powierzył.Andrzej, jak w ogóle cała służba jego przewielebności, człowiek leciwy, mało sobie zadawał trudu z wykonaniem tego rozkazu: bramę zasunął na skobel i nikomu nie otwierając, zawiadamiał tylko spoza drzwi, że księdza kanonika nie ma w domu.Z Wawrzkiem jeszcze łatwiej sobie poradził; kazał mu się bawić w ogrodzie, a na noc przychodzić do swojej izby, z obawy, że malec, pozostawiony bez dozoru, gotów zapuścić ogień.Ale ani razu nie sprawdził, co chłopak robi, zadowalając się tym, że wielce[305] akuratnie[306] stawiał się na śniadanie i na obiad.Wawrzuś tymczasem od rana aż do zmroku przesiedział w izbie sypialnej księdza kanonika, kopiując figurkę Matki Boskiej.Strasznie mu nie szło, aż płakał.Ale nie dawał za wygraną, jeszcze miał cały dzień jutrzejszy.I rzeczywiście, nazajutrz pod wieczór drewniana osóbka w płaszczu i koronie, podrobiona z grubsza, przypominała nieco pierwowzór.Schował to arcydzieło do swego skarbca i poszedł na dół spać u Andrzeja.Jego przewielebność zjechał wieczorem, a na drugi dzień usługa i wszelkie sprawy domowe wróciły do dawnego porządku.Ksiądz kanonik siedział w swej pracowni i pisał; ale że chłód październikowy trochę mu już dokuczał, kazał zapalić na kominie.Paweł uznał Wawrzusia godnym zaszczytu przestąpienia progu tajemniczej komnaty, w której dotąd noga jego nie postała.Chłopiec wszedł na paluszkach, dźwigając przed sobą duckę z krótko porąbanymi drewkami, i rozejrzał się zdumiony po wszystkich kątach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]